Kiedy Cookie zaproponowała mi, żebym razem z nią pojechał na tydzień do jej dziadków bardzo się zdziwiłem. Byłem pewien, że zaproponuje to Ashowi. Wydaje mi się, że to zrobiła wcześniej, ale ze względu na Ellie chłopak wolał zostać. W każdym razie w piątek po jej urodzinach jechaliśmy na lotnisko.
-Nie mogę w to uwierzyć! Będę mogła nareszcie ich zobaczyć! I do tego ty jedziesz ze mną!-powtarzała całą drogę na lotnisko.-Strasznie się za nimi stęskniłam.
-Powiedziałaś im w ogóle, że przyjeżdżamy?
-Nie, zrobimy niespodziankę!
-CO? Jesteś pokręcona wiesz?
-Gdybym była normalna, to byś mnie nie lubił.
-No tak, prawdopodobnie masz rację.
-Zawsze mam... Tylko nikt nie chce mnie słuchać.
-No dobra, wytłumacz mi lepiej, jakim cudem spakowałaś wszystkie swoje rzeczy w jeden plecak?
-Zwyczajnie... Nie brałam żadnych ubrań. Mam jeszcze dość sporo rzeczy w domu babci, więc sobie poradzę... Ewentualnie będę chodzić w twoich-powiedziała z zadziornym uśmiechem. Uwielbiałem kiedy się uśmiechała. Miałem wtedy wrażenie, że od tego uśmiechu zależy moje istnienie. Rany, jak ta dziewczyna namieszała mi w głowie!
Na lotnisku szybko przeszliśmy przez wszystkie kontrole, pewnie ze względu na to, że oboje mieliśmy tylko bagaż podręczny i siedzieliśmy w hali odlotów. Byliśmy w trakcie rozmowy, kiedy podeszły do nas 3 dziewczyny.
-Boże mówiłam, że to on! Możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie? Tak bardzo cię kocham Calum!-praktycznie wykrzyczała jedna z nich.
-Jasne-odparłem. Lubiłem swoje fanki, były strasznie zabawne. Dziewczyny ustawiły się i rozpoczęły małą sesję zdjęciową. Wszystko było spoko, do czasu, aż jedna z dziewczyn dała mi buziaka w policzek. Usłyszałem jak Liz gwałtownie wciąga powietrze i mówi:-Nie chcę przerywać wam tej jakże cudownej chwili, ale nasz lot startuje za 18 minut i musimy już iść...-fakt, że powiedziała to wszystko ze słodkim uśmiechem i mordem w oczach cholernie mnie rozbawił. Pożegnałem się z fankami i poszedłem powoli za Liz (która nadal miała gips i poruszała się w tempie ślimaka) do naszej bramki, przy której stała już wielka kolejka.
-Z czego się tak cieszysz Hood?-zapytała Liz widząc mój uśmiech.
-Jesteś o mnie zazdrosna Cookie, z tego się cieszę. Myślałem, że zabijesz tę dziewczynę...
-Nie pochlebiaj sobie... i nie dotykaj mnie-powiedziała wystawiając mi język, kiedy próbowałem ją objąć. Nie zrażony jej zachowaniem, pochyliłem się i pocałowałem, bawiąc się jej kolczykiem w wardze (prezent od Luka i Alice, który Cookie zrobiła w dzień po urodzinach), czym naturalnie poprawiłem jej humor.
-Albo strasznie dobrze całuję, albo mnie strasznie mocno kochasz, skoro jeden buziak sprawia, że przestajesz się wkurzać-powiedziałem odsuwając się.
-Jedno i drugie ziemniaku.
-Ziemniaku? Czemu ziemniak?
-Bo pasuje do twojej osobowości i wyglądu.
-Wydaje mi się, że tamte dziewczyny by się z tym nie zgodziły.
-Uważaj Hood, bo będziesz spał na podłodze-odparła zabawnie unosząc brwi.
Wsiedliśmy do samolotu i usiedliśmy na naszych miejscach ( Mike nie oszczędzał na biletach, bo wykupił w pierwszej klasie). Wyjąłem słuchawki i włożyłem do uszu, jednak dosłownie sekundę później Liz wyciągnęła mi jedną, założyła i położyła głowę na moim ramieniu. 10 minut później spała, więc zrobiłem jej zdjęcie i wrzuciłem na twittera. Wiedziałem, że później za to oberwę, ale za tego "ziemniaka" jej się należało. Chwilę potem sam zasnąłem. Obudził mnie dźwięk wózka z przekąskami. Kupiłem 4 rogaliki z czekoladą i paczkę kruchych ciasteczek, również z czekoladą. Cookie obudziła się kiedy kończyłem jeść 3 rogalika.
-Zostawiłem ci rogalika i kupiłem ciasteczka.
-Dzięki ziemniaku-powiedziała całując mnie w policzek i zabierając z rąk rogala. Szybko go zjadła i zabrała się za ciasteczka.-Ile już lecimy?-zapytała pakując do buzi ciastko.
-4h, jeszcze 5 i będziemy na miejscu.
-Raaaany! No ale przynajmniej tym razem nie muszę słuchać opowieści pani dinozaur o jej wnukach i prawnukach, zawsze to plus.
-Pani dinozaur?
-Tak, ludzie są beznadziejni, zwłaszcza tacy, którzy nie rozumieją kiedy się im mówi, że gówno mnie obchodzi co mówią.
-Czemu nie dziwi mnie to, że powiedziałaś coś takiego staruszce?
-Bo mnie znasz.
-A bo ja wiem... zawsze mnie zaskakujesz. Nigdy nie wiem co ci strzeli do głowy, chociaż niektóre sytuacje mogę przewidzieć...
-To zróbmy takie wyzwanie!
-He?
-Napisz na twitterze, żeby ludzie zadawali pytania, o mnie i o ciebie, a potem odpowiemy, zrobimy filmik czy coś...
-W sumie można...
-Hyhyhyhy... wygram to!
-Pffff, chyba śnisz Cookie!
-Nudno tu, zrób coś Calum.
-Trzymaj-powiedziałem podając jej słuchawkę- będę ci puszczać piosenki, a ty musisz zgadnąć, co to za utwór.
-A jak wygram?
-A co chcesz za wygraną?
-Ciastka.-powiedziała obdarzając mnie promiennym uśmiechem. Graliśmy w tę grę przez kolejne 2h, z małymi przerwami na niektóre utwory, których Cookie koniecznie chciała posłuchać. Naturalnie moja dziewczyna wygrała, nie wiem jak, skoro była to moja playlista, prawdopodobnie oszukiwała, ale uwielbiam jej reakcje na zwycięstwo, więc nic nie mówiłem. Zgodnie z obietnicą kupiłem jej kolejne ciasteczka i napisałem na twitterze, żeby ludzie zadawali pytania. Resztę lotu spałem. Wstałem kiedy podchodziliśmy do lądowania. Około godziny później siedzieliśmy w autobusie, który wiózł nas do miejscowości, z której kolejnym autobusem mieliśmy dojechać do domu babci Liz. Ciągnęliśmy się tymi busami ponad 5h, więc kiedy ostatecznie stanęliśmy przed domem byliśmy bardzo zmęczeni.
Wszedłem za moją dziewczyną na podwórko, które było pięknie urządzone. Cookie mówiła, że jej babcia ma piękny ogród, ale takiego widoku się nie spodziewałem. Tu było pięknie. Plan podwórka świetnie zgrywał się ze starym, drewnianym domem, do którego właśnie wchodziliśmy.
-NIESPODZIANKA!-wrzasnęła Liz, kiedy tylko przeszliśmy przez próg.
-O mój boże, kochanie! Co ty tu robisz?-zapytała babcia- i czy ten przystojny młody człowiek to jest Calum, o którym tak ciągle opowiadasz?-dodała mrugając do mnie.
-Tak to ja-odparłem podchodząc by uścisnąć staruszkę-miło mi panią poznać!
-Nie, mój drogi, to nam jest bardzo miło, że my nareszcie możemy poznać ciebie!-powiedział dziadek Liz śmiejąc się zabawnie.-więc, ile czasu będziemy was gościć?
-CALUTKI TYDZIEŃ! Wracamy dopiero w następny piątek!-zawołała Cookie przytulając mocno dziadków.
CZYTASZ
Cookie (5sos)
Fanfiction-Ellie pamiętasz to drzewo genealogiczne co miałam zrobić? -Mhm. I co? -Okazało się, że mój dziadek miał siostrę, która przeprowadziła się do Australii i wyszła za jakiegoś typka o nazwisku Irwin. -Czekaj, czekaj, Irwin? Jak Ashton Irwin?