~Luke ~
Do końca dnia Ashton nie odzywał się do nikogo. Na zadawane mu pytania odpowiadał skinieniem lub pokręceniem głowy. Czyżby jego jedzenie nafaszerowano mu prochami?
- Ashton? Jesteś jeszcze tutaj z nami?- zaniepokoił się Mike.
Chłopak pomachał mu ręką przed oczami i popstrykał palcami.
- Zwariował. - przestraszył się Calum.
-Zamknij się! - chłopak gwałtownie "przebudził" się.
-Ashton! Wróciłeś!- pisnął Mike.
Cieszyłem się, że już wszystko wraca do normy. Nawet Sara wydaje się być szczęśliwa.
-No to jak wam się podobało?- zapytała dziewczyna, podjeżdżając pod dom.
-Było bardzo fajnie i zdecydowanie musimy to powtórzyć, ale wydaje mi się, że mamy poważniejszą sprawę na głowie...- mówił zdenerwowany Calum, pokazując na coś za nami.
Odwróciliśmy się i ujrzeliśmy dym, wylatujący z okna kuchni. Brunetka wbiegła do środka, a my za nią.
-Mamo! Co się tu dzieje?- zapytała kobietę, stojącą przy wyjściu.
-Tata chciał upiec ciasto.- odparła zdenerwowana.
No tak. Wszystko już jasne.
-Idiota! Pojebany dureń!- krzyczała babcia, machając szmatką by pozbyć się dymu.
-Mamo... On chciał dobrze....- Teresa chciała bronić męża.
-A wyszło jak zwykle! Gdzie on jest?!- krzyczała.
-W dupie!- odpowiedział ktoś zza drzwi łazienki.
-O nie. Wyłaź!- rozkazała babcia, a kiedy nie było żadnej reakcji to wyważyła drzwi miotłą i zaczęła okładać swojego zięcia szmatką.
-Mamo dość!- Teresa rozdzielała starszą kobietę i swojego męża.
Przez cały czas staliśmy i nie ruszaliśmy się z miejsca bo ta sytuacja była dość dziwna i szokująca.
-To, może my już sobie pójdziemy.- powiedziała Sara i razem z nami udała się na górę.
Godzinę później
Teresa i babcia chciały namówić nas do zjedzenia kolacji, ale tłumaczyliśmy się im, że najedliśmy się na mieście i po pewnym czasie odpuściły. Siedzieliśmy z Calum'em w pokoju Ashton'a i Michael'a. Irwin znowu się zawiesił i od dobrych piętnastu minut wpatrywał się w ścianę, a my staraliśmy się wymyślić co mu jest, kiedy ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę!- krzyknął Mike, a do środka weszła Sara.
-Hej. Chciałam was zapytać, czy już wiecie jak spędzicie jutrzejszy dzień?- zapytała, siadając na dużej pufie wypchanej kulkami.
-Jeszcze nie wiemy... Ale pewnie coś wymyślisz.- powiedziałem.
Dziewczyna uśmiechnęła się i lekko pokręciła głową.
-Ja i Fifi mamy jutro szkołę. Wy raczej nie pójdziecie, a nie chcę was zostawiać na cały dzień z moją pokręconą rodziną.
Zapomnieliśmy, że Sara chodzi do szkoły i faktycznie przez okrągłe pięć dni tygodnia będę musiał się z nią rozstawać, dlatego z chłopakami musimy coś wymyślić by nie siedzieć bezczynnie w domu.
-Może poszukamy jakąś pracę?- zapytał Calum.
Wszyscy mu przytaknęliśmy.
-Świetnie! Sąsiadka z naprzeciwka potrzebuje pomocy przy pracach domowych i wyprowadzaniu psów i całkiem dobrze płaci, a babcia Alicji ostatnio dużo choruje, więc w restauracji też się ktoś przyda.- ucieszyła się.