~Alicja~
Wróciliśmy z Ashton'em dosłownie przed chwilą. Jest czwarta rano i nawet nie ma mowy by ktoś mnie wyciągnął z łóżka przed trzynastą.
-Ja idę jeszcze do toalety, a Ty już się połóż spać tylko błagam Cię nie obudź nikogo.- mówiłam cicho do Ash'a.
-Spokojnie. Będę cicho.- odpowiedział i obrócił się do schodów, a ja weszłam do łazienki.
Ledwo co przekroczyłam próg pomieszczenia, a już słyszałam jak Ashton'owi upadają z hukiem klucze i jeszcze (jak sądzę po dźwięku) wpadł na drzwi. Wywróciłam oczami na jego głupotę, sięgając po ręcznik z półki. Z prysznicem uwinęłam się bardzo szybko bo byłam strasznie zmęczona i marzyłam o tym by móc się wreszcie położyć spać. Podejrzewam, że ten idiota swoim wejściem obudził część domowników, ale i tak cichutko wbiegłam na górę i do naszego pokoju.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to Irwin rozwalony na całym łóżku.
-Ash.- szturchnęłam go w ramię.- Przesuń się.
Chłopak mruknął coś pod nosem, ale jednak się przesunął, robiąc mi miejsce. Miałam już go jak na dzisiaj dość... W restauracji zamiast mi pomagać to robił wszystko czego nie powinien i powiedzmy sobie szczerze, ale ja też....
Zamknęłam oczy i nagle poczułam jak on się odwraca do mnie przodem i obejmuję mnie ramieniem, przytrzymując na chwilę rękę na moich łopatkach, ale już po chwili zaczęła powoli zjeżdżać na mój tyłek.
-Ashton zabieraj łapę.- warknęłam.
-Jeszcze parę godzin temu moja ręka Ci nie przeszkadzała.- prychnął.
-Zamknij się.- zawstydziłam się, chowając twarz w poduszkę. Długo tak sobie nie poleżałam, ponieważ chłopak ekspresowo odwrócił mnie tak bym patrzyła w jego oczy.
-Żałujesz tego?- zaniepokoił się.
-Nie. Tylko myślałam, że kiedy będzie już po wszystkim to mnie zostawisz.- odpowiedziałam mu smutno.
Naprawdę przez pewien czas bałam się, że zależy mu tyko na tym by mnie zaliczyć, a okoliczności, w których to się stało były tak jakby potwierdzające moje obawy....No bo raczej nikt nie chciałby stracić dziewictwa na zapleczu w restauracji.
-Nie ma mowy. Teraz się mnie już nie pozbędziesz.- uśmiechnął się zadziornie i ucałował mnie w szyję.
-A to dobrze, czy źle?- zażartowałam.
-Ty chyba nie chcesz mieć dobrego pożycia małżeńskiego.-odchylił głowę w bok.
-Jeśli przez to Twoje idealne pożycie masz na myśli seks jakieś kilkanaście razy dziennie to nie licz na mnie skarbie.- uśmiechnęłam się fałszywie.
-No, ale skoro będziemy małżeństwem to będziemy się co jakiś czas ewentualnie minimum raz w tygodniu kochać. Prawda?- zapytał z nadzieją.
-Nie.
-CO?!- przestraszony odskoczył na bok. Minę miał taką jakby mu matkę zabili, a warga zaczęła niepokojąco drgać jak u małych dzieci bliskich płaczu.
-No przecież żartuję.- mruknęłam i mam nadzieję, że dziś już ostatecznie zamknęłam oczy.
-A bolało Cię?- zapytał.
1, 2, 3, 4.....
- Tak, ale skoro to był mój pierwszy raz to się nie dziwie.- mruknęłam.
- Czyli sprostałem Twoim oczekiwaniom? Wolisz żebym był delikatny, czy raczej bardziej brutalny? - ten to ma zajebiste momenty.