~Sara~
Dziś mamy Sylwestra. Wszyscy przez to są szczęśliwi, ale z różnych powodów. Babcia, Ala i Oliwka mają wreszcie powód by się zabawić, mama wychodzi gdzieś ze swoimi kumpelami, a chłopaki widzą w tym dniu idealną okazję by pić i mieć na to dobre wytłumaczenie. Wyjątkiem jestem chyba tylko ja.....no i jeszcze Budyń. Zazwyczaj uwielbiałam ten dzień lecz znów ten okropny ból się nasilił, ale mimo to mam zamiar dobrze się bawić, a swoim zdrowiem zająć się dopiero później.
- Co mam założyć?- zapytałam Luke'a.
- Jak dla mnie to powinnaś pokazać się nago, ale tylko mi....- uśmiechnął się.
Wywróciłam oczami i porzuciłam Budyniowi piszczącą piłeczkę by wreszcie zostawił moje kapcie w spokoju.
Odwróciłam się do otwartej szafy i przebiegłam po jej wnętrzu wzrokiem, wyszukując czegoś odpowiedniego na taką okazję. Myślałam o tym by założyć sukienkę i chyba zostanę przy tym pomyśle. Przekładałam wieszaki z jednej strony szafy na drugą wreszcie zatrzymując się na zwiewnej, czarnej i asymetrycznej sukience. Chciałam zapytać Hemmings'a o zdanie, ale chłopak był zajęty "zabawą" z psem, która polegała na tym, że sfrustrowany blondyn zrzucał ze swojej klatki piersiowej szczeniaka, ale on non stop wracał na tamto miejsce wesoło merdając ogonkiem i czasem liżąc Luke'a po twarzy.
Pokręciłam głową i wyszłam do łazienki by przebrać się w sukienkę. Nie wiem czy jestem zadowolona z tego co widzę w lustrze. Rozpuściłam jeszcze włosy i starałam się je jakoś efektownie ułożyć, ale nadal coś mi nie pasowało. Ze skrzywionym wyrazem twarzy wróciłam do pokoju gdzie Luke nadal dzielnie walczył z Budyniem.
- Luke co ja mam ubrać? - zapytałam załamana.
Chłopak chwilowo zignorował psa i odwrócił się do mnie. Momentalnie wyraz jego twarzy spoważniał, a oczy otworzył szeroko.
- Jak to co? Masz zostać w tym.- uśmiechnął się, podchodząc do mnie i przyciągając mnie do siebie. - Tak jest idealnie chociaż wolałbym widzieć Cię bez tej sukienki.-uniósł lekko czarny materiał.
- Nie zapędzaj się.-ostrzegłam go rozbawiona.- Ale teraz na poważnie... Mogę tak zostać? - przejechałam dłonią po ubraniu.
- Zdecydowanie tak.- pokiwał głową i chciał się do mnie jeszcze bardo przysunąć (choć nie wiem czy to było możliwe), ale Budyń ma niesamowite wyczucie czasu i akurat teraz zaczął warczeć na Hemmings'a i gryźć jego buta. Luke zbombardował pieska spojrzeniem godnym Lorda Voldemort'a, a ja zaczęłam się śmiać. Zastanawiam się tylko co oni zrobią gdy Budyń urośnie, ponieważ z tego co wiem to ten pies będzie miał kolosalne rozmiary. Oczywiście pod warunkiem, że Luke do tej pory wytrzyma ze mną.
~Babunia~
Ten idiota Waldek nawet nie zauważył jak zabrałam mu kluczyk do jego ukochanej szafeczki. Nie obchodzą mnie żadne inne duperele z jej wnętrza poza alkoholem, który niewątpliwie tam się znajduje. Zakradłam się do jego sypialni i przekręciłam klucz w zamku, ale okazało się, że mój zięć jest jednak sprytniejszy niż sądziłam, ponieważ drzwiczki ani drgnęły. Po części się tego spodziewałam, dlatego złapałam metalowy łom i rozwaliłam ten jego mebelek. Wyciągnęłam z pozostałości po szafce kilka butelek alkoholu i zadowolona z siebie wyszłam z sypialni. Mijałam akurat łazienkę, której drzwi były szeroko otwarte, więc mogłam zobaczyć jak Oliwia układa Alicji włosy i robi jej makijaż.
-Skąd babunia to ma?- zapytała brunetka, wskazując lokówką na butelki w moich rękach.
-Od Waldka.- wzruszyłam ramionami.
-A on wie, że babunia to sobie wzięła?
-Nie, ale jak wejdzie do sypialni to się dowie...Oczywiście jeśli później będzie jeszcze wstanie w ogóle chodzić.