~Alicja~
Stałam przed nim z szeroko otwartymi oczami, ale kątem oka widziałam jak Sara bezgłośnie piszczy i skacze wokół Luke'a.
-Ashton ja nie mogę...- wyszeptałam.
Chłopak westchnął, podniósł się i złapał moje dłonie.
-Ja naprawdę chcę z Tobą być nawet w małżeństwie, ale jeśli Ty tego nie czujesz to chociaż zrób to dla Ani.- mówił, patrząc mi w oczy.
-To co? Zawalczysz o Twoją siostrę?- zapytał, a ja kiwnęłam głową.- Zostaniesz w Polsce?- znów kiwnęłam powodując jego uśmiech.- A zostaniesz Panią Irwin?- zaśmiałam się i przytaknęłam.
-Ale jak na miesiącu miodowym nakryję Cię w kiblu z inną to nie ręczę za siebie i wkładam Ci obrączkę do gardła tak, że wyleci tyłkiem.- uśmiechnął się i musnął moje usta.
Sara zaczęła głośno piszczeć i rzuciła się na Luke'a. Niektórzy zgromadzeni zaczęli gratulować jej i Hemmings'owi, ponieważ jej reakcja wyglądała typowo jak zaręczyny.
-Łapy precz tłusty grzmocie!- ktoś krzyczał.
~Sara~
Usłyszałam krzyk babci, więc przerażona zwróciłam w tym kierunku głowę i co widzę? Trzej policjanci prowadzący moją babcię i ojca.
-Tato?- zapytałam zdziwiona.
-Czy Państwo znają tych obywateli?- zapytał, a babcia mu przerwała.
-Gówno Ci powiedzą!
-Proszę się uspokoić.- mówił jeden.
Babcia uniosła pięść i zaczęła nią machać.
-H! W! D! P! - krzyczała na całe lotnisko, zwracając na siebie uwagę praktycznie każdego.
-Wygląda na to, że przejedziemy się na komisariat.....- mruknął jeden z nich.
Świetnie.
Dwie godziny później.
Podjechaliśmy pod dom radiowozem, ponieważ policja chciała przesłuchać nas i przede wszystkim ukarać babcię i ojca mandatem. Ashton'owi też miało się oberwać za sam fakt, że siedział z nimi w jednym aucie, ale wtedy babcia wpadła w szał i krzyczała, że on to zrobił by zatrzymać ukochaną i twierdziła, że dzięki niej oni są zaręczeni, a za parę lat prawdopodobnie oni zwiększą populację i zmniejszą prawdopodobieństwo wyginięcia gatunku ludzkiego. Ala zapowietrzyła się wtedy, Ashton uśmiechnął głupkowato, a wyraźnie speszony policjant pogratulował młodym i wziął trochę na wstrzymanie.
-Waldemar czy możesz mi wytłumaczyć jak to się stało, że was przywiozła policja?!- krzyczała mama, kiedy wyszła przed dom.
-Tereska spokojnie ja Ci to wszystko....
-Ashton i Alicja się pobierają!- krzyknęłam przerywając mu, a na twarzy mamy zagościł ogromny uśmiech.
Usłyszałam huk i dźwięk zbiegania po schodach. Jak na zawołanie Calum i Mike wystrzelili z domu jak z procy.
-CO?!-krzyknął Calum.
-Czy ja dobrze słyszałem, że nasz mały Ashtonek dorasta?- mówił Mike udając, że ociera łzy.
Kilka godzin później
Mama uspokoiła się już trochę, ale za to była strasznie podekscytowana i stwierdziła, że Ashton i Alicja dostaną własny pokój u nas w domu. Gorzej było z ciotką Alicji, którą musiała poinformować o zmianie planów. Podobno kobieta była na początku zła, ale już po chwili wzruszyła się i obiecała pomóc młodym i oczywiście zająć się Anią póki sąd nie przyzna Ali opieki. Hah...Ledwo co się Ash oświadczył, a już mama i ja zaczęłyśmy szukać odpowiedniej sukni, dekoracji, sali i tych innych dupereli.