Part 32

4.4K 321 29
                                    

~Sara~

Po godzinie mogliśmy zabrać chłopaków do domu. Lena była roztrzęsiona, więc oczywistym było to, że nie zostawimy jej samej. Ojciec dziewczyny został na komisariacie gdzie go teraz przesłuchiwano, choć wydaje mi się, że to będzie raczej zwykła pogadanka jak w szkole podstawowej, kiedy to uczono co jest dobre, a co nie. Mam tylko nadzieję, że facet zrozumie swój błąd bo patrząc na niego to stwierdzam, że nie dostanie żadnej kary i się wykaraska.

Mike po części został oczyszczony z zarzutów, a to wszystko dzięki Lenie, dlatego teraz my postanowiliśmy zrobić coś dla niej. Zadzwoniliśmy do mamy Lenki, ponieważ była to teoretycznie najbliższa jej osoba, która powinna zdawać sobie sprawę z tej sytuacji.

Roztrzęsiona kobieta szybko pojawiła się na komisariacie by wesprzeć swoją córkę w trudnych chwilach, a my dojechaliśmy do domu dopiero wtedy gdy Lena stwierdziła, że możemy już to zrobić.

-Martwię się o nią.- powiedziałam do Luke'a.

- Wiem.- westchnął, rzucając kurtką na wieszak.- Ale z drugiej strony, to jest teraz przy niej jej mama, ojciec siedzi na pogadance i pewnie coś zrozumie, więc teraz musi być tylko coraz lepiej.- mówił.

Pokiwałam głową i usiadłam na brzegu mojego łóżka.

- Zastanawiam się tylko skąd Mike wiedział, że tata Leny ją uderzył...- zamyśliłam się.

Luke przysiady obok mnie, obejmując mnie ramieniem.

- Albo mu się męska intuicja włączyła, albo zbombardował ją sto razy większa ilością wiadomości i telefonów od Ciebie, że w końcu nie wytrzymała i mu powiedziała.

Miałam też trochę wyrzutów sumienia chociaż nie wiem dlaczego. Przecież właściwie to w ogóle nie przyczyniłam się do tej sprawy, a jednak mam wrażenie, że mogłam coś zrobić by temu wszystkiemu zapobiec.

-Co z Michael'em?- spytałam ciekawa stanem chłopaka.

-Trudno powiedzieć. Z jednej strony jest wściekły, a z drugiej cieszy się, że nie musi siedzieć w areszcie.- pokiwałam głową i oparłam ją o ramię blondyna.

-Jestem ciekawa co jeszcze się wydarzy, może jednak już od teraz będzie spokój.- rozmarzyłam się myślą o czasie ciszy, spokoju i wszystkiego bez zmartwień.

-Spokojnie, możesz liczyć na swojego ojca i babcie.- uśmiechnął się pod nosem.

Przymknęłam oczy i objęłam go. Choć pewnie zabrzmi to egoistycznie, ale potrzebowałam teraz kogoś kto będzie przy mnie i miałam nadzieję, że Luke nie przestraszy się w końcu tego co dzieję się w tym domu oraz poza nim i nie ucieknie.

Siedzieliśmy w bardzo przyjemnej ciszy, co jakiś czas chłopak mocniej obejmował mnie lub całował w policzek.

-Jesteś śpiąca?- zapytał.

-Nie. Raczej zmęczona, zła, zdenerwowana do granic możliwości i rozdrażniona jak ten koala, któremu żarcie zabierasz.- spojrzałam na niego ze sztucznym uśmiechem. -Ale coś Ty, nic mi nie jest.- machnęłam ręką.

-Wydaje mi się, że jednak powinnaś się położyć.- podniósł się, robiąc mi miejsce na łóżku.

-Nie ma mowy, że zasnę. Po tym wszystkim?- zaczęłam marudzić.

-Ja już dopilnuję byś zasnęła. Masz jutro szkołę.- przypomniał mi i teraz miałam ochotę zrzucić się z mostu.

-A ty pracę.- mruknęłam.

-Czyżby się komuś okres rozpoczął.- zadrwił, a ja rzuciłam w niego poduszką.

-Wypierdalaj!- warknęłam zła. Cholerny Luke.

Never Say Never l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz