~Sara~
Następnego dnia była niedziela, czyli ostatni dzień cudownego weekndu i wolności od szkoły. Od rana chodziłam znerwicowana, a wszystko co brałam do ręki narażone było na upadek na podłogę. Mama pytała mnie, czy wszystko w porządku i czy nie jestem chora, ale szczerze mówiąc to sama nie wiem co mi jest, a na domiar złego to jeszcze brzuch zaczął mnie boleć. A tak pięknie było! Złapałam za paczkę żelek i ruszyłam do salonu gdzie na kanapie leżał Michael.
- Ktoś tu ma ciężkie dni.- zanucił chłopak, widząc mój grymas.
- Mike proszę Cię...- spojrzałam na niego błagalnie. - Włącz coś porządnego. - poprosiłam go i juz po chwili kanały telewizyjne zostały zmieniane co jakieś pięć sekund.
Nie przeszkadzało mi to bo rozumiałam fakt, że Clifford nie znał polskiego i nie potrafił stwierdzić, czy dany program jest nudny, czy nie.
- Może poszukam jakiegoś filmu.- zaproponowałam, sięgając po gazetę.
Przejechałam wzrokiem po wszystkich kanałach zapisanych w tygodniku, szukając czegoś co będzie po angielsku i bez lektora. Zrezygnowana stwierdziłam, że niestety nic takiego dziś nie będzie, więc ruszyłam do kartonika z płytami i odpaliłam DVD.
- Co chcesz obejrzeć?- zapytałam.
- Cokolwiek.- odezwał się z kanapy.
Skoro tak...
Włączyłam "Kraina Lodu" w angielskiej wersji językowej.
- Może być? - uśmiechnęłam się.
Mike wydawał się zadowolony moim wyborem i z uwagą obserwował ekran telewizora. Usiadłam na drugiej kanapie i otworzyłam swoją paczkę żelek.
Po kilkunastu minutach spokojnego oglądania i jedzenia brzuch nagle poczułam się strasznie dziwnie, tak jakbym miała zaraz zwymiotować, lub jakbym zjadła zbyt dużo jedzenia. Zmarszczyłam nos i odstawiłam paczkę ze słodyczami na bok. Położyłam się i odwróciłam na bok by chłopak nie widział mojego wyrazu twarzy, zgięłam nogi, a rękami otuliłam samą siebie. Wzięłam głębokie oddechy i gdy się wszystko polepszyło to usiadłam, przymykając lekko oczy.
- Między Tobą, a Luke'm jest okej?- zapytał nagle Michael.
- Ymmm no tak.- zdziwiło mnie jego zainteresowanie. - Skąd u Ciebie takie pytania?
- Jestem porostu ciekaw jak to jest z tymi wszystkimi związkami.- wzruszył ramionami.
Pokiwałam w zrozumieniu głową.
- No, a między Tobą, a Leną jest wszystko dobrze?- zapytałam go.
- Tak. Jest dobrze, ale ona nadal ma czasem wyrzuty sumienia. Obwinia się o to wszystko, o moje aresztowanie, o doniesienie na jej ojca. Powtarzam jej, że przecież ona niczemu nie zawiniła, a jej tata i tak nie dostał żadnej kary.- zmrużył oczy.
- Jej ojciec chyba jednak się chociaż trochę zmienił... Prawda?- ciągnęłam.
- Chyba tak. Nadal mnie nie lubi, ale przynajmniej nie wysyła na nikogo policji i nie bije Lenki.- westchnął, a na jego twarzy pojawił się nikły uśmiech, jakby chciał się choć trochę pocieszyć.
-Ale zaprosisz ją na ślub?- uśmiechnęłam się w nadziei, że taka myśl pojawiła się w jego głowie.
Michael odwrócił głowę w moją stronę.
-Już to zrobiłem.- uśmiechnął się promiennie.
Ucieszyłam się, ponieważ ten uśmiech musiał oznaczać, że ona się zgodziła. Położyłam się wygodnie, opierając głowę o podłokietnik kanapy. Oglądałam bajkę dopóki nie zasnęłam gdzieś tak w połowie.