~Sara~
Kilka dni później
Ja i Luke jesteśmy oficjalnie parą od tygodnia. W tym czasie zdążyliśmy pójść już na dwie randki i kilka razy doprowadziliśmy mojego ojca do nerwicy, a to głównie przez krótkie całusy, czy "zbyt długie" przytulanie się. Alicja w szkole musiała tłumaczyć nauczycielom i naszym znajomym, że nie wychodzi za mąż dlatego, że jest w ciąży. Na początku byłam przestraszona gdy Julia - nasza znajoma z klasy podeszła do nas na przerwie i zapytała Ale o dziecko, ale gdy już sama Pani Dyrektor pomimo tłumaczeń przeprowadziła z nią rozmowę o zabezpieczaniu się i o tym, że szkoła jej oczywiście pomoże, to nie wytrzymałam i śmiałam się z każdej takiej sytuacji.
-Jeszcze jedna taka durna rozmowa, a na serio zajdę w ciąże by to wszystko miało chociaż sens!- warknęła Alicja, wychodząc z gabinetu dyrektorki.
Podniosłam się z podłużnej ławki, które zazwyczaj są na sali gimnastycznej i rozbawiona podeszłam do mojej przyjaciółki.
-Tylko pamiętaj, że chcę być chrzestną.
-Nie żartuj sobie.- obdarzyła mnie złym spojrzeniem.
-Przestań. Przecież kiedyś będziecie mieć dzieci, a czy to będzie teraz, czy później to tylko kwestia czasu.... - uśmiechnęłam się opierając głowę o jej ramie.
-Ale to jest chore! Możesz im non stop powtarzać, a do tych tuków nie dociera! Czy to tak trudno zrozumieć, że ktoś nie jest w ciąży?- mówiła, wchodząc na salę gimnastyczną.
Mój dobry humor zniknął po przekroczeniu progu tego miejsca bo to właśnie dziś mają odbyć się jasełka, a trema i nerwy zżerają mnie od środka.
-Hej. Nie stresuj się, przecież będzie dobrze. Nie myśl o innych, a najlepiej wyobraź sobie, że jesteś sama. Poza tym to ostatni dzień w szkole i za trzy dni mamy Gwiazdkę.- uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
Zostało pięć godzin, więc postanowiłam pomóc przy dekoracjach, które były dość nietypowe, ponieważ nasze jasełka są bardziej współczesne i nawet mój strój nie do końca przypomina anioła. Mam mieć na sobie wprawdzie piękną, ale jak dla mnie ciut za krótką, białą sukienkę i skrzydła, które musiałam sama wyklejać z kartonu i sztucznych piórek. Przymierzyłam swój strój i kilka razy przy pomocy dwóch lusterek sprawdzałam, czy nie widać mi czasem tyłka choć było to nie możliwe przy długości prawie do kolan. Alicja mówiła mi, że podobam się organizatorowi tych jasełek, czyli nauczycielowi angielskiego. Facet ma przeszło pięćdziesiąt lat, jest gruby, łysy i czasem faktycznie dziwnie na mnie patrzy, ale jeszcze nigdy nie zrobił nic niestosownego, więc nie zwracam na to uwagi. Ściągnęłam sukienkę i wyszłam z kantorka na salę by zrobić jeszcze kilka dekoracji i pomóc reszcie je poprzypinać w odpowiednie miejsca. Robiłam kilka płatków śniegu z waty i podawałam je jednej pierwszoklasistce by ułożyła z nich jakąś kompozycje, kiedy nauczyciel angielskiego, Pan Tempiel zawołam mnie do siebie. Ruszyłam za nim do kantorka gdzie przetrzymywano nasze kostiumy i jeszcze kosmetyki do charakteryzacji.
-Mam nadzieję, że dobrze pamiętasz swoją kwestię.- zaczął.
-Tak. Czy to wszystko bo jeszcze muszę dokończyć robić dekoracje.- wskazałam na drzwi.
-Nie. Usiądź na chwilę.- usiadłam na krześle niedaleko niego.
-Chcę porozmawiać jeszcze o Twoich zdolnościach językowych. Mieszkałaś kilka lat w Anglii i bardzo bobrze mówisz po angielsku, a ja potrzebuję kogoś kto mógłby przygotować gazetkę o kulturze angielskiej i jeszcze projekt. Oczywiście to wpłynie na Twoją ocenę z zachowania. Co Ty na to?- zaproponował.