~Luke~
Ja wiedziałem! Wiedziałem, że między nimi coś się szykuje! Przecież to nawet ślepy zauważy!
- Luke, a Ty nie powinieneś przebrać się w strój roboczy? - zapytał mnie Calum.
Przez to zamieszanie zapomniałem, że mam prace. Ruszyłem na zaplecze i założyłem koszulkę z logiem lokalu. Ashton akurat wchodził do środka po resztę cukru do herbaty, więc postanowiłem go jeszcze podręczyć.
- Między Tobą, a Alicją jest coś poważnego, czy porostu liczysz na większą wypłatę?- zapytałem go.
Ash nic nie odpowiedział, ale za to obdarował mnie zimnym i zabójczym spojrzeniem. Aż mnie głowa od tego zabolała.
- Zrób dwie melisy dla Hood'a i babci.- mruknął do mnie, wychodząc.
Odechciało mi się nagle żartów. Irwin był zły i teraz nie wiem, czy to przez moje głupie teksty, czy przez to, że im przerwaliśmy. Dam sobie dzisiaj spokój, ale z drugiej strony.... Wszyscy dobrze wiemy jaki jest Ashton i, że byłby wstanie dla głupiego zakładu skrzywdzić niewinną dziewczynę. Mam tylko nadzieję, że on nie jest aż takim wielkim debilem by wystawić dziewczynę, która daje nam robotę i jeszcze na dodatek traktuje nas jak starych dobrych przyjaciół.
- Ej Luke. Co Ty tu Zdrowaśki odmawiasz, czy przeglądasz tego Playboy'a, którego Ash tak bardzo próbował przede mną ukryć? - Alicja wychyliła głowę przez drzwi.
- Co? Nie...
- No ja mam nadzieję.- pogroziła palcem.
- A teraz idź z łaski swojej obsłuż stolik VIP.
Domyślam się, że ma ona na myśli chłopaków, babcię i Sarę. Z tego co nam wcześniej wspomniano to restauracja największą ilość dochodów miała z pracowników sąsiedniego biurowca, którzy w tygodniu roboczym faktycznie tu bywali. Weekendy zazwyczaj świeciło pustkami, ale i tak było wesoło.
Przyniosłem tackę z melisą, kawą i mlekiem dla kota, umieszczonego na brzuchu Hood'a. Chciałam z nimi usiąść i pogadać, ale czekało mnie jeszcze wycieranie stolików, zamiatanie i mycie podłogi. Zabrałem się za to od razu po odejściu od przyjaciół, ponieważ miałem zamiar szybko to skończyć, ale na to się nie zapowiadało....
- Pomóc Ci? - delikatny głos Sary oderwał mnie od czyszczenia mebla.
- Nie. Jest okej. Ashton zaraz przyjdzie.
- Ale Ashton ma jeszcze inne obowiązki, a gdybym Ci pomogła to szybciej byś się z tym uwinął. - nalegała.
Westchnąłem i zwróciłem w jej kierunku. Dlaczego ona zawsze musi mieć rację?
- No dobrze. Ale wytrzesz tylko te stoliki.- podałem jej ścierkę i butelkę z detergentem do czyszczenia.
Złapałem miotłę, czyli rzecz, której nienawidziłem już od dzieciństwa, a wszystko przez moją mamę i jej chorą manię do czystości. Widziałem, że Sara kończy swoją pracę, kiedy ja bezsensownie wywijałem miotłą by wyłapać jak największą ilość brudu.
- Hej ludzie!- odezwał się głos chłopaka, którego już chyba znałem.
Niestety gdy spojrzałem na chłopaka to zdałem sobie sprawę, że to ten lamus Oskar, którego miałem już nieprzyjemność poznać.
Alicja i Sara były zadowolone przyjściem bruneta, chłopaki go nie znają i nie mają pojęcia o co chodzi, a babcia po melisie zasnęła oparta o ramię Calum'a.
- Hej!- pisnęła radośnie Alicja i rzuciła się na niego.
Ashton prychnął i zmierzył go wzrokiem.