Part 1

6.7K 543 142
                                    

~Luke~

Nadal bardzo cierpiałem i żyłem wydarzeniami z tamtego koszmarnego dnia. Co dziennie oglądałem naszą wspólną fotografię, którą Sara zostawiła w pamiętniku. Przez kilka pierwszych miesięcy powstrzymywałem się i czytanie zeszytu ograniczyłem do ostatniego wpisu, ale ciekawość i tęsknota zwyciężyły. Teraz znam każdą stronę na pamięć, a nawet te, które sprawiały, że nie mogłem spać. Były tam opisy z dni, których nie chcę pamiętać bo to były jeszcze te czasy gdy z chłopakami ją dręczyliśmy. Przymknąłem oczy, przypominając sobie wszystkie te chwile, kiedy była szczęśliwa, a ja nieświadomie się w niej zakochiwałem. Czasem nawet myślę, że byłem w niej zakochany od samiuśkiego początku, ale dopiero od naszej współpracy przy projekcie z biologii wszelkie bariery i hamulce zostały zniszczone.

-Luke! Co tak leżysz i czekasz na zbawienie?!- krzyczał Cal, wchodząc a chłopakami do mojego pokoju.

Zakryłem głowę poduszką.

-Kto was tu do cholery jasnej wpuścił?- zapytałem.

-Nie to jest teraz ważne! Mamy dla Ciebie prezent!- piszczał Mike.

-Przecież nie mam urodzin.- odłożyłem poduszkę na swoje miejsce.

-Ale to prezent bez okazyjny.- uśmiechnął się Calum, podając mi kopertę.

-Co jest w środku?

-To, może ja Ci wszystko wyjaśnię.- Ash wyszedł na środek.

-Zacznijmy od tego, że się o Ciebie martwiliśmy i myśleliśmy sobie co z Tobą zrobić.- prychnąłem na jego słowa.

-Jakieś trzy miesiące temu pewna osoba znana nam jako Calum Hood wpadł na genialny pomysł, na który zgodzili się Twoi rodzice. W tym czasie wszystko zaplanowaliśmy i przygotowaliśmy, więc już otwórz tę kopertę bo nie wytrzymam presji.- nalegał Ashton.

Westchnąłem i rozerwałem brzeg papieru, powodując, że jej zawartość wysypała się na moje kolana. Otworzyłem usta i zrobiło mi się strasznie gorąco, kiedy dokładnie obejrzałem co dostałem od chłopaków.

-Czy to....- zacząłem, ale głos i się załamał.

-Tak jest kochany! Za dwa dni nasza wspaniała czwóreczka ma lot do Polski!- krzyknął radośnie Hood.

Szczerze się uśmiechnąłem, ale jedna sprawa mnie martwi.

-Jak my się tam dogadamy? I jak ją znajdziemy?- zapytałem.

-O język to się nie martw. Jakoś się dogadamy, a jak nie po angielsku, to Mike ma jeszcze jakieś tam rozmówki, więc on będzie się produkował.- zaśmiał się Calum, a Michael spiorunował go spojrzeniem.

-Jeśli chodzi o Sarę to powiem Ci, że masz szczęście bo przyjaźnisz się z tak zajebistą osobą jak ja.- Irwin wskazał na siebie.

-Poszperałem trochę w Internecie i wiem, że Sara nie nazywa się już Black tylko Wójcik, a mieszka w Poznaniu.- no chociaż coś.

Ucieszyłem się, że chłopaki o wszystkim pomyśleli i postanowili ze mną polecieć do Polski. Za dwa dni mamy lot, więc już dziś zacząłem się pakować, choć myślę, że dużą rolę w tym ma świadomość, że już niedługo zobaczę Sarę.

Dwa dni później

-Luke słońce pamiętaj by dzwonić i uważać na siebie.- mama jeszcze upominała mnie o wszystko, a ja już miałem dość i marzyłem by Ashton w końcu po mnie przyjechał.

-Mamo ja już nie mam trzynastu lat by nazywać mnie "słoneczkiem".- frustrowałem się.

-Synku. Dla matki zawsze będziesz jej słoneczkiem.- uśmiechnęła się przez łzy.

Myślałem, że zwariuję, ale nareszcie usłyszałem dźwięk klaksonu samochodu. Ash nareszcie!

-Na mnie już czas. Pa mamo.- przytuliłem rodzicielkę i opuściłem swój rodzinny dom, zabierając ze sobą wszystkie moje walizki.

-Ash, może pofatygowałbyś się i mi pomógł?- zapytałem chłopaka siedzącego w samochodzie.

-Mógłbym, ale tak fajnie się patrzy na Twoje cierpienie.

Pokazałem mu środkowy palec i zatargałem walizki na tylne siedzenia bo w bagażniku już nie było miejsca.

-Jedziemy!- krzyknął mi do ucha i ruszył.

Trzy godziny później

Siedzieliśmy już w samolocie i nadal śmialiśmy się z Michael'a, któremu podczas odprawy non stop coś piszczało choć jak to on twierdził wszystkie jego metalowe i elektroniczne rzeczy wylądowały w specjalnym koszyku. Później okazało się, że to kolczyk w brwi chłopaka, o którym zupełnie zapomniał, a już chciał robić ochroniarzom awanturę, że mają zepsuty sprzęt i bezpodstawnie go macają.

-Jak się czujesz?- zapytał mnie Calum.

-Dziwnie. Cieszę się, że ją zobaczę, ale co jeśli ona jest na mnie zła i nie chce mnie znać?

Calum wydawał się być zamyślony.

-To ją ogłuszymy, wywieziemy do Londynu i będziemy przetrzymywać dopóki się na Ciebie nie nawróci.- przedstawił swój plan.

Zaśmiałem się i poszukałem wzrokiem reszty. Mike siedział i czytał jakąś książkę, a Ashton zarywał do stewardessy. Czyli wszystko w normie.....Zaraz co?! MIKE CZYTA KSIĄŻKĘ?!

-Cal? Co robi Mike?- zaniepokojony zapytałem Calum'a.

-Czyta rozmówki polskie. Clifford stwierdził, że zostanie naszym tłumaczem.- parsknął śmiechem Hood.

Od Autorki:

Hej Kochani♥!

Przepraszam, że pierwszy rozdział taki krótki. Luke dostaje bilet na lot do Polski, Mike czyta, a Ash podbija do stewardessy O.O

Never Say Never l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz