Rozdział 2

14.3K 380 46
                                        

Czarne spodnie i beżowa koszula z długim rękawem czy granatowa spódniczka z białą koszulą? Na pierwszy dzień w pracy wybieram zestaw ze spodniami. Wygoda przede wszystkim, za to zrobię sobie lekko mocniejszy makijaż i podkręcę włosy , pierwsze wrażenie jest najważniejsze. To wszystko zajmuję mi około 40 minut.

Gdy jestem już ubrana , idę do kuchni i jem to co mi zostało z wczorajszej podróży, w końcu lodówka sama się nie uzupełniła. Wczoraj nie miałam siły, żeby zajechać do sklepu. Biorę wafle ryżowe do torebki i idę do samochodu, po pracy będę musiała zrobić zakupy. Tradycyjnie jadę z włączoną muzyką i patrze uważnie na drogę , tyle się słyszy o wypadkach. Trochę się stresuję, bo nie wiem co mnie czeka. Jeśli ludzie okażą się wredni, a relacje między pracownikami będą przypominały wyścigi szczurów?

Po 15 minutach jestem przed wielkim budynkiem, zaczynam odczuwać coraz większy stres.

Dobra Rose ogarnij się każdy przez to przechodzi. Mówienie do siebie w myślach niezbyt pomaga.

Powolnym krokiem wchodzę do nowoczesnego lobby. Ściany są białe, za to dodatki czarne przez co wnętrze wygląda schludnie, ludzie mnie mijają, zauważam recepcjonistke która się do mnie delikatnie uśmiecha. Wygląda na mój wiek, ma włosy związane w koka i czarna garsonke, więcej nie widzę bo biurko wszystko zasłania.

Podchodzę do niej z zamiarem poinformowania kim jestem i co tu robię, ale ona mnie wyprzedza.

-Hej, zapewne jesteś Rose Collins.- jest dobrze poinformowana -Widać zagubienie na twojej twarzy.- uśmiechnęła się do mnie życzliwie. Dobrze wiedzieć, że chociaż tym się wyróżniam, wspaniałe pierwsze wrażenie.

- Tak to ja- odpowiadam jej z uśmiechem- Dostałam tutaj staż i nie mam pojęcia od czego zacząć.- mam wrażenie, że chce mi dodać otuchy swoim uśmiechem.

-Zaraz Shane przyjdzie i ci wszystko pokaże, jest przełożonym , przełożonego szefa.-obydwie wybuchamy śmiechem. Zaczynam ją lubić, widzę że ma na plakietce napisane imię - Dastin.

-Dziękuję Dastin.- nie mam okazji juz nic powiedzieć bo widzę mężczyznę idącego w naszą stronę. Wygląda na zabieganego: czarne spodnie,biała rozpieta koszula i zmierzchwione włosy. Jest wysoki i dość przystojny, czarne włosy i niebieskie oczy , do tego dochodzi kilkudniowy zarost. Musze przestać się gapic.

-Cześć jestem Shane dzisiaj sprawuję funkcję twojego osobistego informatora- uśmiecha się, a ja od razu wiem , że nie jest sztywnym gburem.

-Hej jestem Rose i mam nadzieję, że nie będzie to droga przez mękę.- patrzy na mnie wesołym wzrokiem i wskazuje ręką prawy korytarz.

-Te wszystkie drzwi należą do księgowości co nas w ogóle nie interesuje, winda się zepsula, wiec na 8 piętro musimy wejść schodami.- patrzy wymownie na moje (na szczęście)niskie szpilki.

-Dam radę nie takie schody się pokonywało. - od razu przypominam sobie jak wracałam z imprezy w wysokich szpilkach, w których musiałam pokonać pół miasta, a to wszystko przez kłótnie z byłym chłopakiem, którego przyłapałam na lodziku ze znajomą z roku. Te wspaniałe wspomnienia z czasow studiów.
Nie mam szczęścia jeżeli chodzi o facetów.

Gdy dochodzimy na 8 piętro nogi mam jak z waty. Shane tłumaczy mi, że to nasze miejsce pracy , tu tworzą się wszelkie pomysły, które aby przejść muszą zostać zaakceptowane przez kierownika.

- A tu jest coś o czym każdy z nas marzy z rana i po godzinach- wskazuje na ekspres z kawą, która zapewne będzie  dla mnie wybawieniem w niedalekiej przyszłości.

Ludzie w pomieszczeniu spoglądają na mnie spod kartek, w których są jakieś notatki.

-To jest Rose Collins, nasza nowa stażystka, więc nie wykorzystujcie jej za bardzo. - Shane nagle zmienił ton na bardziej oficjalny. No tak przecież on tu tak jakby szefuje.

Po jego krótkim ogłoszeniu od razu wrócili do swoich zajęć.

-Rose możesz zanieść te papiery na 10 piętro, wystarczy, że przekażesz je Amandzie, a ona będzie wiedziała co z nimi zrobić.-patrzy na mnie błaganie. - Ja tu mam dużo roboty , a ty musisz się powoli przyzwyczajać.

-Jasne, już zanoszę.- wzięłam je od niego i ruszyłam do drzwi. Teraz wiem czemu tu panuje taki pośpiech, z tego co widzę za 2 dni na spotkaniu zarządu ma być przedstawiony projekt, chyba właśnie mam przyjemność trzymać go w ręku.

-Cholera !- zapatrzylam się na te "wspaniałe" kartki i wpadłam na kogoś. Ofiara dnia. Mówiłam o dobrym pierwszym wrażeniu ? Moje zostało juz pogrzebane. Spoglądam w zielone oczy mężczyzny, którego strtowałam i zatyka mnie. Czy to jest jakaś agencja modeli? Podaje mi rękę a ja mogę się mu bardziej przyjrzeć. Jest bardzo wysoki, ma loki do ramion, jasną niebieska koszule a na to czarną marynarkę. Aż mi się robi gorąco od patrzenia. No właśnie znowu się gapie. To nie w moim stylu.

-Bardzo Cię przepraszam to mój pierwszy dzień tutaj i zagapiłam się na papiery. - jego wzrok jest utkwiony w kartkach które mi wypadły.

-Nic się nie stało, wiem co z nimi zrobić , możesz wracać do pracy.- mówi pewnym siebie tonem. Ta seksowna chrypka, on cały jest seksowny. Rose zagadaj do niego, znowu  mówię do siebie w myślach grr.

-Jestem Rose - podaję mu rękę, na którą spogląda i od razu ściska

-Harry.- spojrzał na mnie ze zdziwieniem i odszedł. Czy ja zrobiłam coś nie tak? Może miał zły dzień, ale dlaczego te kobiety obok tak się na mnie dziwnie gapią. Nie potrzebnie do niego zagadywałam, ja to zawsze muszę zaliczyć jakaś wpadkę.

Weszłam z powrotem do pokoju, w którym nie zastałam Shane'a tylko jedną dziewczynę.

-Hej gdzie się podziała reszta?- spytałam ją siadając na przeciwko jej biurka.

-Poszli na przerwę na lunch - spojrzała na zegarek który wskazywał 11. Szybko czas leciał.
- Jestem Allie- podała mi dłoń.

-Rose- uśmiechnęłam się do niej, podałam swoją rękę i od razu przypominał mi się Harry. Ciekawe czym się tu zajmuje.

-Allie jaki jest nasz szef?- spytałam uświadamiając sobie , że nic nie wiem o moim pracodawcy. Allie wydała się zmieszana. Nie lubię wnikać w czyjeś życie, interesuje mnie tylko ogólny zarys osobowości.

-Hmm ciężko powiedzieć , bo jest bardzo oficjalny w stosunku do pracowników, czasami tu wpada i patrzy co tworzymy, nie pozwala wchodzić sobie na głowę, jest młody i przystojny, ale głowę ma na karku. Nie masz co liczyć na romans z nim- zaśmiała się ,a ja po chwili do niej dołączam. Romans szefem bardziej pasuje mi do mdłego romansidła, albo czegoś w wersji kontynuacja losów Anastasi Steel.  Po spojrzeniu na pomieszczenie i dziewczynę zaczynam mieć nadzieję, że mi się tu spodoba.

____________________________________
Powolutku zaczyna się rozkręcać.

Chance || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz