Rozdział 20

9.2K 268 20
                                        

To był ten dzień, którego tak bardzo się obawiałam, moja pierwsza wizyta u psychologa. Nie chciałam tam iść, ale Harry mnie namawiał, uważał, że mi to pomoże. Nie mogłam się na niczym skupić, w pracy siedziałam jak na szpilkach, spotkanie  miałam umowione na 16, wiec z każdą kolejną godzina stresowałam się coraz bardziej. Na lunch nawet nie poszłam, bo i tak bym nic nie zjadła, Allie jest na mnie zła, że nie chce jej powiedzieć co się ze mną dzieje i czemu tak dziwnie się zachowuje, poszła razem z Shanem, zostawiając mnie samą w biurze, co mi odpowiadało. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam przeglądać różne strony internetowe.

Podniosłam głowę, gdy usłyszałam, że ktoś wchodzi.

-Hej, jak się czujesz? - Harry niepewnie usiadł na krześle obok. W ciągu ostatnich 4 dni dawał mi "przestrzeń", abym mogła być pogrążona w swoim świecie. Cieszyłam się, że idzie ze mną na wizytę, sama na pewno bym nie poszła.

-Żołądek podchodzi mi do gardła, tak bardzo się stresuje.- patrzyłam w jego szmaragdowe oczy, zazdroszczę mu, sama bym takie chciała.

-Rosie spokojnie to tylko ja, nie musisz się stresować.- rozkłada ręce i puszcza mi oczko posyłając szeroki uśmiech. Zaczynam się śmiać, ten to potrafi poprawić humor. Kręcę głową rozbawiona i go popycham. Na jego twarz wkrada się przerażenie. Nie zdążył złapać równowagi i poleciał do tyłu na podłogę. Wybuchłam śmiechem widząc jego minę.

-Proszę przestrzegać zasad BHP, dopiero co siniaki mi zeszły, a już kolejne się pojawią.- miał rację jego twarz po walce z Oliverem wróciła do poprzedniego stanu. Podniósł się i ponownie usiadł na krześle tym razem dalej.

-Nie moja wina, że jesteś taką sierotka, która w miejscu nie może usiedzieć.- udaje obrażonego, ale po chwili się ożywia.

-Czy ty nie powinnaś teraz czegoś jeść?- podpiera głowę ręką i patrzy na mnie, czuję, że robi mi się gorąco, przez jego spojrzenie.

-Jak coś zjem to zwymiotuję.- zdecydowanie nie miałam ochoty na jedzenie.

-Cholera aż tak źle nie wyglądam, żeby wymiotować na mój widok.- pokręcił głową, coś ma za dobry humor.

-Torba na łeb i będzie dobrze.- puściłam mu oczko. Ten rozbawiony chwycił papierową torbę i założył na głowę.

-Teraz lepiej? - spytał, a ja nie mogłam przestać się śmiać, byłam tak rozbawiona, że nie zauważyłam kto wszedł do środka.

-Co tu się do cholery dzieje?- Charles stanął przed moją i Harry'ego osobą, tylko biedny nie wiedział kim jest człowiek z torbą na głowie, co mnie tylko bardziej rozbawiło.

-Co cie tak śmieszny, a ty idioto przestań się wydurniac i wracaj do roboty.- był wkurzony, chwycił torbę do góry i zamarł. Ja zakrylam dłońmi uśmiech.

Harry starał się zachować poważną minę, ale widziałam, że kąciki ust szły mu do góry.

-No cóż teoretycznie przerwa jeszcze trwa, a kto jak kto, ale ty nie powinieneś mi wyznaczać godzin pracy.- mówił ze stoickim spokojem. Charles cały zbladł.

-Bardzo pana przepraszam, nie miałem pojęcia, że to pan. Naprawdę proszę mi wybaczyć.- był taki spanikowany, należało mu się, czasami bywał takim chamem.

-Nie rozumiem czemu tak się uniosłeś, nie ty tu jesteś szefem.- wow Styles 100% powagi. Biedny Charles tylko pokiwal głową, Harry puścił mi oczko i wyszedł.

-Mogłaś mi powiedzieć, że to jest on.- rzucił oskarżycielskim tonem.

-Mogłam? Nie miałam jak, bo zaczęłes się sapać, masz chociaż nauczkę.- ciągle chciało mi się śmiać, dzięki tej sytuacji zapomniałam o stresie.

Chance || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz