Rozdział 17

8.7K 269 13
                                    

Harry POV.
Wyszedłem nieźle wkurwiony z jej domu. Jak ten chuj mógł coś takiego zrobić? Byłem pewny, że Rose nie zgłosi tego na policję, czuję się bezsilny. Najchętniej zabiłbym tego dupka. Żeby pozbyć się emocji uderzyłem z całej siły w pobliski śmietnik. Chodziłem w koło po dworze zastanawiając się co mogę zrobić, jak jej pomóc.

Jak pójdę z tym na policję to mnie znienawidzi, ale on musi ponieść karę za swoje czynny i trzeba ostrzec inne dziewczyny przed takimi jak on. Westchnąłem zrezygnowany i wsiadłem do samochodu. Moja dobra znajoma pracuje w wydawnictwie, gdybym ją poprosił mogłaby wydać artykuł, który skłoniłby do refleksji i ostrzegł przed tego typu zagrożeniem. Tylko, że to nie ukara Liama.

Postanowiłem zadzwonić do mojego przyjaciela, który ma kontakty z federalnymi. Mógłby mi sprawdzić tego chuja, może za coś innego da rade go wsadzić do pierdla. Wybrałem numer Louisa i czekałem aż odbierze.

-Proszę proszę kto tu się odezwał.- mogłem usłyszeć po głosie, że ma dobry humor.

-Mam do ciebie wielką prośbę. Sprawdziłbyś mi takiego typa?- byłem pewny, że się zgodzi.

-Harry Styles zawsze dzwonisz, gdy czegoś chcesz. Umówiłbys się raz na piwo i mecz. Ewentualnie na jakieś panienki.- temu tylko jedno w głowie.

-Piwo zawsze, ale najpierw musisz mi pomóc. To bardzo ważne szukam czegoś na Liama Spectora.

-Eh dobra jak coś znajdę dam ci znać. Zmieniając temat słyszałem, że niezłą szopkę wczoraj odstawiłeś. Kiedyś łamacz serc teraz kieliszków.- mimowolnie zaśmiałem się na jego słowa.

-Oliver Queen.- powiedziałem i nastała cisza.

-Czego znowu chce?

-Narazie niczego, chociaż nie mam pewności.- westchnąłem.

Pogadaliśmy jeszcze chwile, gdy znalazłem się pod redakcją zalał mnie stres. Rzadko kiedy się o coś martwiłem. Bałem się, że Rose będzie miała mi za złe, że ingeruje w jej sprawy. Wszedłem do budynku i udałem się na piętro, w którym pracuje Linda. Kiedyś się z nią przespałem, ale to było na studiach. Na szczęście nie wypominamy sobie tego i utrzymujemy całkiem przyjacielskie stosunki.

Zastałem ją jak siedziała przed komputerem, zapewne pracowała nad nowym pomysłem.

-Hej.- zaskoczyłem ją, po chwili na jej twarz wkradł się uśmiech. Wstała i przytuliła mnie na powitanie.

-Hej przystojniaku co cię do mnie sprowadza?- usiadłem na krześle obok.

-Mam pomysł na artykuł, który przestrzegłby młode dziewczyny przed niebezpieczeństwem.- była zdziwiona, w końcu nigdy nie zależało mi na takich rzeczach.

-Wow Styles zadziwiasz mnie, myślę, że lokalna gazeta ma zbyt mały zasięg.- oznajmiła, ale mi o to chodziło, chciałem, żeby ten pacan wiedział, że ktoś wie o tym co zrobił.

-Dobra mów o jaki problem ci chodzi.- chwyciła zeszyt i długopis.

-Moją przyjaciółkę spotkało coś strasznego. Jej były chłopak szantażował ją jej intymnymi materiałami, nachodził w domu i pracy. Chciał, aby z niej zrezygnowała.- opowiedziałem całą resztę, dziewczyna była tym poruszona.

-Poszła z tym na policję?- spytała

-Właśnie o to chodzi, że nie chce iść. Wstydzi się i boi, w tym artykule musisz nakłonić ofiary gwałtu, aby nie bały się zeznawać przeciwko oprawcy.- serce mnie bolało na samą myśl co czuje teraz Rosie. Wyciągnąłem telefon i napisałem do niej SMSa. Linda kończyła pisać ostatnie notki.

-Chcesz jej pomóc tym artykułem, ale może mieć to odwrotny skutek.- wiedziałem o tym, pokiwałem głową.

Linda obiecała, że w przeciągu tygodnia opublikuje to w gazecie. Martwiłem się nie dostając żadnej odpowiedzi od Rose. Wybrałem jej numer i czekałem na połączenie. Od razu mnie rozłączyła i napisała, że wszytko jest okej. Wiedziałem,że nie jest, ale nie mogłem się narzucać, myślę, że chce pobyć sama.

W drodze do domu zastanawiałem się nad tym co skłoniło tego idiotę do takiego czynu. Z tego co dziewczyna mi mówiła byli dość długo razem i podobno ją kochał, ale jaki kochający facet tak postępuje? Kiedy tylko przekroczyłem próg moich drzwi, mój pies Lili skoczyła na mnie. Uśmiechnęłem się na widok tego dzikusa, mam ją od szczeniaka. Wypuściłem psine na dwór i czekałem aż załatwi swoje potrzeby. Swoją drogą ciekawe czy Rose lubi psy. Tak mało o niej wiem, jej uśmiech rozmiękcza moje serce, wygląda tak uroczo kiedy się rumieni. Nie wierzę, że zwykła dziewczyna tak zamieszala mi w gowie.

Pod wieczór Louis zadzwonił do mnie informując, że Liam ma problemy z narkotykami. W mojej głowie pojawił się nowy pomysł.

Rose POV.
Kiedy już przestałam płakać wybrałam numer do mamy, aby poinformować ją, że nie przyjadę.

-Hej mamus.

-Rosie gdzie ty jesteś powinnaś juz u nas być, myślałam, że coś się stało.- była zmartwiona, w jej głosie słyszałam troskę. Czułam , że łzy zbierają się w moich oczach.

-Mamo bo ja nie przyjadę. Rozchorowałam się, biorę sobie tydzień zwolnienia chorobowego.- czułam się okropnie okłamując ją, ale przecież nie powiem jej co się stało, zawiodłabym ją. Czuję się tak bezwartościowo.

-Kochanie wszytko dobrze? Słyszę po twoim głosie, ze jesteś zmartwiona.- nie sądziłam, że to będzie takie trudne.

-Tak to przez chorobę tak brzmie.- uwierzyła, więc odetchnęłam z ulgą. Gdy tylko skończyłam z nią rozmawiać dostałam SMSa.

Rosie jak się czujesz ? Martwię się o ciebie :(
H.

Nie miałam ochoty mu odpisywać. Wysiliłam się jeszcze na wiadomość do Allie, gdzie poinformowałam ją, że jestem chora. Wcisnęłam jej taką samą bajeczke jak mamie. Było jej przykro, że została skazana na tydzień nudy jak to określiła i życzyła mi szybkiego powrotu do zdrowia. Nagle telefon zaczął dzwonić a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Harry'ego. Automatycznie odrzuciłam połączenie, nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nie miałam ochoty na jakikolwiek kontakt z mężczyznami. Odpisałam mu na wcześniejszego SMSa, aby dał mi spokój. Byłam pewna, że będzie mnie namawiał żebym zeznawała, ale ja już postanowiłam, że tego nie zrobię. Nie chcę żeby ktokolwiek się o tym dowiedział.

Cały dzień kręciłam się po domu bez jakiegokolwiek celu. Pod wieczór Oliver zaczął do mnie dzwonić. Wiem, że go źle wczoraj potraktowałam, mimo braku chęci odebrałam połączenie.

-Halo.

-Hej Rose chciałem porozmawiać o wczorajszym wieczorze.- moje ciało ogarnął stres.

-Oliver uważam, że nie ma o czym rozmawiać. Po prostu byłam pomocna i pomogłam mu z raną.

-Nie uważasz, że to dziwnie wyglądało z mojej perspektywy? Ktoś inny mógł mu pomóc, przecież były służby medyczne. Znikneliscie na dobrą godzinę robiąc dziwne zamieszanie. Czułem się bardzo niezręcznie.- rozumiałam go, przyszliśmy razem a ja go zostawiłam, ale przecież to nie była moja wina, teoretycznie nie zrobiłam nic złego bo nie byliśmy razem.

-Przepraszam , ale nie czułam się zobowiązana do trwania u twego boku przez cały wieczór, zresztą nie powinieneś mi robić z tego powodu wyrzutów.- w słuchawce zabrzmiała głucha cisza, wiec się rozłączyłam. Jestem taka beznadziejna... ranie ludzi, ale sama też zostałam zraniona i to przez osobę której kiedyś ufałam. No tak ludzie, którym ufamy ranią najmocniej.

____________________________________
Zaskoczyłam was chociaż trochę ?

Chance || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz