Rozdział 30

6.4K 211 23
                                        

Rose POV.
Po kolacji panowała dziwna atmosfera, byłam zdezorientowana, nie wiedziałam, że ojciec miał wcześniej inną firmę, Harry'ego wyznanie o wytworni muzycznej zbiło mnie z tropu, nic wcześniej o tym nie wspominał. Jeszcze ta informacja, że nie wszytko stracone, zdecydowanie za dużo jak na jeden wieczór.

Aktualnie zmywalam naczynia, kiedy mama weszła do kuchni. Stała obok i przyglądała się mojemu sprzątaniu. Nie wiedziałam czego ode mnie oczekiwała.

-Pamiętasz kuzyna Teda i jego młodszą siostrę Beatrice?- zaprzestałam wykonywanej czynności, aby skupić się na tym co chce mi przekazać.

Lubiłam Teda był 3 lata ode mnie straszy, jego siostra jest w moim wieku i szczerze jej nienawidzę. Zawsze próbowała uprzykrzyć mi życie. Na spotkaniach rodzinnych udawałyśmy słodkie kuzyneczki, ale w pokoju obok toczyłyśmy bitwę na warkoczyki. Pózniej pojawiła się rywalizacja. Poszła na Harvard, ale wyleciała, co bardzo mnie uciszyło. Z tego co słyszałam od jej brata, to prowadzi beztroskie życie.

-Tak mamo pamietam.- odpowiadam na jej pytanie trochę zbyt podniesionym głosem, przez co marszczy brwi zdziwiona moją reakcją.

-Beatrice przyjeżdża do Nowego Yorku na trochę, chce poznać miasto, zaproponowałam, że ją oprowadzisz.- czuję jak krew zaczyna się we mnie gotować, mimo to zachowuje normalny wyraz twarz i złośliwie sie uśmiecham.

-Moze jeszcze mam ją tu przenocować na ten czas?- pytam sarkastycznie, ale mama sie nie orientuje, zaczyna sie szeroko uśmiechać.

-To by było wspaniałomyślne z twojej strony, zaoszczędziła by pieniądze,wiecej czasu razem bardziej was zbliży. Pogadaj o tym z Haroldem.- po moim trupie, mowię sobie w myślach.

-Mamo to jest Harry i nie sądzę, że będzie to dobrym pomysłem.- jeszcze nie oszalałam, żeby dzielić łoże z wrogiem.

-Jesteś niemiła, od rodziny się nie odwraca.- gdyby to jeszcze była bliska rodzina. Nie chcąc tego słuchać opuszczam ją bez słowa. Nie mam zamiaru zaczynać kłótni.

Idę do salonu, gdzie siedzi mój ukochany brunet. Jest zamyślony, w dłoni trzyma szklankę z żółtym napojem. Musi zapewne analizować rozmowę z moim tatą. Siadam obok niego.

-Co zamierzasz?- pytam, zakładając, że ma juz jakiś pomysł.

-Pojadę jutro do Pearson Hardman i spotkam się z tym adwokatem, w najgorszym wypadku skończy się ugodą z Queenami, czego nie chcę.

-W takim razie czego chcesz?

-Żeby ten kutas do końca życia oglądał więzienne kraty.- skierował spojrzenie na mnie, był wściekły i mówił poważnie. Pokiwałam głową, czułam, że to bedzie długa walka.

Tydzień pózniej...
Siedziałam w domu jak na szpilkach, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, Harry właśnie prowadził rozmowę z prawnikiem, który miał przekazać jakieś papiery Oliverowi. Wiem jedynie, że jak tego nie podpisze to sprawa przeniesie się do sądu, bo Hazza wyraźnie zaznaczył, że nie chce ugody.

Przez ostatni czas chodził zmartwiony, ale zdeterminowany. Moi rodzice wrócili już następnego dnia wieczorem co bardzo mnie cieszyło. Praktycznie mogę stwierdzić, że ich przyjazd był wielką katastrofą, o ile tata dogadywał się z Harrym to mama ze mną toczyła walkę o "kochaną" Beatrice. Skończyło się na tym, że opłacę jej hotel na tydzień. Ma przyjechać za 2 dni, sama myśl o tym doprowadza mnie do szału.
Oczywiście, żeby moich zmartwień było mało to Allie kompletnie zaczęła mnie zlewać. Ma żal, że odeszłam z pracy i nie poświęcam jej swojej uwagi. Kontakt nam się zaczął urywać przed moim wyjazdem do LA. Miałam ją za przyjaciółkę, ale najwyraźniej się myliłam.

Harry POV.
-To jest śmieszne.- oznajmił Oliver czytając papiery, wiedziałem, że wygram dlatego byłem spokojny.

-Jak pan nie podpisze to sprawę przeniesiemy to sądu, gdzie wyjdą wszystkie przekręty pana ojca.- poinformował go Harvey, mówiono o nim, że jest tu najlepszym graczem, nigdy nie przegrał sprawy. Cholernie dobry i drogi. Dogadaliśmy się, że jak odzyskam firmę, zostanę jego stałym klientem. Ja mu przynoszę zysk, jak coś bedzie nie tak, on się tym zajmie.

-To jest szantaż?!- burzy się młody Queen.

-Realia.

-Mam się zgodzić na to, że wszytko wróci do stanu sprzed fuzji? Stracić stanowisko i kontrakt?!- był niezle wkurzony co tylko wywołało moj uśmiech. -Pierdolcie się.- wstał i rzucił papierami, jego prawnik ruszył za nim, nie okazał sie zbyt pomocny.

-No to idziemy do sądu.- westchnęłem.

-Niekoniecznie, ma jeszcze 3 dni, żeby zmienić decyzje. Ojciec nie pozwoli mu się sądzić, każdy głupi wie, że nie ma szans na wygraną.- spojrzałem na mężczyznę, był pewny siebie, facet z ambicją w drogim garniturze. Podałem mu dłoń żegnając się.

W domu opowiedziałem wszystko Rose, jednak ona była gdzieś daleko myślami, dopiero jak leżeliśmy w łożku powiedziała o co chodzi.

-Muszę mojej kuzynce pokazać miasto, przyjeżdża po jutrze.- jej głos wskazywał na to, ze nie za bardzo ją lubi.

-Czemu akurat ty?- przytuliła się mocniej mojego torsu, zacząłem bawić się jej włosami.

-Mama mnie w to wrobiła, już wystarczy, że musiałam jej znaleźć jakiś hotel, to będzie najgorszy tydzień w moim życiu.- tak myślałem, że pokłóciła się z mamą.

-Przecież nie musisz z nią spędzać całego czasu.

-Proszę cię nie rozmawiajmy o tym.- pokiwałem głową, nie chciałem jej bardziej denerwować, wiec odpuściłem. Byłem pogrążony w swoich myślach, słyszałem po oddechu dziewczyny, że zasnęła. Mnie ciagle męczyło przeczucie , że coś pojedzie nie tak ze sprawą firmy. Nawet widok śpiącej Rose nie mógł mnie uspokoić.

________________________Przepraszam, że tak późno dodaje i do tego taki krotki. Brak czasu mnie ogranicza :( następny będzie dłuższy :) Beatrice trochę namiesza u Harry'ego i Rose ;)

Chance || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz