Rozdział 24

9.2K 334 38
                                    

*u góry zdjęcie Rose z Lili :)

-Wstajemy śpiochu, chyba, że ktoś chce się spóźnić do pracy.- mruknęłam w poduszkę i przewróciłam się na drugi bok. Harry szybkim ruchem zdjął ze mnie pościel, przez co poczułam chłód.

-Daj mi spokój.- jęczę i zwijam się w kłębek. Tak bardzo chcę mi się spać.

-O nie, tak to się nie bawimy.- mruczy i zaczyna mnie łaskotać, rzucam się na łóżku, nie mogąc powstrzymać śmiechu.

-Błagam przestań, już wstaję hahaha.- mówię przez śmiech. Mężczyzna mnie obejmuje i całuje w policzek.

-Jesteś taka słodka z rana. Mała złośnica.- daje mu szybkiego buziaka i wyrywam się z objęć.

-Musze zabrać samochód spod starego mieszkania.- oznajmiam mu i narzucam na siebie jego koszulę z wczoraj.

-Zawieźć cie po pracy?- pyta i dosłownie pożera mnie wzrokiem. Kręcę rozbawiona głową.

-Nie, przejdę się i tak musze zajść do fryzjera obok.- marszczy brwi. Przed wyjazdem do rodziców umówiłam się na wizytę.

-Co planujesz z nimi zrobić?- dotyka mojego rozwalonego koczka.

-Jeszcze nie wiem.- wzruszam ramionami. Planuje je rozjaśnić, w ciemnym kolorze wyglądam ponuro.

-Co chcesz na śniadanie? Dobra już wiem.- uśmiecha się szeroko, nie zdążyłam pomyśleć co chcę zjeść, ale widzę,że Harry wie lepiej na co mam ochotę.

Idę do swojego pokoju po ubrania. Wybieram czarną bluzkę w kolorowe wzorki i klasycznie czarne spodnie. Udaję się do łazienki, aby wziąć prysznic. Bardzo ładnie dom został urządzony, ciekawe czy sam się tym zajął czy skorzystał z rad projektanta. Ciężko jest mi uwierzyć w to co się wczoraj stało. Oczywiście niczego nie żałuję, jestem szczęśliwa z obrotu zdarzeń. Moim jedynym zmartwieniem jest to jak zareaguje ludzie z pracy, kiedy dowiedzą się, że coś więcej nas łączy. Bo łączy tak? Przecież powiedział mi wczoraj co do mnie czuje. Nie będziemy się przecież ukrywać. Gorący prysznic odpręża moje ciało, po wyjściu szybko się ubieram i robie delikatny makijaż. Włosy zostawiam rozpuszczone.

Kiedy wychodzę z łazienki Lili do mnie podchodzi i zaczyna się witać. Jest przesłodka, do moich nozdrzy dociera zapach naleśników. Po cichu wchodzę do kuchni, staje i przyglądam się jak Harry smaży śniadanie. Nie wiedziałam, że umie gotować. Nie powiem miło się patrzy. Podchodzę do niego najciszej jak potrafię i przytulam od tyłu. Lekko się napina zdziwiony, ale po chwili się rozluźnia.

-Nie ładnie tak brać kogoś od tyłu.- puszcza mi oczko, a ja kręcę głową na jego dwuznaczną wypowiedź.

-Co to za dzień dobroci?- wskazuję na naleśniki.

-Nie mogłem przeboleć, że wczoraj jadłaś gotowce.

-Co ty masz do gotowych dań.?- wyciągam talerze i kładę na stole.

-To sama chemia, lepiej samemu przygotować.- nakłada jedzenie a ja polewam je sosem czekoladowym. Harry siada na przeciwko i patrzy na mnie.

-Nie otruję się?- pytam rozbawiona, kręci głową. Biorę pierwszy kęs.-To jest dobre!- krzyczę z pełną buzią co wywołuje jego śmiech.-Harry powinieneś pójść do master chefa.- oznajmiam mu z poważną miną. To są najlepsze naleśniki jakie kiedykolwiek jadłam.

-Byłem, nie przyjęli mnie.- żartuje. Zatracam się w posiłku.

-Nie mogę się ruszać.- mówię kiedy udajemy się w stronę samochodu.

-Po takiej ilości tez bym ledwo chodził.- szturcham go w ramię.

-Nadrabiam za wczoraj.

-No straciliśmy wczoraj dużo energii.- puszcza mi oczko,a ja spalam buraka. Mimo wszystko niezręcznie mi o tym rozmawiać.

Chance || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz