Rozdział 10

10.7K 327 66
                                    

-Myślę, że mu się podobasz- Allie wyrwała mnie z zadumy.

-Komu?- palnełam wogóle jej nie słuchając.

-Ziemia do Rose! Właśnie cię informuje, że jestem w ciąży a ty mnie zlewasz.

-Co !? Z kim?- wytrzeszczyłam oczy w zdziwieniu.

-Z tobą. A teraz skoro skupiłaś na mnie uwagę, to mówię, że podobasz się Harry'emu w innym przypadku by cię olewał.- patrzyłam na nią w oczekiwaniu, że zaraz wyskoczy z tekstem, że mnie wkreca, jednak nic takiego nie nadeszło.

-Najpierw mi mówisz, że nie romansuje z pracownikami a teraz twierdzisz, że mu się podobam. Zdecyduj się kobieto.- przybiła sobie ręką w czoło.

-No właśnie przez te jego zasady, może nic z tego nie wyjść i będzie dupa.- niczym nowym mnie nie zaskoczyła. Nagle się ożywiła i klasnęła w dłonie.

-Zacznij się z kimś spotykać, może wtedy sobie uświadomi co traci.- była dumna ze swojego pomysłu.

-To nie dla mnie, zresztą nie chcę mi się szukać nowych miłości.- westchnęłam zrezygnowana.

-Jak uważasz, ale pamiętaj : zazdrosny facet, to zakochany facet.- puściła mi oczko i ruszyłyśmy do pracy. Nasza przerwa trwała zdecydowanie za długo, co Charles skomentował. Jak ja tego pacana nie lubię, swoją drogą nie otrzymałam tego rachunku z pralni za jego "drogie" spodnie.

Godziny leciały strasznie wolno, a mój żołądek prosił o jedzenie. Z nudów zaczęłam tworzyć kolejną część Avatara w myślach.

-Rose dzisiaj zostajesz dłużej, aby mi pomóc w papierowej robocie.- Shane oznajmił to niczym kat. Błagam zabijcie mnie. Dochodziła 15 a ja nie mam pojęcia o której stąd wyjdę.

Gdy reszta skończyła prace zostałam z człowiekiem, który odebrał mi szybki powrót do domu.

-Gdyby twoje spojrzenie mogło zabijać leżał bym martwy juz od dwóch godzin.- uśmiechnął się do mnie podając kolejne papiery.

-Czemu my to musimy sprawdzać ? Księgowi są od tego.- włączyła mi się strona marudnego dziecka.

-Bo Harry mnie o to poprosił, a ty jeśli chcesz dostać wypłatę za wczorajszy wolny dzień musisz mi pomóc.- odparł przerażony widząc kolejne kartki z liczbami.

-Jestem pełna zapału, a raczej będę jak zrobię kawę. Tez chcesz?

-Jasne, coś czuję, że szybko stąd nie wyjdziemy.- przejechał ręką po włosach.

Zaczęłam robić nasze kawy. Po chwili napój był gotowy. Usiadłam przy biurku, wyciągnęłam kalkulator i zaczęłam sprawdzać czy wszystko się zgadza. Shane się nie odzywał, był skupiony na pracy, chciał szybko skończyć zresztą nie tylko on.

Po 3 godzinach katorgi stwierdziliśmy, że na dzisiaj koniec i jutro wcześniej przyjdziemy, aby dokończyć.

-Dobra Rose dzięki za pomoc, a teraz uciekaj do domu bo zaraz mi tu padniesz.- uśmiechnęłam się na jego słowa. Przytulilismy się na pożegnanie i każde poszło w swoją stronę. Ja ruszyłam do recepcji, aby przeprosić Dastin za poniedziałek. Jakież było moje zdziwienie gdy zastałam Harry'ego czekającego aż dziewczyna coś znajdzie.

Był wkurzony, rozpiął trzy guziki od koszuli, włosy miał zmierzchwione a dłonie zaciśnięte w pięści. Przygryzał wargę.

-Hej.- powiedziałam cicho. Odwrócił się w moją stronę.

-Cześć.- rzucił szybko i oschle,po czym wrócił wzrokiem do dziewczyny.

-Ileż można szukać tych pieprzonych papierów!?- tak złego go jeszcze nie widziałam.

Chance || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz