Rozdział 5

11.4K 365 55
                                        

Jadłyśmy nasz lunch w ciszy. Grzebałam widelcem w sałatce, aby oderwać myśli. Jak mogłam nie ogarnąć dla kogo pracuję, owszem nazwisko pracodawcy kojarzyłam, byłam pewna, że to starszy człowiek w eleganckim garniturze. Jak mam teraz rozmawiać z Harrym bez dziwnego uczucia dystansu, który jest tu jak najbardziej wskazany ? Przez to wszystko mam nieprzyjemny ścisk w żołądku.

-Rose skoro nic takiego się nie stało, to przestań się zamartwiać. Może mu pasowało jak się przy nim zachowywałaś, dlatego cię nie upomniał.- niebieskie oczy Allie wpatrywały się we mnie. Może miała racja, ale nie zmienia to faktu, że czułam się mało profesjonalnie.

-Jaki on jest, no wiesz kiedy nie jest taki oficjalnie perfekcyjny ?- zaśmiałam się na pytanie blondynki. W firmie muszą znać jego sztywną stronę, która jest mało przyjazna.

-Szczerze to jest zajebisty, normalnie żartuje, uśmiecha się...

-Oww komuś ktoś wpadł w oko- Allie nie pozwoliła mi dokończyć. Fizycznie to oczywiste, że mi się podoba, ale od razu przypominają mi się zakupy z jego koszyka.

-Ten ktoś jest raczej zajęty.- gdy to mówię blondynka się krzywi.

-Nie słyszałam, żeby kogoś miał, a uwierz plotki w tej firmie rozchodzą się szybciej niż  modliszki z zamordowanymi partnerami.- gdy to powiedziała dostałam ataku głupawki, nie mogłam przestać się śmiać na jej kreatywne porównanie.

-To mówisz, że prezerwatywy kupuje na zapas? - odpowiedziałam ze łzami w oczach. Teraz brzuch mnie bolał od śmiechu.

-Pewnie jakaś modeleczka na jedną noc. Zero zobowiązań itp.- mówiąc to zmarszczyła brwi, po chwili jej oczy się rozszerzyły a twarz ożyła.

-Rose idziesz dzisiaj z nami na imprezę. Ja i Dastin, ta z recepcji, wybieramy się do 7club, musisz z nami pójść, nawet nie przyjmuję odmowy.- rzuciła mi wyzywające spojrzenie. W sumie lubię dobrą zabawę i będę miała okazję lepiej poznać miasto i może kogoś poznam. Tak zdecydowanie się z nimi wybiorę.

-Allie Winker to będzie dla mnie przyjemność wyrywać razem z wami przystojniaków.- puściłam jej oczko.

-Tylko, że Dastin będzie wyrywać laseczki.- powiedziała lekko zakłopotana. Jestem osobą tolerancyjną, więc jej orientacja mi nie przeszkadza.

-Czyli więcej ciasteczek dla nas.- uśmiechnęłam się do koleżanki, jej twarz odzyskała energię i odesłała mi szeroki uśmiech.

Dzięki tej rozmowie zapomniałam o niezręcznej sytuacji z Harrym. Po skończonym lunchu udałyśmy się do biura. Humor mi dopisywał, nie mogłam się doczekać dzisiejszego wieczoru. Swoją pracę skończyłam o 16 i udałam się na parking. Dopadł mnie stres i nie z powodu spotkania szefa, tylko z powodu wielkości podziemnego parkingu. Tu było ponad sto samochodów. Jak miałam znaleźć ten właściwy. Swój wczoraj zaparkowałam na chodniku i nie miałam tego problemu co teraz.

Poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Panika dopadła moje ciało i odruchowo się obróciłam, aby przywalić napastnikowi w twarz. Zebrałam całą swoją siłę do prawej pięści i wymierzyłam cios. Mężczyzna zachwiał się do tyłu. Cieszyłam się, że udało mi się obronić dopóki nie zobaczyłam kogo uderzyłam.

-Boże Harry ! Ja cię tak bardzo przepraszam, myślałam, że ktoś chciał mnie napaść. Bardzo cie boli ? Iść po lód? Przepraszam. - mówiłam spanikowana, nie zdając sobie sprawy nad bezmyślnością swoich słów. Harry powoli wracał do pozycji pionowej.

-Tak Rose zaraz lód spadnie z sufitu i wtedy będziesz mogła mi go podać.- odpowiedział z sarkazmem, był lekko zły, nie dziwię mu się. Chwyciłam jego twarz w dłonie, aby ocenić szkody. Oj będzie duży siniak pod okiem. Zrobiło mi się głupio.

-Chociaż samoobrone masz opanowaną- powiedział po chwili z delikatnym uśmiechem. Uspokoiłam się.

-Zaczynam cię podejrzewać o niepoczytalność. Wylewasz kawę na spodnie największego buca, chodzisz z jednym obcasem, bijesz niewinnego człowieka, tylko nie wiem co wyraża podarta bluzka.- patrzy się na mnie z głupim usmieszkiem. Skąd on wie o akcji z Charlsem? Cholera myślałam, że nie widać tej dziury.

-To wszystko w ramach buntu. Skąd wiesz o moim małym wypadku z kawą?- spytałam zaskoczona.

-Ściany mają uszy, a takie wieści rozchodzą się szybciej niż młode pary w dzisiejszych czasach.- jego porównanie jest dobre, ale Allie lepsze. Znowu uderza mnie świadomość, że to mój szef.

-A czy za pobicie pracodawcy są jakieś represje?- spytałam już mniej wesoło. Jego twarz pokazywała zdziwienie, ale po chwili się uśmiechnął.

-Rose czyżbyś wreszcie zainteresowała się poznaniem personelu?- spojrzał na mnie, po czym wskazał ręką,w którym kierunku się udajemy.

-Tak trochę mi głupio, że nie wiedziałam dla kogo pracuję. Dobra bardzo mi głupio.- mój wzrok był skierowany na podłogę.

-Od początku wiedziałem,że nie wiesz kim jestem, więc to moja wina bo nie raczyłem cię uświadomić. Jesteś jedną z nielicznych osób tutaj, które ze mną normalnie rozmawiają, to w sumie miłe.- kiedy to mówił zdawał się być lekko zmieszany. Dla wszystkich był bardzo oficjalny, więc pewnie dlatego rozmowy były oschłe.

-Więc mam rozumieć panie Styles, że taka forma rozmowy panu odpowiada?- starałam się mówić poważnym i protekcjonalnym tonem. Na co jedynie zareagował śmiechem.

-Panno Collins i tak za rok się rozstaniemy, więc mogę uczynić wyjątek w przypadku pani osoby i prowadzić od czasu do czasu luźną konwersacje. - jemu poważny ton wychodził zdecydowanie lepiej na co wybuchłam śmiechem.

Po kilku minutach byliśmy na parkingu. Droga minęła nam w przyjemnej ciszy, myślałam, że Harry będzie chciał zachować dystans, ale miło mnie zaskoczył.

Patrzyłam jak podłącza akumulator. Włosy co chwila odgarniał ręką, zauważyłam że miał na niej sygnet. Ten facet był tak cholernie seksowny. To jak tani motyw z pornola, brakuje jeszcze żeby brał mnie na biurku jako swoją asystentke.

-O czym tak myślisz?- brunet juz skończył, czego nie zauważyłam przez swoje brudne myśli. Rose nie spal buraka. No pięknie czuję, że policzki mam gorące.

-Ja nie myślę.- kurwa co ja odwalam? Tyle ile razy zrobiłam z siebie przy nim idiotkę w ciągu dwóch dni bije rekordy.

-Cóż wyglądasz na taką co intensywnie myśli.- mówiąc to puścił mi oczko. Oj Harry gdybyś wiedział o czym ja myślę.

-Więc jeszcze raz cię przepraszam za nokaut i dziękuję za wyratowanie z opresji.- uznałam, że to czas aby się pożegnać.

-Cieszę się, że mogłem pomoc i cóż raczej nie wniosę oskarżenia do sądu.- puścił mi oczko.

-Miłego weekendu panno Collins.

-Wzajemnie panie Styles.

Wsiadłam do mojego samochodu i ruszyłam do domu. Mimo przykrego początku dnia byłam szczęśliwa z powodu przebiegu zdarzeń i czekającej mnie imprezy. Gdy dojechalam do domu, zrobiłam sobie zapiekanke na obiad. W między czasie zastanawiałam się co mam na siebie ubrać. To będzie długa noc.

_______________________________
Hej, mam wrażenie, że nie wyszedł mi ten rozdział, ale za to kolejny będzie ciekawy bo w końcu impreza i gwarantuje, że będzie się działo Buziaki :*
OMG LUDZIE PO 6 latach przepraszam za ten shit co tu odwaliłam, dalej będzie lepiej 🙈 love u

Chance || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz