Rozdział 10.2

1.2K 70 6
                                    

Głosujcie i Komentujcie :*

*ROSE POV*

-Wiec państwa syn jest chory na bardzo ostre zapadnie płuc- powiedział starszy mężczyzna

-Czyli wypisze pan mu antybiotyk i będziemy mogli go wziąć do domu? -Zapytał Niall.

-Niestety nie. Musimy zostawić go na oddziale.- powiedział lekarz.

-Ale przecież z tego co mi wiadomo to zapalenie płuc normalnie w domu się leczy.-powiedział blondyn.

-Owszem, ale nie pozwolę żeby takie małe dziecko jak państwa syn poszedł do domu, to jest dla niego niebezpieczne. – Powiedział starszy pan przeglądając papiery.

-No dobrze więc co możemy zrobić – odezwałam się.

-W takim potrzebny jest podpis o zgodę na leczenie. My przeniesiemy małego na oddział, a państwo proszę żebyście podeszli na recepcje gdzie podpiszecie dokumenty. Jak możecie to przywiezie mu jakieś rzeczy.- powiedział lekarz, po czym zabrał małego ze sobą, a ja wyszłam na korytarz. Stanęłam na samym środku korytarza, za bardzo nie wiedziałam co teraz zrobić, moja podświadomość cały czas mówiła o jednym. To moja wina że w tej chwili Leon jest szpitalu, bo to ja zawaliłam. Stałam jak kołek, dopiero po chwili ogarnęłam że blondyn stoi koło mnie, nie odezwałam się do niego ani słowem, na co chłopak wzruszył tylko ramionami. Poczułam ciężkie ramiona które przytulały mnie do siebie.

-No już nie płacz- powiedział cicho, nawet się nie zorientowałam kiedy zaczęłam płakać.

-T-to moja w-wina- wyszlochałam a chłopak się nie odezwał, kiedy się uspokoiłam, poszliśmy podpisać papiery, chwile później Niall pojechał po malucha rzeczy, a ja udałam się pod sale w której leżał już mój synek.

*NIALL POV*

Kiedy Rose zadzwoniła było słychać że płacze. Przestraszyłem się, dlatego chwyciłem klucze od jej domu i poszedłem tam, od razu po wejściu do środka słyszałem płacz mojego syna. Boże do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Szybko pobiegłem na górę, i zobaczyłem płaczącego malucha jak i Rose, niewiele myśląc zabrałem ich do szpitala. Kiedy lekarz nam powiedział o tym że Leoś ma zapalenie płuc, Rose się wyłączyła w połowie, ale nie wnikam, o czym tak myślała. Kiedy wyszliśmy z gabinetu, od razu przytuliłem dziewczynę pozwoliłem jej się wypłakać, szczerze mówiąc to cholernie bardzo brakowało mi jej bliskości. Kocham Selenę ale Rose też nie jest mi obojętne, kiedy wróciłem do domu po sylwestrze i już jej nie było, tak cholernie to bolało, jeszcze mama się do mnie nie odzywa, za to że tą piękną blondynkę tak bardzo zraniłem. Tak samo jak z ciążą urodziła niby w czerwcu, więc w sylwestra musiała być w trzecim miesiącu, no i brzuch byłoby już widać. W sumie to Leon może nie być moim synem, muszę namówić raz na badania genetyczne. Pojechałem do domu Rose i wziąłem najpotrzebniejsze rzeczy Leo, i z powrotem pojechałem do szpitala.

*ROSE POV*

Kazali mi wyjść z sali, siedzę przednią i nikt nie chce mi nic powiedzieć na temat zdrowia małego, nawet nie pozwoli mi tam wejść. Słysze jedynie jak płacze, a ja nie mogę temu zaradzić, co cholernie mnie boli. Łzy z powrotem lały mi się po policzkach, usiadłem na plastikowym krzesełku i schowałam twarz w dłonie. Niall ma racje nie nadaje się na matkę. Poczułam jak ktoś siada koło mnie, spojrzałam na niego, ale blondyn nic nie powiedział tylko przyciągnął mnie do siebie, i pozwolił żeby wtuliła się w niego. Dlatego też tak zrobiłam, wtuliłam się w niebieskookiego jak małe dziecko, w swoją mamę. Zaciągnęłam się jego perfumami, i uspokoiłam się dopiero po dobrych 15 minutach, lekarze dalej nie wychodzili z sali, co mnie coraz bardziej niepokoiło, na odsunęłam się od irlandczyka i spojrzałam w jego oczy.

–Miałeś rację –powiedziałam cicho.

-co? –Spojrzał na mnie zdezorientowany.

–Ty zajmiesz się lepiej Leonem, niech on Zamieszka z tobą –gdy to mówiłam czułam łzy w oczach.

–Ale mówiłam to prze pod wpływem emocji. Ja nie wiem czy to na pewno dobry pomysł –powiedział patrząc mi prosto w oczy.

–Ale właśnie ty masz całkowitą rację, i postanowiłam że tak będzie dla wszystkich najlepiej a zwłaszcza dla Leosia- powiedziałam powstrzymując łzy.

-Czy ty siebie słyszysz? Dla Leo lepiej? On potrzebuje mamy- powiedział,

-dobrze, ale też potrzebuje taty – powiedziałam. 

-I może mieć tatę, chce uczestniczyć w jego życiu- powiedział chłopak.

-Ale ja nie chce żeby miał rozbitą rodzinie, dlatego chce żeby Selena zastąpiła mnie- powiedziałam cicho.

-Czyli co chcesz zrzec się praw co do Leona?- zapytał.

-Nie wiem Niall, chce jego dobra- spojrzałam mu w oczy.

-Chcesz jego dobra? To czemu chcesz go sobie odebrać? On potrzebuje ciebie, on potrzebuje swojej mamy...- chciał dokończyć ale mu nie pozwoliłam.

-Niall, on potrzebuje całej rodziny, potrzebuje taty i mamy. Ty możesz mu to zapewnić, może mieć mamę i tatę.- cały czas patrzyłam mu w oczy.

-I myślisz że odbierają mu ciebie i zastępując Selena, będzie my lepiej?- położył rękę na moim kolanie.

-Tak, Niall tak własne myślę.- powiedziałam.

-dlaczego?- zapytał.

-Bo masz całkowitą rację, jestem okropną matką, lepiej byłoby mu z tobą i Selena, tylko proszę cię dopilnuj tego żeby ona go nie biła...- powiedziałam cicho.

-Kiedy będziesz chciała mi dać się jego rzeczy? –Zapytał blondyn.

-Jak wrócę do domu to go spakuje i ci przyniosą jego rzeczy -powiedziałam po czym weszłam w której leżał mój synek przypięty do kroplówki. Usiadłam przy jego łóżeczku i chwyciłam jego malutką rączkę, spał sobie spokojnie. Nie mogę uwierzyć że już nie będziesz ze mną mieszkać, ale taka jest prawda, jestem okropną matką i będzie miał lepiej u Nialla. Siedziałam tak jakieś 10 minut a do sali wszedł blondyn, podał mi kawę która kupił w szpitalnym sklepiku, w podziękowaniu uśmiechnęłam się do chłopaka. Niebieskooki usiadł koło mnie i również wziął malucha rączkę w swoje wielkie.

-Nie będzie ci go brakować?- zapytał cicho blondyn.

-Troszkę.- powiedziałam również cicho.

-Bardzo?- spojrzał.

-nawet sobie nie wyobrażasz jak.- mruknęłam. Irlandczyk mi już nie odpowiedział, w sumie to się nawet z tego cieszę. Siedzieliśmy w ciszy, to była nawet przyjemna cisza, Leo spał, oby dwoje patrzyliśmy się na malucha. Małemu teraz się przyglądam, i mogę z czystym sercem że mały wygląda jak Niall, jest tak bardzo podobny do swojego taty. Ułożyłam nieświadomie głowę na Niallera ramieniu, i chyba mu to nie przeszkadzało ponieważ nie protestował, ani nie zrzucił jej. Kiedy miałam się odezwać, przeszkodził mi dzwoniący telefon blondyna, chłopak odebrał przy mnie. Dzwoniła Selena, tak się darła że od razy ją rozpoznałam.

-Ja muszę już iść- powiedział niebieskooki gdy zakończył rozmowę.

-Um okey- powiedziałam cicho i się wyprostowałam, chłopak nachylił się nad maluchem i pocałował go w czoło, tak samo jak mnie, jednak nie spodziewałam się tego. Chwilę temu Ni pojechał do domu, ułożyłam się wygodnie w fotelu i przymknęłam na chwilkę oczy, nawet nie wiem kiedy usnęłam...

___

Hej, więc jest nowy rozdział. Mam nadzieje że się podobał :) Przepraszam za błędy. :/ Postanowiłam że powoli będę wracać do regularnego dodawania rozdziałów. :)

snapchat: nonciaaa

Drink, Fuck , Talk , Cry / N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz