Rozdział 9.2

1.4K 80 5
                                    

Głosujcie i komentujcie :*

*ROSE POV*

Od dnia kiedy Niall dowiedział się prawdy, minęło już ponad dwa tygodnie. Nie odzywamy się do siebie, dzwonił przez tydzień ale nie odbierałam, tak samo przychodził ale nie otwierałam, wiec odpuścił po tygodniu. Od dwóch dni nie śpię, bo mały cały czas płacze, a kiedy pójdzie spać i jak ja chce się chociaż na chwile położyć to misiek jak na zawołanie znów zaczyna płakać. Byłam wykończona, wyglądałam jak jakieś zombie. Wstałam z łóżka i podeszłam do łóżeczka, wyjęłam z niego bobasa i zaczęłam nim kołysać, cały czas płakał. Nawet nie wiem kiedy sama zaczęłam płakać, łzy lały się po policzkach, Boże jaka ze mnie matka. W ogóle nic przez te dni nie jadłam, jedynie co jakiś czas piłam, czy ten czas jestem przy maluchu. Nie nadaje się na matkę, już sobie nie radzę z tym wszystkim, mały cały czas płakał, a ja razem z nim, kołysałam go co zawsze pomagało tylko nie teraz.

-proszę cie Leo, nie płacz już- mówiłam zapłakanym głosem. Juz opadałam z sił, lepiej było by mu z ojcem, a nie z taką wyrodną matką. Wyjęłam telefon z tylnej kieszeni spodni, i szybko wybrałam numer do Nialla, odebrał po jakiś 6 sygnałach.

-Ooo widzę że księżniczka się za mną stęskniła...- słyszałam jak się śmieje, widziałam że chciał coś jeszcze dodać, mały cały czas płakać i to coraz bardziej.- czemu mały tak płacze?- zapytał poważnym tonem.

-p-proszę przyjdź t-tu- załkałam a chłopak się od razu rozłączył, a ja spanikowana zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Chwile później usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju, odwróciłam się i zobaczyłam Nialla, podszedł i nic nie mówiąc wziął ode mnie Leośka i go przytulił.

-on jest cały rozpalony- powiedział a ja przez to wszytko nawet tego nie zauważyłam.

-ja... Ja nawet tego nie zauważyłam- powiedziałam cicho łkając.

-czyś ty ślepa jest?! Dzięki całe rozpalone jest a ty sobie ryczysz?! Co z ciebie za matka ?! Dziecka nawet nie umiesz dopilnować żeby nie było chore! Lepiej miał by u mnie!- krzyczał a w moich ochach ponownie zagościły łzy, chciałam coś powiedzieć ale mi przerwał- nie chce słuchać ci masz do powiedzenia, ubieraj się i jedziemy do szpitala- powiedział i podszedł do łóżeczka, zaczął przebierać małego a ja tylko patrzyłam się lekko oszołomiona na co chłopak na mnie spojrzał.- nie gap się tak tylko ubieraj się- warknął na co się wzdrygnęłam, a chłopak to zauważył ale jednak postanowił się nie odzywać. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej szarą bluzę i czarne spodnie, ogarnęłam się i wróciłam do chłopaków.

-przepraszam Niall- powiedziałam cicho kiedy chłopak zapiął małego w nosidełku.

-za co? Za to że nie umiesz się zając naszym synem? Za to że jest chory w ty tego nie zauważyłaś? Powiedz mi na jedno proste pytanie. Co z ciebie za matka?!- z każdym zdaniem podnosił swój głos aż krzyknął, wzdrygnęłam się. Jednak nic nie powiedziałam, chłopak tylko pokręcił głową, wziął małego za rączkę od nosidełka i zanosił do auta. Zbiegłam za chłopakiem na dół, i zobaczyłam jak Niall wychodzi z domu, dlatego pospiesznie ubrałam pierwsze lepsze buty, i akurat trafiłam na fluksy które nawet pasowały to mojego ubrania. Szybko wyszłam z domu, przy okazji zakluczając go, chłopak akurat zapinał naszego synka w aucie i na tylnich siedzeniach, wiec od razu ruszyłam na tył żeby siedzieć koło Leo. Niall usiadł na miejscu kierowcy i od razu odpalił samochód. Nie odzywając się pojechaliśmy do szpitala, żadne z nas nie chciało się odzywać bo pewnie wyszła by kolejna kłótnia, a jak mam być szczera to jej nie chce. Blondyn zaparkował na parkingu i wyjął z pojazdu dziecko, zaczął iść w stronę wejścia bez słowa, chwyciłam torbę z rzeczami Leośka i ruszyłam za nim. Szlam trochę za blondynem, chciałam się odezwać, ale bałam się ponieważ niebieskooki mógł by zacząć znowu na mnie krzyczeć, a tego nie chce. Stanęliśmy przy recepcji, a ja wyjęłam z torby, jego książeczkę zdrowia. Podałam ją starszej pani, a ona spisała jego dane, zaniosła kartę do lekarza, a nam powiedziała żebyśmy poczekali w poczekali, wiec tez tak zrobiliśmy, dlatego udaliśmy się tam i usiedliśmy na plastikowych krzesełkach. Bałam się odezwać, wiem powtarzam się, ale to silniejsze ode mnie po prostu się boje i tego nic nie zmieni, nie chciałam żeby krzyczał na mnie przy wszystkich, wiem że jestem złą matka, jestem tego świadoma odkąd go urodziłam. Na samym początku, chciałam go oddać do adopcji, ale jak na niego spojrzałam to te myśli od razu odeszły, jednak spieprzyłam mu życie, zostawiając go ze mną. Najlepiej było by gdyby Leośek zamieszkałby z Niallem, z zamyślenia wyrwał mnie głos blondyna.

-żyjesz?- spojrzałam na niego.

-tak, coś się stało?- popatrzyłam mu w oczy.

-tak, chodźmy, lekarz nas wolał- powiedział i wziął małego, lekarz przywitał się z nami kulturalnie, zresztą my z nim też. Zaczął badać małego, a ja już wiedziałam że coś jest nie tak, mina mężczyzny nie świadczyła o niczym dobrym, chwile później odsunął się od Leona i popatrzył na nas.

-mam do państwa bardzo ważne pytanie.- powiedział z powagą.

-coś jest nie tak z Leosiem?- powiedziałam cicho.

-zaraz zrobię ponowne badania i będę wiedział co mu dolega, dokładnie bo na razie mam tylko podejrzenia, ale mam bardzo ważne pytanie- usiadł przy swoim biurku.

-proszę mówić- powiedział Niall

-czy bijecie swoje dziecko?- zapytał i spojrzał na nas, odkładając długopis, którym pisał coś w karcie malucha.

-przepraszam ale co to za pytanie?- zapytałam z niedowierzaniem. Przecież nie powiem lekarzowi że Leoś ma siniaki bo zostawiałam go pod opieką Nialla a ten po opieką swojej niedorobionej laski.

-proszę mi nie mówić że jest inaczej, widzę że dziecko ma siniaki, i na pewno sobie sam ich nie nabił. Proszę mi to wytłumaczyć- powiedział dalej z powagą.

-ale proszę my nie mamy nic do ukrycia, i to chyba oczywiste że nie bijemy dziecka- powiedziałam lekko spanikowana, a lekarz to chyba wyczuł.

-przecież widzę. Pani się boi, może to pan je bije?- wstał mężczyzna.

-ale o co mnie pan posądza?- powiedział oburzony Horan.

-o to że pan pije swoje dziecko i prawdo podobnie żonę- powiedział lekarz, a mnie na słowo żona zaczęło mi się robić ciepło, jednak musiała bym zareagować.

-po pierwsze ona nie jest moją zoną i nią nie będzie. A po drugie nigdy bym na nich nie podniósł ręki nie jestem jakimś bokserem- widziałam jak Niall stara się nie wybuchnąć, ale też zabolały mnie jego słowa, nigdy nią nie będzie, no ale cóż taka prawda.

-dobrze czyli to czy bijesz ich czy nie to już dowie się policja. Taki mój obowiązek- powiedział i podniósł telefon żeby wykręcić numer.

- doktorze mówimy prawdę, żadne z nas nie podniosło ręki na małego, to jego stara opiekunka, przyłapałam ją kiedy to robiła. Juz tego nie zrobi bo ma zakaz zbliżania się- powiedziałam, a raczej troszkę skłamałam i spojrzałam na Nialla, a on tylko przytaknął.

-no dobrze, będę mieć was na oku, a teraz dokończę badanie.-Po dobrych 10 minutach lekarz oddał nam małego, wiec spokojnie mogłam go ubrać, starszy mężczyzna coś sprawdzał jeszcze w dokumentach, a mały chciał iść do swojego taty, wiec dałam Leo Niallowi, naszemu synkowi spodobał się full cap blondyna na co ten założył ją maluchowi na głowę. Po chwili lekarz spojrzał na nas ze zmartwieniem co oznaczało że wiedział co młodemu jest.

-wiec tak, państwa syn jest chory na...

___

Siemka, wiec tak jest rozdział wcześniej niż planowałam, jednak nie wiem kiedy dodam kolejny, ponieważ jeszcze nie rezygnuje z przerwy. :/ Przepraszam za wszystkie błędy i mam nadzieje że się rozdział podoba :*

snapchat: nonciaaa

Drink, Fuck , Talk , Cry / N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz