Rozdział 18.2

1.2K 74 9
                                    

*ROSE POV*

Te dwa tygodnie minęły nawet spokojnie, no właśnie nawet. Dwa dni temu Niall dostał telefon od mamy Seleny że jest szpitalu, podobno przedwczesne skurcze. Irlandczyk od tamtej pory szaleje i cały czas jeździ do niej. Namawiał mnie żebym z nim zamieszkała, ale gdy już chciałam się zgodzić po jego wielkich namowach, oświadczył mi że w jego domu zamieszka Selena z dziećmi. Obecnie leżę na łóżku z Leonem, a Niall jak to Niall jest u Seleny. Chłopaki musieli wracać do domu czy jak to nie niektórzy w dalszą część trasy, jakiś tydzień temu. Patrzyłam na mojego synka który sobie smacznie spał, nie mogę uwierzyć że on zaraz będzie miał pięć miesięcy. Jest już październik i powoli robi się zimno w Londynie dlatego muszę się wybrać na zakupy. Tak jak powiedział Lou, kupił mi i małemu bilet na samolot oczywiście do Londynu. Narazie nie wiem czy wyjdzie ten wyjazd, bo coś mi Leon gorączkuje od wczoraj, z tego że wylot jest już jutro muszę się szybko decydować. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do mojego Kuzyna, po trzech sygnałach odebrał.

-Halo?- usłyszałam jego głos.

-Halo Lou przepraszam cię, ale nie możemy jutro przelecieć.- powiedziałam cicho tak żeby nie obudzić Leona.

-Co?! Czemu?!- krzyknął.

-Nie krzycz. Leoś trochę gorączkuje i boje się z nim jechać tak daleko.- wyjaśniłam.

-No dobrze, ale przyjedziesz do mnie kiedy wyzdrowieje?- zapytał.

-No obiecuję spokojnie.- zaśmiałam się.

-Przebukować ci bilet czy sama to zrobisz?- zapytał.

-spokojnie przepłukuje sobie sama. Dobre będę kończyć.- powiedziałam po czym się pożegnaliśmy i zakończyłam połączenie. Wstałam i podeszłam do biurka z którego wzięłam laptopa i z powrotem usiadłam na łóżku, weszłam na stronę na której przebukowalam bilet. Były dwa terminy jeden był na za dwa tygodnie a drugi za dwa miesiące, od razu wybrałam ten drugi termin, bo zanim Leon wyzdrowieje, chociaż to tylko przeziębienie no mniej my nadzieję, a potem trzeba jeszcze zakupić małemu jak i mi jakieś ciepłe rzeczy na zimne. To późny wieczór, a Nialla dalej nie było. To zaczynało mnie powoli już martwić, wróciłam telefon i wybrałam numer do blondyna odebrał po długich sześciu sygnałach.

-Niall kiedy będziesz?- zapytałam.

-Nie wiem Rose, Selena zaczęła rodzic, martwię się.- powiedział po czym się rozłączył nawet nie pozwalając mi na nic odpowiedzieć. Sprawą dlatego poszłam się około synka po czym sama odpłynęłam.

*Dwa miesiące pózniej*

Od dwóch miesięcy wszystko wywróciło się do góry nogami, Niall cały czas jest u Seleny, na każde jej zawołanie. Dosłownie. Ona go wykorzystuje, a ten jest ślepy i tego nie widzi. On lata za nią jak piesek przy nodze. Owszem jest mi cholernie przykro z tego powodu, mam wrażenie że jest ze mną tylko dla seksu, bo nawet Leoś go już za bardzo nie interesuje. Blondyn nie był przy tym jak mały już sam usiadł. Obecnie jestem w trakcie Pakowanie ostatni walizki już mnie nie obchodzi czy pojedzie za nami do Londynu czy nie, ja z małym jadę i to juz postanowione. Usłyszałam płacz malucha z tego że spał koło mnie na łożku to od razu dałam mu jeść już z butelki, którą przygotowałam wcześniej i położyłam się obok synka. Po 30 min wstałam z łóżka bo maluch zjadł juz, Leona włożyłam do łóżeczka, i zeszłam do kuchni z myślą że zastane w niej Nialla. Jednak nie zostałam w niej Horana tylko karteczkę od niego. Wzięłam ją do ręki i tam napis jaki tam się znajdował.

"kochanie Selena dzwoniła żebym przyszedł wiec jestem u niej jak coś."

Mogłam się domyślić że tak będzie, podeszłam lodówki i wyjęłam z niej serek który od razu zjadłam. Poszłam na górę i postanowiłam że się przebiorę, weszłam do garderoby i wyjęłam z niej przygotowane wcześniej przeze mnie ubrania, czyli zwykłą białą bluzkę i czarne spodnie z dziurami na kolanach. Poczłapałam do łazienki gdzie wykonałem poranną toaletę która zajęła mi jakieś całe 20 minut. Poszłam ubrać jeszcze Leona i przewinąć, kiedy to już zrobiłem była 12:30 AM. Wzięłam walizki i zniosłem je do auta chowając je bagażniku. Poszłam do Leona, wziąłem nosidełko do ręki i zeszłam z powrotem na dół, i wyszłam z domu zakluczając drzwi na klucz. Poszłam do domu Nialla, a raczej teraz juz domu Seleny. Zapukałam do drzwi, i otworzyła mi brunetka.

-W czym mogę pomóc?- zapytała.

-Jest Niall?- zapytałam.

-Jest. Wejdź.- powiedziała i wpuściła mnie do środka.

-Więc gdzie on jest?- spojrzałam na nią.

-Na górze, z naszymi córeczkami- uśmiechnęła się i ruszyła na piętro, a ja z nią. Wyszłyśmy do pomieszczenia w którym był blondyn, stał nad jednym z łóżeczek, trzymając małą dziewczynkę na rękach. Nie zauważył nas, ale w jego oczach była duma, duma której nigdy nie widział w Leo. Selena podeszła do mojego chłopaka i się od niego malucha.

-Rose, co wy to robicie?- spojrzał w naszą stronę Horan.

-Przyszłam tylko po to żebyś pożegnał się z Leonem.- powiedziałam cicho.

-Jak to się pożegnać?- podszedł do nas.

-Normalnie, wyjeżdżamy nie pamiętasz?- spojrzałam na blondyna.

-Zapomniałem... Przepraszać.- spojrzał mi w oczy.

-Więc się żegna i spadamy.- powiedziałam obojętnie

-Kiedy zamierzacie wrócić?- zapytał.

-Jeszcze nie wiem a co?- spojrzałam na niego.

-No nic ale chciał bym wiedzieć kiedy...- nie pozwoliłam mu dokończyć.

-Dobra nie trudź się już tak, spieszy nam się wiec jak możesz to pożegnaj się i idziemy.- powiedziałam szybko, blondyn tylko westchnął i przykucnął przy małym i zaczął się do niego uśmiechać, po chwili pocałował go w główkę i wstał. Chciał mnie pocałować ale się odsunęłam, chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.

-Dobra to my idziemy cześć.- powiedziałam po czym skierowałam się do wyjścia z domu, słyszałam tylko jak blondyn Idzie za mną lecz się tym zbytnio nie przejęłam. Podeszłam do auta i wsadziłam do tyłu nosidełko i zapięłam je pasami. Zamknęłam drzwi i kiedy chciałam wsiadać na miejsce pasażera to przeszkodził mi Niall.

-Czemu taka jesteś.- spojrzał na mnie.

-A ty czemu taki jesteś?- spojrzałam w jego oczy.

-Ja? Jaki?- patrzył na mnie.

-Taki że masz nas w dupie! Taki że nic się nie obchodzi! Zauważyłeś to że przez ponad dwa tygodnie Leon był chory?! Albo zauważyłeś to że on już siedzi?!- nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć na niego.

-On już siedzi?- spojrzał na mnie zaskoczony.

-No widzisz! Nawet tego nie zauważyłeś! Byłeś zbyt zajęty nią! Ciągłe latanie za nimi! Mam tego dość!- krzyczałam a łzy cisnęły mi do oczu.

-To też moje córki!- teraz on krzyknął.

-Ale Leon to też twój syn! Od dwóch miesięcy masz go w dupie!- krzyknęłam.

-To nie prawda!- on również krzyknął.

-Wiesz co Niall to nie ma sensu, muszę już jechać bosię spóźnie na samolot. Nie dzwoń do mnie, muszę przemyśleć czy nasz związek wogóle ma sens...- powiedziałam po czym wsiadłam do auta i odjechałam spod domu nalotnisko. Odprawa bardzo szybko minęła wiec po 30 minutach byliśmy już wsamolocie, od razu po stracie mały usnął a ja zaraz po nim.

____

Głosujcie i komentujcie :*

Siemka, wiem że nie było długo rozdziały dlatego teraz staram się nadrobić rozdziały i pomału mi to wychodzi wiec możliwe że będzie dodawane częściej :) Przepraszam za wszystkie błędy :/  Chciałabym wam podziękować za 39K bardzo bardzo wam dziękuje że czytacie to ff :) Kocham was :* 

Drink, Fuck , Talk , Cry / N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz