Rozdział 37

131 11 5
                                    

Oczami Darii

Z wielkimi uśmiechami na twarzach powoli zeszliśmy ze sceny.
A ja się bałam, że coś nie wyjdzie...
No cóż, dobrze, że się nic strasznego nie stało.
-Daria, przedstawisz mnie swojemu chłopakowi? - usłyszałam za sobą głos Johna. No nie! A było tak blisko! Czy on zawsze musi coś spieprzyć?!
-Nie sądzę - odparłam na tyle cicho, by Janek nie usłyszał. Jednak chłopak odwrócił się równo z wypowiedzianymi przeze mnie słowami.
-Czemu nie? Chętnie poznam osobę, z którą tutaj przyszłaś - uśmiechnął się szeroko - zmówili się czy jak?
-No dobrze - odparłam głośno wzdychając - Janek, poznaj Johna. John, to jest Janek. - mężczyźni podali sobie ręce.
-Jak zabawnie się złożyło! - zaśmiał się John - John po polsku to też Jan!
-Ty no faktycznie! - zaśmiał się Janek
-A tak w ogóle to czemu masz "nie polskie" imię? - zapytał z zainteresowaniem mój chłopak
-Urodziłem się w Stanach. Jak miałem 4 lata to przeprowadziliśmy się z rodziną do Polski - rozmawiali w najlepsze.

Kurde, co ja teraz zrobię? Miałam ich trzymać od siebie z daleka, a nie ich zapoznawać ze sobą!
A co będzie, jak John się wygada? Nie chcę znowu stracić Janka! Za bardzo go kocham...
Od tych nerwowych rozmyślań aż mnie głowa rozbolała. Był to mocny, nagły ból, przez co lekko się zatoczyłam
-Daria, wszystko w porządku? - Janek był wyraźnie zaniepokojony. Przecież nie powiem mu, o co naprawdę chodzi! Trzeba skłamać.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Tylko od tych braw trochę mi szumi w głowie - mam nadzieję, że uwierzy
-Faktycznie to może być przez te brawa. Strasznie tutaj głośno - wtrącił John. Chyba zrozumiał aluzję.
-Możliwe. Może chciałabyś wyjść stąd i się przejść? - zapytał Janek.
Kurde, a co jak wtedy tamten gang uderzy? Spojrzałam nieznacznie na Johna, ale ten chyba ponownie zrozumiał przekaz. Kiwnął głową na znak, że mogę iść. Uśmiechnęłam się najszczerzej jak potrafiłam do Janka
-Jak dla mnie okej - powiedziałam, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia z sali.

Szliśmy tak ścieżką wyznaczoną do takich spacerów. Zaszliśmy już dosyć daleko, a robiło się już zimno, więc zaczęliśmy wracać. Janek wyglądał tak jakby chciał o coś zapytać. Gdy w końcu się odważył, zapytał patrząc przed siebie
-A kim dla ciebie jest ten John?
-Chyba nie jesteś zazdrosny?
-O ciebie zawsze będę - zaśmiał się.
-Ale teraz jestem po prostu ciekaw-dodał
-Jest dla mnie...kolegą - powiedziałam szybko. Ale chyba nie uwierzył w to do końca. - Znamy się od dzieciństwa, więc chyba mogę nazwać go przyjacielem - dodałam
-Wiesz, muszę przyznać, że całkiem spoko z niego gość - powiedział. Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, aż za nami usłyszeliśmy trzask łamanej gałązki. Natychmiast się odwróciłam
-Co to było? - zwróciłam się do Janka, ponieważ nic nie zobaczyłam
-Spokojnie, jakieś zwierzę. Mówili, że na terenie całego obiektu chodzą sobie sarny. Są dosyć płochliwe. Jakaś tu była, usłyszała nas i uciekła. - może i bym w to uwierzyła, gdybym się nie odwróciła i nie zobaczyła w zaroślach długich, czarnych, falowanych włosów. Czyli Kate też nas strzeże...
Z tego co pamiętam, to w gotowości ma być cały gang, więc nie zdziwiło mnie to zbytnio.

Po jakimś czasie wróciliśmy na salę. Janek ni stąd ni zowąd strzelił się w głowę. Widząc moje pytające spojrzenie powiedział
-Przyszedłem tu z taką jedną Elizą. Teraz zostawiłem ją tu bez słowa. Musze ją znaleźć i przeprosić. Poczekaj tu na mnie - powiedział, po czym zniknął mi z oczu. Zmęczona podeszłam to stołów. Jednak gdy tam dotarłam zobaczyłam coś, na co wszcześniej nie zwróciłam uwagi.
Koło mnie siedział Paweł...
-Cześć śliczna! - powiedział
-Wal się
-Oj, czemu jesteś taka nie miła?
-Nie jestem miła dla tych, których nie lubię.
-Przecież tyle czasu się przyjaźniliśmy. Czemu chcesz to wszystko zniszczyć?
-Bo to przez ciebie mój związek z Jankiem o mało się nie rozpadł!
Odwal się z łaski swojej od nas. - dodałam pijąc łyk napoju ze swojej szklanki, na co Paweł uśmiechnął się triumfalnie.
Nagle zaczęła boleć mnie głowa. Napiłam się jeszcze trochę, mając nadzieję, że to pomoże. Jednak było jeszcze gorzej. Słyszałam za sobą dziwnie donośny śmiech Pawła.
Czekaj, NIE!
On mi coś dosypał do napoju! Czuję się coraz gorzej...
-Teraz jesteś moja skarbie...- usłyszałam dziwnie zniekształcony głos. Zapewne Pawła.
Jasna cholera! Tracę świadomość!
Już ledwo widzę.
Czemu nigdzie nie ma ani Johna ani Janka?!

Coraz słabiej...Coraz gorzej...

Nagle poczułam na moich policzkach podmuch wiatru...On chce mnie gdzieś zaciągnąć! Zaczęłam się szamotać...i tyle.

Straciłam świadomość...

Oczami Pawła

To było prostsze niż myślałem. A podobno jest taka twarda...
W takim razie czemu ona bez żadnego oporu idzie za mną? Już kompletnie straciła świadomość...

Oczami Janka
Jasny szlag by to trafił. Gdzie jest Daria?! Oby sytuacja z półmetku się nie powtórzyła...

Nie może...

-Janek! Widziałeś Darię?! - zapytał wyraźnie zdenerwowany John
-Nie. Właśnie jej szukam. - wtedy John wyciągnął z marynarki coś w rodzaju krótkofalówki. Wcisnął jakiś przycisk, po czym powiedział
-Lis do Haka. Macie ją? - z drugiej strony odezwał się damski głos
-Nie, ale ją widzimy, jest czymś bardzo otumaniona. Idzie z tym Pawłem. On chce ją zaciągnąć do samochodu! Pospiesz się! My uderzamy. Jesteśmy na końcu ścieżki "b". - i głos ucichł. Co to do diabła ma być? Co się dzieje?
-Słuchaj, zostań tu. Ja idę po Darię - i wybiegł z sali. Oczywiście pobiegłem za nim. Chodzi w końcu o Darię. Musze tam iść.

Biegłem za Johnem, jednak on był szybszy i znacznie mnie wyprzedził.
Po minucie dotarliśmy na miejsce. To co tam zastałem odebrało mi mowę.

Kilku facetów walczy z jakąś grupą osób mniej więcej w moim wieku. Jedna z dziewczyn z grupy w moim wieku miała nóż i szybko obezwładniała mniejszych przeciwników. Czekaj...To była ta Sylwia! Ta z Hiszpanii! I co tu robi Zuza?!
Nie wiem, co się tu dzieje, ale bez wątpienia chodzi tu o Darię.
Bez zastanowienia ruszyłem do walki. Na wstępie odrzuciłem jakiegoś gościa od faceta, który na pewno był po stronie Johna. Szybko podniósł kciuk do góry i powiedział
-Dzięki młody, ale leć pomóż Darii. Sami sobie damy radę. - po czym złamał jakiemuś kolesiowi nos idealnie wymierzonym ciosem. Tak samo jak Daria wtedy w metrze...
-Gdzie ona jest?!
-Musisz ją znaleźć! Ona i ten Paweł zniknęli zaraz po rozpoczęciu bójki.
-Tam jest! - wrzasnęła czarno-włosa dziewczyna wskazując na zarośla. Tam był Paweł ciągnący Darię jeszcze głębiej w las.
Już biegła w tamtym kierunku, ale dwóch gości zagrodziło jej drogę. Ja czym prędzej pobiegłem w stronę nieznajomej i pomogłem obezwładnić gości, by móc przedostać się do Darii.
Biegłem w ich stronę najszybciej, jak potrafiłem. Gdy już dogoniłem tego cwela z moich ust wydobyły się pewne siebie słowa
-Zostaw ją! - mimo, iż powiedziałem to głośno zostało to nieco zagłuszone odgłosami walki.
-Nie ma mowy - odparł zadyszanym głosem. Na te słowa podbiegłem do niego i zaczęła się bitwa.
Po dosyć krótkim czasie cios wymierzony prosto w brzuch przewalił go.
Gdy ten już leżał na ziemi wyciągnął z marynarki pistolet. Szybko go przeładował i wycelował w moją stronę. Lecz nie to było przerażające. Podczas bójki Daria była przytomna, ale nie świadoma. Siedziała pod drzewem i ze średnim zainteresowaniem patrzyła na wszystko. Teraz jej tam nie ma...
-No i co? Nic na to nie odpowiesz? Pamiętam, że tak powiedziałem do ciebie przy naszym pierwszym spotkaniu. Wtedy Daria cię uratowała, bo ty byłeś na to za słaby...
Teraz kto cię uratuje? Nikt cię już nie uchroni przed śmiercią...- jego palec już naciskał spust...

Przepraszam Daria, nie uchroniłem Cię... Zawiodłem...Wybacz...

Zamknąłem oczy...

Potem był strzał...

                ~~~~~~~~~~~~~~~~
Jest jedna, mała zmiana. Moi czytelnicy od dziś to nie Pączusie, a Wilczki ~ wilkprincess

Zapraszam do komentowania i gwiazdkowania!
Dziękuję też wszystkim za wszystkie komentarze i gwiazdki!

Uwielbiam was!

Podoba się wam taki zwrot akcji?

Czy to koniec opowieści?

Dowiecie się #niebawem...

Czy To On? FF jdabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz