Rozdział 42

115 8 5
                                    

Oczami Janka

-Zostaw mnie! - wrzasnąłem najgłośniej jak potrafiłem, ale mimo to nadal cicho. Siły opuszczają mnie z godziny na godzinę. Ile to jeszcze będzie trwać? Kilku innych facetów postanowiło sobie mnie podręczyć. Teraz żyletkami rysują mi po rękach.
Było by to do przeżycia, gdyby nie fakt, że moje ręce są już mocno pocharatane przez mocno związany sznur...
-Ojojoj...boli? Nie możliwe...- zaśmiał się. - Spokojnie, nikt nie będzie Cię widział jak będziemy Cię przewo...- nie dokończył, ponieważ inny facet trzasnął go butelką w głowę, na co ten zemdlał.
-Ojojoj, boli? Nie możliwe! - wrzasnął...tak, Michał. - Debile! On ma być w miarę jak najlepszym stanie! Ale lepiej mu rysować byle bazgroły na rękach! Pojebało was?!- spojrzał na mnie - Ty masz się nastawić psychicznie na dzisiejszy przewóz.  Jeśli nie, to ty na tym ucierpisz...- wszyscy wyszli, poza Michałem, który tępo wpatrywał się w podłogę. Ja nie zdążyłem ugryźć się w język i zapytałem
-Dlaczego mi to robisz i gdzie mnie zawozicie? - spojrzał na mnie jak na nic nie wartego śmiecia
- Nic cię to nie powinno obchodzić! - wtedy z całej siły kopnął mnie w szczękę. Próbując się chronić przechyliłem głowę, w skutek czego poczułem ciepłą strugę krwi powoli spływającej po mojej twarzy.
-Rewanż. Jak narazie 1:1 - i wyszedł
Super. Mają gdzieś mnie przewozić. Ja czuję, jakbym miał zaraz zemdleć, ale nie dam im tej przyjemności. Widać z daleka, że humory mają lepsze, gdy mam nieprzytomny wyraz twarzy...

Oczami Darii

-Wszyscy gotowi? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Johna. - Zuza mówiła, że jest tam sześciu facetów. Janka niestety nie widziała. Ale i tak pamiętajcie, że nie uderzamy w czasie przejazdu i nie wolno nam stracić go z oczu. Zuza odwraca uwagę. Gdy ściągnie ich do jednego pomieszczenia Mike, Kate i ja uderzamy. Ty Zuza też, oczywiście.
Cicha z Furią idą po Janka. Jasne? - odpowiedział mu cichy, twierdzący chórek. - Świetnie, idziemy. - ja ubrana w kombinezon i zaopatrzona w broń ruszyłam do pojazdu przeznaczonego mi, Sylwii i Mike'owi.
Cały czas drżały mi ręce. Teraz jak coś pójdzie nie tak jak należy, stracę Ja...
Twu!!! Co ja plotę?!?!?! Nie może się coś nie udać! Nie mogę go zawieść.

Nie mogę...

-Furia! Pospiesz się! - syknął Mike wpychając mnie do samochodu. Ja miałam kierować, choć moim zdaniem to najgorszy pomysł na jaki Mike mógł wpaść.
-Jedziemy do Nowakowskich, czekamy aż wyjadą, śledzimy i nie dajemy się wyśledzić, uderzacie od razu gdy Janek będzie na miejscu, odbijamy go i wracamy od razu do bazy - wyrecytowałam ruszając.
-Dokładnie.

Czekamy tak już 2 godziny pod domem tych dziwolągów. Tak, starzy Nowakowscy byli dosyć dziwni, ale nie w tym rzecz.

Nagle zaczęło się coś dziać. Z garażu wyjechały 2 brązowe jeepy.
W jednym siedziało 3 facetów, natomiast w drugim 4 facetów. Serce mi na chwilę stanęło, gdy wśród nich rozpoznałam mojego chłopaka...
-Ruszaj - cichy szept Cichej.
Zrobiłam jak kazała. Obok mnie jechał drugi samochód - tyle, że z gangu.

Jechałam powoli, ale tak, by nie zgubić ich samochodu. Na zmianę zwalniałam i przyspieszałam.

Po około godzinie dotarliśmy na miejsce. Widziałam, jak wypychają Janka z samochodu i ciągną go w stronę fabryki.
-Czemu nie ruszymy teraz? Gdy go widzimy i wiemy gdzie jest? - szepnęłam
-Narazilibyśmy go. Musimy się do niego dostać jak będzie sam, nie pamiętasz? - odszepnęła Cicha.
Przemilczałam to. W tym momencie Zuza wychodzi z samochodu. Oby jej się udało.

Znowu czekamy. Teraz Kate i John wybiegają z samochodu. Mike idzie w ich ślady, co oznacza, że ja z Cichą też musimy iść.

My odwrotnie do reszty podkradłyśmy się do budynku. Musimy uniknąć bójki i przedostać się do Janka nie zauważone.

Wchodzimy do pierwszego pomieszczenia, ale to był nasz błąd.
Tam była prawdziwa walka. Rozpoznałam wszystkich naszych, ale było tu tylko pięciu innych facetów.
Nigdzie tu nie było Michała.
-Idziemy - i uciekłyśmy na sąsiedni korytarz nie zauważone.

Przemieżałyśmy zwinnie szare korytarze. Ale nigdzie nie mogłyśmy znaleźć Janka.

-Cholera, gdzie on jest? - szepnęłam.

Nie uzyskałam odpowiedzi, ponieważ do naszych uszu dobiegł dźwięk nadchodzącej osoby. Spojrzałyśmy na siebie przerażone. Co teraz?

Rozpaczliwie zaczęłam się rozglądać.
Wtedy zobaczyłam szyb wentylacyjny. Sekundę później podsadzałam Sylwię, która odsuwała kraty. Gdy sama się tam wślizgnęła pomogła mi wejść. Zasunęłyśmy kraty sekundę przed przybyciem nieprzyjaciela. Michała...
-Teraz poruszamy się tedy. Szybciej go znajdziemy. - mruknęłam i zaczęłam zasuwać na czworakach.

Po ledwie minucie usłyszałam głos Janka. Spojrzałam w dół. Pode mną były kraty, które prowadziły do pomieszczenia, w którym był Jaś.

Gdy już chciałam zejść po niego do pokoju wszedł Michał. Czemu on cały czas mi przeszkadza?

Ale spokojnie, mam broń, to mogę go zaatakować i czym prędzej odbić Janka.

I tu plan wziął w łeb. Michał też ma pistolet...
Gdybym do niego strzeliła zdążył by zabić Janka. No kurde no...

Z łzami w oczach znowu zaczęłam się rozglądać. Przed sobą zobaczyłam rozgałęzienie tych tuneli wentylacyjnych. Wszystkie prowadzą do tego pokoju i kilku sąsiednich...

W mojej głowie zaczął się układać misterny plan, w który szybko wajemniczyłam Sylwię.

Podeszłam najciszej do rozgałęzienia. Michał jest psychopatą, więc powinno mu szybko odbić.

Gdy byłam już dostatecznie blisko zaczęłam śpiewać. Śpiewałam coś na tyle spokojnego, by Michałowi zrobiło się słabo. Śpiewałam kołysankę, którą Jaś przez przypadek usłyszał w dzień pogrzebu matki Filipa.

Na dźwięk mojego głosu oboje podnieśli głowy do góry. Michał wybiegł z pokoju. Na korytarzu też słychać było słowa kołysanki.
-Gdzie jesteś? Pokaż się! - wrzeszczał
-Wyjdź z ukrycia! Przestań już - darł się na całe gardło. Ja śpiewałam pewniej i głośniej cały czas powtarzając słowa.
-ZAMKNIJ SIĘ!!! - zaczął wyć psychopatycznym głosem. Upadł na kolana. Chyba zapomniał, że ma spluwę i w razie czego mógłby mi zagrozić śmiercią Janka.

Ja w tym czasie powoli wraz z Cichą zsunełyśmy się z szybu. Michał klęczał tyłem do nas, ale prędko się odwrócił.
-Mam was - mruknął zadowolony
-To pułapka - dodał. W tym czasie innych pięciu facetów wprowadziło mój gang do pomieszczenia. Wszyscy byli nieprzytomni.
-Niby tak świetnie przygotowani, a nie wiedzieli, że jesteśmy w posiadaniu gazu usypiającego - zarechotał najgrubszy z nich
-Koniec gry kochanie - szepnął Michał...

               ~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Elo Wilczki! Piszcie w komentarzach co tam u was!

Jak rozdział?

Czy uda się uratować Jasia i gang?

Czy opowieść będzie mieć tak tragiczny koniec?

Czy chociaż część ludzi przeżyje?

Dowiecie się #niebawem...

A tak w ogóle to dziękuję za naprawdę motywujące komentarze! Jesteście mega!!!

Czy To On? FF jdabrowskyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz