•05•

12.4K 481 182
                                    

- Mogę pomóc Ci je wszystkie spełnić. 

Przyglądałam się mu od dłuższej chwili, żeby upewnić się, że dobrze usłyszałam. Do tej pory to do mnie nie docierało. Opamiętałam się w momencie, w którym zorientowałam się, że gapię się na niego jak na kompletnego idiotę. 

- Harry, ja się z Tobą tylko droczyłam. Jeśli przeczytałeś tylko tę głupią listę, to nic się nie stało - odpowiedziałam mu po chwili myślenia - Żartowałam.

- A ja nie - powiedział pewny siebie, na co jeszcze szerzej otworzyłam oczy - Mówię całkiem poważnie, przecież chcesz się wyprowadzić od rodziców, prawda? To jedź ze mną z powrotem do Londynu. Nie bez powodu tam chyba byłaś.

- Pilnowałam mieszkania brata, ale on wrócił. Nie będę wpychała mu się z butami do życia, to niepoważne - próbowałam przemówić mu do rozumu.

- Clair, tak? - kiwnęłam głową - Clair, daj spokój. To Twój brat. Na pewno zrozumie i nie będzie miał nic przeciwko. A nawet jeśli, to mam duże mieszkanie i...

- Wow, zwolnij - zaśmiałam się - Nie możesz tak nagle wpaść do mojego życia, prosić, żebym wszystko zostawiła i przeprowadziła się na inny kontynent. A to, że jestem Twoją fanką niczego nie zmienia.

- Masz rację. Ale mylę się, jeśli twierdzę, że jest coś na rzeczy, skoro jako pierwszą rzecz zapisałaś "wyprowadzić się od rodziców" ?- przyjrzałam mu się, dokładnie zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Nie, Harry... Nie mylisz się - ciężko westchnęłam - Nigdy nie ma ich w domu. Myślą, że skoro dużo zarabiają, to jest dobrze, a ja nie odczuwam tego, że nie poświęcają mi wcale uwagi - wyrzuciłam z siebie nieudolnie próbując brzmieć jak najmniej żałośnie.

- Więc? Skoro nic i nikt Cię tu nie trzyma - zaczął - Proszę, wróć ze mną do Londynu. Jestem pewien, że chłopaki Cię polubią - spojrzałam na niego i ujrzałam najszczerszy i najpiękniejszy uśmiech na świecie. Powiedzcie mi, jak można oprzeć się tym szmaragdowym oczom, białym zębom i ujmującym dołeczkom? No jak? Jednogłośnie mogę stwierdzić, że przegrałam. Harry Edward Styles - 1:0 - Clair Adams.

- Zgadzam się - powiedziałam cicho, jednak chłopak to usłyszał, ponieważ jego uśmiech stał się jeszcze szerszy i, zanim się zorientowałam, byłam już w jego ramionach. Nie wierzę w to, co się dzieje! Harry Styles trzyma mnie w swych zajebistych ramionach, a ja zaraz lecę z nim do Londynu. Serio? To brzmi jak jakaś zwalona komedia romantyczna, poważnie.

W ciągu następnej godziny usiłowałam dodzwonić się do Olivera, co udało mi się za 27 razem. Okazało się, że dopiero co wylądował. Kłamałabym mówiąc, że nie był zdziwiony, bo już sobie wyobrażam jak robi tą swoją głupią minę, gdy nie potrafi czegoś pojąć. Kiedy dogadałam się z bratem i otrzymałam pozwolenie na zamieszkanie u niego poszłam do swojego pokoju i zaczęłam się pakować. Ponieważ zamierzałam wyprowadzić się na amen musiałam spakować praktycznie wszystko. Całe szczęście, że leciałam z Harrym.Dzięki niemu mogłam więcej przewieźć.

Po spakowaniu się zadzwoniłam po taksówkę, która lada moment była pod moim domem. Razem z chłopakiem zapakowaliśmy moje walizki do bagażnika, a ja ostatni raz przyjrzałam się budynkowi, w którym się wychowałam. Wydaje mi się, że nie prędko tu wrócę. Następnie wsiadłam do taksówki tuż po tym, jak Harry otworzył mi drzwi.

Całą drogę na lotnisko przejechaliśmy w ciszy. Na całe szczęście nie była ona jedną z tych niezręcznych, więc jechało się bardzo przyjemnie. Co jakiś czas słyszałam tylko zachrypnięty głos Hazzy, kiedy akurat leciała jakaś piosenka, którą znał. 

Chwila... Czy ja właśnie nazwałam go Hazza?

***

- Clair, wstawaj - usłyszałam męski głos obok swojego ucha, na co przekręciłam się na drugi bok - Księżniczko, wstajemy, nie będę Cie niósł.

- Jeszcze 5 minut... - powiedziałam zaspanym głosem, co spotkało się z jękiem niezadowolenia. Uśmiechnęłam się lekko na myśl, że wygrałam, gdy w jednej chwili zostałam podniesiona w stylu panny młodej do góry. Przestraszona pisnęłam i mocniej oplotłam ramiona o czyjś kark. Otworzyłam szerzej lekko przymrużone oczy i ujrzałam twarz Harrego. Dosłownie twarz, bo znajdowała się kilka milimetrów od mojej, na co zaczęły piec mnie policzki. Dostrzegłam jego usta, które, będąc w szerokim uśmiechu, ukazywały szereg białych zębów.

- Wstałaś? - spytał roześmianym głosem, po czym postawił mnie z powrotem na ziemię.

- Śmiechom nie było końca... - mruknęłam niezadowolona, czego efektem była jeszcze bardziej rozbawiona twarz chłopaka. Rozejrzałam się dookoła i zorientowałam się, że na pokładzie zostaliśmy tylko my.

- Idziemy, księżniczko - powiedział obejmując mnie ramieniem - Nowe życie czeka.

***

Maraton czas zacząć :D

Fate. |H.S|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz