Niepewnie otworzyłam oczy.
Przede mną zaparkowany był biały Range Rover. Spojrzałam w stronę chłopaka, na co posłał mi wielki, szczery uśmiech, wyciągając kluczyki.
- Harry - westchnęłam nie potrafiąc powiedzieć niczego innego, jednocześnie chwytając przedmiot i podchodząc do pojazdu.
- Mam nadzieję, że Ci się podoba - przytulił mnie.
- Bardzo - szepnęłam - Jednak - zmarszczyłam brwi - Stać mnie na samochód.
- Przestań - natychmiast mi przerwał - Wiem, że mama odblokowała Ci konto, ale to chyba nic złego, że postanowiłem kupić samochód w prezencie dla mojej księżniczki - zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi, na co przechyliłam głowę pozwalając mu kontynuować.
- Dziękuję - jęknęłam czując, jak chłopak delikatnie zasysa moją skórę.
- Chyba wiem w jaki sposób możesz mi pokazać, jak bardzo dziękujesz - wyszeptał przygryzając płatek mojego ucha, a ja zaśmiałam się w momencie, w którym podniósł mnie w stylu panny młodej, kierując się do windy.
***
- Harry, wstawaj - szturchnęłam lekko chłopaka, którego ciało pogrążone w śnie leżało obok.
- Nie teraz.. - mruknął chowając twarz w poduszkę.
- Wstawaj - prychnęłam - Musimy jechać na zakupy.
- Co? - zapytał podnosząc się na przedramionach - Po co?
- Louis ma urodziny, a my musimy jeszcze kupić prezenty na święta, rusz się - powiedziałam wstając z łóżka i idąc przygotować śniadanie.
Już po chwili wyjmowałam świeżo upieczone tosty na talerz. Postawiłam je na stole i wyjęłam z lodówki dżem. Zaspany Hazz wyszedł z sypialni i usiadł przy stole.
- Smacznego, księżniczko - wziął pierwszy gryz kromki.
- Smacznego, rycerzu - puściłam mu oczko zaczynając posiłek.
Po zjedzeniu brudne naczynia wylądowały w zmywarce, a ja poszłam się szykować. Ubrałam czarne spodnie, białą koszulkę i długi sweter pod kolor. Włosom pozwoliłam swobodnie otulać moje ramiona. Nałożyłam delikatny makijaż i gotowa ustąpiłam miejsca chłopakowi.
Gdy skończył narzuciliśmy na siebie jeszcze okrycie i skierowaliśmy się w stronę samochodu.
- Chcesz prowadzić? - zatrzymałam się na te pytanie, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w Harry'ego.
- Mówisz poważnie?! - pisnęłam uszczęśliwiona.
- Jasne, że tak. Dlatego kupiłem Ci samochód - posłał mi szeroki uśmiech, a ja rzuciłam mu się w ramiona, obdarowując go długim i czułym pocałunkiem. Następnie wyjęłam kluczyki z torebki i usadowiłam się na siedzeniu kierowcy. Przekręciłam stacyjkę i ruszyliśmy w stronę galerii.
Podróż zajęła nam kilka minut, podczas których bezproblemowo radziłam sobie na drodze. Byłam z siebie dumna. Zaparkowałam przy wejściu, gdzie akurat zwolniło się miejsce i wyszliśmy z pojazdu. Harry standardowo zakrył całą swoją twarz, co moim zdaniem jedynie bardziej zwracało na niego uwagę. Ale nie chciałam się kłócić.
Pokierowaliśmy się do pierwszego sklepu, w poszukiwaniu idealnego prezentu dla Lou. Przeglądając półka po półce nie natknęłam się na nic, co mówiłoby "Louis". Strasznie mnie to zmartwiło. Naprawdę zależało mi, żeby ten prezent był idealny.
Odchodziliśmy od kas mając w siatkach piłkę do nogi i buty z jakiejś nowej, limitowanej edycji, gdy mnie olśniło. Podzieliłam się moim pomysłem z Harry'm licząc na to, że go poprze. Tak też się stało. Dokończyliśmy robienie zakupów wybierając upominki świąteczne i wróciliśmy do samochodu obierając za kierunek miejsce, gdzie można było zdobyć to, co sobie upodobałam.
Nie wiedziałam jeszcze z jaką spotka się to reakcją, ale czułam, że to będzie właśnie to. Miałam nadzieję, że nie narobię tym kłopotów, ponieważ niedługo mój przyjaciel miał zostać ojcem małego noworodka, a do tego dochodzi kariera gwiazdy. Wierzyłam jednak, że razem z Brianą poradzą sobie doskonale.
Zajechaliśmy pod budynek z wielkim napisem
"SCHRONISKO"
***
Ostatni rozdział o 19 :)
No i urodziny Lou ^^
CZYTASZ
Fate. |H.S|
FanfictionZmęczenie spowodowane podróżą uderzyło we mnie w momencie, w którym przekroczyłam próg domu. Na darmo łudziłam się, że zostanę przywitana, gdyż rodziców nigdy nie było w domu. Dosłownie NIGDY. Powolnym krokiem weszłam na piętro niosąc ze sobą tylko...