Jest niedziela, 18 września. Za 2 dni wyjeżdżam w trasę.
Leżałam na kanapie i oglądałam Grę o Tron. Krótko mówiąc - umierałam z nudów. Kochałam ten serial, jednak nie potrafiłam skupić myśli. Wszystkie błądziły wokół wtorkowego wyjazdu. To było niesamowite.
Jak zwykle przerwał mi dźwięk wiadomości.
Hazza♥: Za 30 minut jestem po Ciebie i jedziemy do Liam'a. Co Ty na to? xx
Ja: Jeszcze się głupio pytasz.
Podniosłam się i popędziłam do łazienki, by doprowadzić swój wygląd do co najmniej znośnego. Zanim się obejrzałam dostałam kolejnego SMS'a.
Hazza♥: Roszpunko, spuść mi swe włosy. xx
Ja: Poeta. Jesteś już na dole?
Hazza♥: Tak, czekam księżniczko :)
Wzięłam torebkę i zbiegłam po schodach. Harry standardowo otworzył mi drzwi i już po chwili jechaliśmy w stronę mieszkania Liam'a.
- Denerwujesz się trasą? - zapytał chłopak, na co delikatnie przytaknęłam głową - Nie ma czym, będziemy się super bawić.
- Liczę na to - posłałam mu ciepły uśmiech, a następnie coś sobie uświadomiłam - Jak Lou? Musi zostawić przecież Briane.
Milczał.
- Harry? - złapałam go za dłoń, która, tak jak zawsze, spoczywała na moim udzie.
- Nie jest zbytnio zadowolony, ale Bri zapewnia go, że sobie poradzi. To dopiero pierwszy miesiąc, więc nie powinno się nic wydarzyć.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze - westchnęłam.
Kilka minut po naszej krótkiej rozmowie szliśmy w kierunku windy, by wjechać na odpowiednie piętro. Zadzwoniliśmy do właściwych drzwi, a po chwili otworzył nam uśmiechnięty blondyn, zajadający się kawałkiem pizzy.
- Czy Ty musisz zawsze żreć? - zaśmiał się Harry witając Niall'a.
- Ciebie też miło widzieć - niebieskooki wziął kolejny gryz trójkąta, po czym uściskał mnie na powitanie.
Weszłam do salonu i zadowolona uświadomiłam sobie, że jest tu także Briana. Rzuciłam się jej w ramiona, co szybko odwzajemniła. Następnie podeszłam do Lou i Li, by ich także przywitać.
***
Alkohol, alkohol i jeszcze raz - alkohol. Wszędzie było tego pełno. Piwo, wino, szampan, wszystko. Do wyboru do koloru. Po 3 godzinach zabawy w towarzystwie moich nowych przyjaciół jedyną trzeźwą osobą pozostawała Bri.
Tańczyliśmy, bawiliśmy się, graliśmy w gry każdego rodzaju. Jeśli tak wyglądają imprezy przed każdą trasą chłopaków, to ja się na to piszę.
Wstałam z kanapy i poszłam do łazienki. Jedną z wielu rzeczy, jakich się dzisiaj nauczyłam jest zdecydowanie to, że piwo jest moczopędne. I to bardzo. Bardzo. Bardzo.
Załatwiłam to, co załatwić musiałam i otworzyłam drzwi, gdy nagle wpadłam na mojego wspaniałego chłopaka. Poznałam go po tej charakterystycznej burzy loków, którą swoją drogą naprawdę uwielbiałam.
Zobaczyłam, jak się do mnie uśmiecha, a w mojej głowie puściły wszystkie hamulce. Gwałtownie wpiłam się w jego usta przyciskając go do ściany, czym musiałam go zaskoczyć, gdyż przez chwilę nie oddawał mojego pocałunku. Po kilku sekundach opamiętał się, złapał za moje nadgarstki i obrócił nas tak, że przyciskał je do ściany. Całowaliśmy się zachłannie i namiętnie. Zupełnie tak, jakby nie było nic poza naszymi ustami, jakby wszystko inne zniknęło, a to, co rozgrywało się między nami było jedynym czynnikiem utrzymującym nas przy życiu.
Oderwaliśmy się od siebie po dłuższej chwili, ponieważ zabrakło nam powietrza i musieliśmy odetchnąć. Harry napierał na mnie całym swoim ciałem, patrzył mi głęboko w oczy. Jeszcze nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji, to było coś, czego nie da się opisać.
- Przepraszam, że nie mam pokoju gościnnego, a do mojego was nie wpuszczę, ale to nie znaczy, że macie to robić przy łazience - usłyszałam rozbawiony głos Li, który ledwo powstrzymywał śmiech. Spojrzałam się z loczkiem w jego stronę czując, jak zaczynają piec mnie policzki z zażenowania.
- Znalazłbyś sobie kogoś, a nie zadowalasz się podglądając innych - prychnął Harry wybuchając śmiechem, a po chwili dołączył do niego Liam. Dzięki nim mój wstyd zaczął powoli wyparowywać, więc poszłam w ich ślady.
Zielonooki objął mnie ramieniem i poprowadził z powrotem do salonu, gdzie zastały nas głośne pogwizdywania i pytania, co zajęło nam tak długo.
I pomyśleć, że spędzę z nimi kolejne 2 miesiące.
***
Ten gif *o*♥♥♥
Kończymy maraton na dziś i zaczynamy ponownie jutro :)
13:00, 16:00 i 19:00 - standardowo ♥♥♥
CZYTASZ
Fate. |H.S|
أدب الهواةZmęczenie spowodowane podróżą uderzyło we mnie w momencie, w którym przekroczyłam próg domu. Na darmo łudziłam się, że zostanę przywitana, gdyż rodziców nigdy nie było w domu. Dosłownie NIGDY. Powolnym krokiem weszłam na piętro niosąc ze sobą tylko...