***
Obudził mnie zapach dobrze mi znanych naleśników. Wciąż lekko nieprzytomna podniosłam się z łóżka i zaczęłam zmierzać w kierunku kuchni. Kiedy tam dotarłam zobaczyłam Olivera, który przyrządzał śniadanie. Mając nadzieję, że pomyślał także o mnie powstrzymałam się od skomentowania tego, że paradował w samych bokserkach.
- Braciszkuuuu - jęknęłam zaspana, na co chłopak się odwrócił, po czym uśmiechnął szeroko.
- Witaj, śpiąca królewno - powiedział zaczepnie, na co dziwnie się na niego spojrzałam. Skinieniem głowy wskazał mi zegar, który, ku mojemu zdziwieniu, wskazywał 12:07. Widząc godzinę otworzyłam szeroko oczy. Rzadko zdarzało się, żebym spała dłużej niż do 10.
- Jak to się stało? - spytałam po chwili, na co zerknął na mnie kątem oka.
- Nie pamiętasz już, jak balowałaś w nocy? - zauważył chyba mój nic nierozumiejący wzrok, ponieważ dodał po chwili - Powinnaś wyjaśnić sobie to z Harrym, który wyszedł nad ranem - jestem pewna, że po tych słowach byłam koloru pomidora. Oliver widząc moje przerażenie na twarzy szybko dodał - Żartuję przecież, Clair. Nie pozwoliłbym mu położyć na Tobie łapsk - zaczął się śmiać, na co odetchnęłam z ulgą. Już się wystraszyłam, że coś mnie ominęło.
- Nigdy więcej nie próbuj mi wciskać takich rzeczy, błagam - wydusiłam z siebie, gdy po chwili udało mi się uspokoić.
- Dobra, dobra. Jednak gdybyś zobaczyła swoją twarz.. - zaczął, lecz przerwał napotykając się na moje groźne spojrzenie i stawiając przede mną talerz pełen naleśników. - No już się tak na mnie nie patrz - widziałam, że ledwo powstrzymuje śmiech. Nie powiedziałam nic więcej, tylko zabrałam się do jedzenia, a on po chwili zrobił to samo.
***
Przechodziłam właśnie koło półek z napojami, kiedy ktoś wyłonił się zza rogu. Oczywiście ja, jak to ja, musiałam na niego wpaść. Upuściłam cały koszyk z zakupami, bo jakżeby inaczej. Schyliłam się, by to pozbierać, gdy złączyłam się z kimś dłońmi. Speszona szybko przeniosłam wzrok na osobę, która kucała tuż przy mnie i zdałam sobie sprawę z tego, że jest nią nikt inny, jak Harry. Posłał mi przyjazny uśmiech, po czym zaczął zbierać rzeczy z podłogi, czym wyrwał mnie z rozmyślań, więc do niego dołączyłam. Po chwili całe jedzenie z powrotem wylądowało w koszyku. Razem z chłopakiem podnieśliśmy się, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały usłyszałam ten fantastyczny głos.
- Clair - powiedział, na co delikatnie się uśmiechnęłam - Popatrz co za zbieg okoliczności, właśnie o Tobie myślałem - po tych słowach mój uśmiech zwiększył się chyba czterokrotnie.
- Harry - odpowiedziałam, co spotkało się z taką samą reakcją - Zabawne. Za każdym razem, kiedy na Ciebie wpadam, również o Tobie myślę - słysząc to przyjrzał mi się dokładnie, po czym dodałam - Chociaż właściwie nie.. Wpadam na Ciebie mimo, że myślę o czymś zupełnie innym - posłałam mu szeroki uśmiech, co odwzajemnił tym samym.
- Planujesz kupić coś jeszcze? - zapytał, na co pokiwałam przecząco głową - Idziemy do kasy?
- Jasne, chodź - zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia. Przepuścił mnie przodem, na co posłusznie przeszłam i wyłożyłam swoje zakupy na taśmę. Podałam kasjerce kartę płatniczą i czekałam na jej zwrot. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie miała jakichś problemów. Okazało się, że moja karta najprawdopodobniej została zablokowana. Słysząc to nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Szybko schowałam kartę do portfela i zapłaciłam gotówką. Po wyjściu ze sklepu ponownie usłyszałam głos Harry'ego.
- Coś się stało z Twoją kartą? - spojrzałam na niego wzrokiem, który mówił, że sama nic z tego nie rozumiem.
- Pewnie to jakiś problem w banku i zaraz to naprawią - odpowiedziałam wymijająco.
- Wiesz co? Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia - zerknęłam w jego stronę i dostrzegłam wielki, szczery uśmiech. Uniosłam pytająco jedną brew w celu pokazania, że słucham, co ma mi do powiedzenia - Chciałbym przedstawić Cie chłopakom.
***
Ostatni rozdział na dziś :)
Jutro kolejna dawka ^^
CZYTASZ
Fate. |H.S|
FanficZmęczenie spowodowane podróżą uderzyło we mnie w momencie, w którym przekroczyłam próg domu. Na darmo łudziłam się, że zostanę przywitana, gdyż rodziców nigdy nie było w domu. Dosłownie NIGDY. Powolnym krokiem weszłam na piętro niosąc ze sobą tylko...