•44•

5.8K 240 28
                                    

****23 lipca, 6 dni później****

Wstałam o godzinie 06:42. Przez praktycznie całą noc nie mogłam zasnąć. Udałam się do kuchni, po drodze mijając chłopaka, który w dalszym ciągu spokojnie spał na kanapie.

Tak, kanapie.

Od naszej ostatniej kłótni kwasy między nami tylko przybierały na wadze. Z każdego, nawet najmniejszego nieporozumienia wybuchała burza. Nie mogliśmy nic poradzić na to, że w naszym związku nie działo się najlepiej. Jakby tego było mało, dwa dni temu Oliver przeprowadził się na całe 2 miesiące do rodziców Belli, ponieważ jej chora mama potrzebuje opieki, a ojciec sam nie daje sobie rady. Na ten czas wynajął mieszkanie koledze, więc nawet nie mam gdzie się udać, by trochę ochłonąć i nabrać dystansu do rzeczywistości. Musimy przez to przebrnąć. 

Weszłam do kuchni i wyjęłam z szafki miskę. Wsypałam płatki owsiane do garnka zalewając je mlekiem. Wstawiłam na gaz, co jakiś czas mieszając. Gdy były gotowe przelałam je do naczynia, na koniec wrzucając pokrojone owoce. Wzięłam śniadanie kierując się z powrotem do łóżka. Weszłam do salonu zauważając, że zielonooki siedzi na sofie, przeciągając się. Spuściłam wzrok i przyspieszyłam kroku w momencie, w którym mnie zauważył.

- Clair.. - usłyszałam za sobą szept, jednak postanowiłam go olać. Udałam się na górę. Zajęłam miejsce na miękkim materacu i rozpoczęłam spożywanie posiłku. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Chłopak bez słowa przysiadł na brzegu łóżka, wbijając we mnie swoje intensywne spojrzenie.

- Przestań się tak gapić - fuknęłam w jego stronę, na co jego oczy wyraźnie spochmurniały. Położył swoją dłoń na moim kolanie. Nie zareagowałam.

- Księżniczko - westchnął - Przepraszam, nie chcę wyjechać pokłócony z Tobą.

- A ja nie chcę, żebyś w ogóle gdzieś wyjeżdżał - szepnęłam po dłuższej chwili, podczas której zbierałam w sobie całą siłę, by nie wybuchnąć płaczem. Nie poskutkowało, ponieważ po wypowiedzeniu tych słów momentalnie zalałam się łzami. Harry chwycił ode mnie płatki i postawił je na szafce nocnej. Usiadł głębiej na materacu, mocno i czule mnie do siebie przytulając. Zostawiłam za sobą wszystkie nieprzyjemności i sprzeczki z ostatnich kilku dni. Pogrążona w swojej rozpaczy i uczuciu, jakim go darzyłam wtuliłam się w zagłębienie jego szyi, pozwalając sobie wypłakać się za ten cały czas.

- Wiem, kochanie - opiekuńczo głaskał mnie po plecach - Gdyby to ode mnie zależało, zostałbym z Tobą. Jednak taka praca - dobrze o tym wiedziałam. Mimo tego to ciągle boli.

- Nie mogę jechać z wami? - zapytałam z nadzieją - Jak za pierwszym razem? - o odpowiedzi otrzymałam jedynie delikatne pokręcenie głową na znak sprzeciwu. Rozpłakałam się jeszcze bardziej.

- Dzisiaj robimy imprezę pożegnalną, miejsce do ugadania, ale... - urwał - Chciałabyś?

- Tak.. - odpowiedziałam bez namysłu, odsuwając się od chłopaka - Bardzo.

***

Ostatecznie zdecydowaliśmy, że urządzimy ją u nas. Zabawa trwała od kilku dobrych godzin, a wszyscy byliśmy już nieźle spici. Nie było z nami tylko Briany i Louisa, który uparł się, żeby zostać w domu z rodziną. Uznałam to za mega urocze i odpowiedzialne, przez co nie naciskałam.

W pewnym momencie cała zawartość butelki Li wylądowała na mojej koszulce. Chyba mam do tego jakieś nietypowe szczęście. Przeprosiłam towarzystwo i, ledwo wchodząc po schodach, udałam się do łazienki. Weszłam do środka zdejmując bluzkę. Przyłożyłam ją pod kran, gdy usłyszałam głośne gwizdnięcie. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i dostrzegłam Harry'ego.

- Jeszcze nic nie zrobiłem, a Ty już się rozbierasz - mruknął gardłowo podchodząc bliżej i obejmując mnie w pasie, na co cicho zachichotałam. Zakręciłam kurek i odwróciłam się w stronę chłopaka, zmysłowo wpijając się w jego usta. Poczułam, jak jego duże dłonie zachłannie błądzą po moim ciele, by wreszcie dotrzeć poniżej bioder. Mocno ścisnął moje pośladki unosząc mnie w górę, na co oplotłam go nogami w pasie. Ręce przeniosłam za kark, bawiąc się jego włosami. Chłopak poprowadził nas w stronę łóżka, kładąc mnie na materacu. Widziałam, jak pozbywa się swojej koszuli, a chwilę potem nachyla się nade mną, opierając ręce po bokach mojej głowy.

Jego zgrabne palce wsunęły się pod moje plecy, bezproblemowo pozbywając się stanika. Pełne, malinowe usta zsunęły się na moją szyję, zostawiając na niej wilgotną ścieżkę od pocałunków, co jakiś czas gwałtownie zasysając skórę. Zaczął schodzić aż do pępka. Chwycił między zęby koronkę od majtek, ciągnąc ją uwodzicielsko w dół. 

Leżałam pod nim całkowicie naga.

***

W domu ❤❤❤

Niedługo koniec roku, odliczam :D

Jak minął Wam dzień? xx

Fate. |H.S|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz