Dumnie wyszłam z murów mojej szkoły. W ręce trzymałam świadectwo z wyróżnieniem. Popatrzyłam na szkołę. Właśnie ją ukończyłam. Już nigdy tu nie powrócę jako uczennica, a tylko jako absolwentka.
Pobiegłam do domu. Po drodze ludzie patrzyli na mnie. To były spojrzenia w stylu: Gdzie ona k.... tak pędzi? Pali się czy co?
Nie za bardzo się nimi przejmowałam. Musiałam się spieszyć, bo musiałam się spakować na kolonie, na które jadę już jutro.
Wpadłam z impetem do domu, rzucając buty w kąt i krzycząc:
-Jestem!
Mama wychyliła głowę z pokoju.
- Chodź tu na chwile skarbie! - powiedziała.
Przewróciłam oczami. "Skarbie". To oznaczało nic dobrego.
-Tak? - uchyliłam drzwi do ich pokoju i zauważyłam, że wszędzie leżały ubrania.
- Musimy porozmawiać. - powiedziała.
- Dobrze, a o co chodzi? - odparłam.
- Mam dla Ciebie złą wiadomość: Twoje kolonie zostały odwołane z powodu braku chętnych. - odparła mama.
-Że co?! - krzyknęłam. - Czekałam na nie przez pół roku!
- Uspokój się. To nie moja wina - dodała.
-Jeszcze coś chcesz mi powiedzieć, czy już mogę pójść do pokoju wypłakać się? - spytałam.
- Czekaj... Ech... Jadę z ojcem na trzymiesięczną delegację. - powiedziała ze smutkiem.
Zajebioza! Całe wakacje bez koloni i rodziców! Czemu tylko ja mam takiego pecha?
- To super! - fuknęłam i poszłam do pokoju.
Walnęłam się na łóżko. Nie no, te wakacje będą mega nudne. Wzięłam telefon do ręki i weszłam na Facebook' a.
Pierwszy post:
Miłych wakacji! - życzy Facebook
- Zamknij się FB! - warknęłam.
Drugi post:
*zdjęcie*
Pakujo się na kolonie! Pozdro! #zabawa #wolność
Wkurzyłam się. Rzuciłam telefon na dywan.
- Czemu? Czemu tylko ja nigdzie nie jadę? - powtarzałam.
W tym momencie mama weszła mi do pokoju:
- Pakuj się! Jedziesz do mojego starego znajomego! Na calutkie wakacje! - powiedziała.
Podniosłam głowę z poduszki.
- Cooo? - spytałam. - Do jakiego znajomego?
- No wstawaj! - mówiła. - Nie pozwolę ci być samej w domu przez całe wakacje.
- Ale ja nie chcę jechać do kogoś, kogo nie znam! - jęczałam.
- Dalej, pakuj się! Autobus o 17:30! - powiedziała i zniknęła za drzwiami.
Usiadłam na łóżko. Popatrzyłam na zegarek 15:45.
- O matko! - powiedziałam. - Mam mało czasu!
Wybiegłam z pokoju i pobiegłam po moją walizkę z szafy.
I z walizką znów wbiegłam do pokoju.
- T-shirty? Są! Spodnie? Są! Bielizna? Jest! Piżamy? Są! Kurtki, bluzy, buty, bla, bla, bla? Są! - wszystko dokładnie sprawdziłam.
- Spakowana! - krzyknęłam.
- To dobrze! Chodź nas pożegnać! - zawołała mama z dołu.
Zeszłam na dół. Rodzice mieli chyba 5 walizek (Jak nie więcej). Zmierzali ku bramie.
- Pa córciu! Pamiętaj o autobusie! Bilet masz na stole w kuchni! - powiedziała mama.
-Pa córka. Trzymaj się. - powiedział tata.
-PA! - pomachałam i na pożegnanie.
Wróciłam do pokoju. Spakowałam wszystkie potrzebne drobiazgi. Bilet starannie włożyłam do torby.
- Ciekawe gdzie w ogóle jadę... - mruknęłam
Spojrzałam na bilet: Wodogrzmoty Małe (Gravity Falls).
- Ciekawa nazwa... - powiedziałam z uznaniem.
Zbliżała się 17:20.
- Oho! Chyba muszę już iść! - powiedziałam sama do siebie.
Ściągnęłam walizkę po schodach. Upewniłam się, czy mam bilet, telefon i ładowarkę.
-Wszystko jest! - powiedziałam.
Po około 5 minutach stałam już na przystanku. Zerknęłam na telefon: 17:25. Jeszcze mam pięć minut. Usiadłam na przystanku i rozmyślałam: Może spotkam kogoś fajnego? Co ja tam będę robić?
Podczas moich rozmyślań podjechał autobus. Weszłam do środka, dałam kierowcy bilet i zajęłam miejsce przy oknie. Włożyłam słuchawki do uszu i słuchałam muzyki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka ;3
I jak? Fajne? ;3
Ocenki w komie ;3
W następnej części już bd Wodogrzmoty ^.^
CZYTASZ
GravityFalls // Prawda bywa okrutna ✔ [W TRAKCIE KOREKTY]
FanfictionRozpoczynają się wakacje. Jola szykuję się na kolonie. Jednak los chce inaczej: rodzice wyjeżdżają w półroczną delegację, kolonie zostają odwołane z powodu braku chętnych i pojawiają się dziwne sny. Pojawią się tajemnice. A prawda okaże się straszna...