Helou ;3
Witam w kolejnej części :D
Czytajcie :3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~Jola~
Kiedy on przestanie wchodzić mi do snów? Zerknęłam na zegar: 5:45. Chyba już nie zasnę. Popatrzyłam na Dippera. Spał spokojnie. Ostrożnie wstałam z łóżka. Wzięłam ubrania z szafy i poszłam do łazienki. Ubrałam się i uczesałam się.
Wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Zrobiłam naleśniki z syropem klonowym, a do picia kawę i herbatę.
Wszystko rozłożyłam na stole. Popatrzyłam na zegar: 6:30. Stan i Ford powinni zaraz wstać.
Czegoś mi brakowało. Wiem! Jakiś ładny obrusik! Pstryknęłam palcami. Na stole pojawił się piękny obrus w kratę.
Oho, ktoś już wstał - pomyślałam, gdy usłyszałam szmery. Po chwili pojawił się Stan.
- Sama to zrobiłaś? - spytał z niedowierzaniem
- Tak. - odparłam z dumą.
Stan był widocznie zadowolony.
Zjadłam szybko śniadanie i wyszłam na dwór. Była piękna pogoda.
Poszłam do lasu. Nie wiem po co. Tak dla przyjemności.
W lesie było cudownie. Biegłam przed siebie, aż zabrakło mi tchu. Wtedy usiadłam na kamieniu. Zawsze byłam zżyta z lasem. Promienie słoneczne oświetlały moją twarz. Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Przestraszyłam się. Szybko weszłam na drzewo.
Po chwili usłyszałam głos: Jola?
To był John.
Zeszłam z drzewa.
- A żeś narobił mi stracha! - szturchnęłam go w bok.
Zaśmiał się.
- A właściwe po co tu przyszedłeś? - spytałam go
- Mógłbym cię spytać o to samo. - odparł
~Niezręczna cisza~
- Hej, pokazać Ci fajne miejsce? - spytał mnie
- Ok. - odparłam radośnie
Szłam za nim.
Po chwili ukazał nam się przed oczami kryształy. Były niebiesko- różowe.
John wyrwał jednego i wziął pod słońce. Promień światła był skierowany na mnie.
Nagle zmniejszyłam się. Byłam wielkości małego palca.
- John?! - krzyknęłam
On się śmiał złowieszczo. Złapał mnie za rękę i włożył do kieszeni na bluzce.
Biłam go z całej siły, ale na nic moje wysiłek. Nawet go to nie bolało.
Siedziałam w kieszeni myśląc. Co będzie dalej?
Wychyliłam głowę z kieszeni. Szliśmy w stronę miasta.
- Gdzie my idziemy?! - krzyknęłam
- Dowiesz się w swoim czasie - powiedział, po czym wsunął moją głowę do kieszeni.
I pomyśleć, że daliśmy się nabrać. Albo przynajmniej Ja.
Po chwili usłyszałam trzask drzwi.
John mnie wyciągnął z kieszeni i wsadził do słoika z wieczkiem, które miało dziurki na dopływ powietrza.
- Czego chcesz? - fuknęłam
Zignorował mnie. Wyszedł z pokoju.
Westchnęłam i usiadłam. Gdzie ja w ogóle jestem?
Pokój był ogromny. Na ścianach była żółta tapeta. W pokoju były brązowe meble. Nawet przytulnie.
Nagle mnie olśniło. Pomyślałam o drabinie i pstryknęłam palcami. Nic. Spróbowałam jeszcze raz. Znów nic. Próbowałam z 50 razy. Efekt zawsze był ten sam.
- Co jest? - spytałam samą siebie
Do pokoju wszedł John
Wziął słój razem ze mną. Wyszliśmy z pokoju. Weszliśmy do innego.
Tu już nie było przytulnie. Ściany były pomalowane na krwisty czerwony. Meble były czarne. Cały pokój oświetlały świece. Było tu mroczno.
- Gdzie my k.... jesteśmy? - spytałam
- W pokoju - zaśmiał się
Wyciągnął mnie z słoja. Postawił na podłodze i znów powiększył. Chciałam już go uderzyć, ale był szybszy. Związał mi ręce i przywiązał do ściany.
- Zostaw mnie! - zaczęłam się rzucać
Włożył mi jakąś szmatę do ust. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy.
- Nie płacz - powiedział ocierając łzy
Popatrzyłam na niego z zdziwiona.
Nie rozumiem go.
Zbliżał się bliżej. Zamknęłam oczy. Całował mnie po policzkach.
Co za zboczeniec!
Szarpałam się z całych sił, lecz ten przywiązał mnie strasznie mocno.
Patrzył na mnie.
- Ale z Dippera był szczęściarz - mruknął John
Był? Czy on chcę mnie zabić? Albo Dippera? I czy ma coś wspólnego z Billem?
John wyszedł z pokoju. Zaczęłam się martwić przyszłością...
~Dipper~
Obudziła mnie Mabel.
- Dipper wstawaj - powiedziała - Dipper...
- Przecież się nie pali - mruknąłem
Spojrzałem na zegarek: 12:00.
- Ile my spaliśmy? - spytałem
- Nie wiem. Słuchaj: Nikt nie wie, gdzie jest Jola... - powiedziała
Ta informacja natychmiast postawiła mnie na nogi.
- Jak to?! - krzyknąłem
- Wstała bardzo rano. Przygotowała śniadanie. Ostatni widział ją Wujek Stan. - wyjaśniła
Zbiegłem na dół. Wujek Stan siedział w swoim fotelu.
- Jola coś mówiła? - spytałem
- Ech... Po zrobieniu śniadania powiedziała mi, że idzie sobie na spacer do lasu. - powiedział
Pobiegłem się ubrać. Gdy już to zrobiłem, to wybiegłem z domu, w stronę lasu. Spojrzałem na ziemię. Widać jeszcze jej ślady. Biegłem za nimi. W pewnym momencie zauważyłem drugą parę śladów. Ktoś musiał do niej dołączyć. Szedłem dalej za śladami.
Nagle przede mną ukazały się klejnoty "rosnące" z ziemi.
Chyba już je gdzieś widziałem... Otworzyłem dziennik. Przekartkowałem go.
Bingo! Mam! Klejnoty pomniejszające/ powiększające.
Czyżby ktoś chciał zmniejszyć Jolę? I ją porwać?!
Musiałem usiąść z wrażenia.
Ktoś porwał Jolę. Popatrzyłem na tą drugą parę butów. Gdzieś już widziałem ten odcisk buta.
Nagle sobie przypomniałem.
John.
Zabiję go.
Wróciłem pędem do domu.
- Mabel! Maaaaaabel! - krzyczałem
Mabel zbiegła po schodach.
- Co jest? - spytała zaniepokojona
- Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale twój chłopak porwał Jolę - powiedziałem
- Że co? - spytała
- Jego ślady butów znalazłem koło śladów Joli. Jej ślady kończą się na klejnotach pomniejszających. - wyjaśniłem
- Czy wszyscy moi chłopacy muszą być idiotami? - spytała
Przytuliłem ją.
- Przykro mi sister - objąłem ją ramieniem
- Dzięki. - powiedziała
- Teraz ważne pytanie: Czy wiesz, Gdzie mieszka? - spytałem
- Nie, ale miał mnie dziś zabrać do swojego domu - powiedziała
- Mam świetny pomysł - powiedziałem
- Jaki? - spytała
- Pomniejszę się klejnotem i schowasz mnie do kieszeni. Gdy wpuści Cię do domu, to mnie położysz na podłodze i ja już znajdę tam Jolę - powiedziałem
- Ok - powiedziała Mabel
Na szczęście zabrałem trochę klejnotu z lasu .
Po chwili byłem już mały jak palec. Mabel schowała mnie do kieszeni i w tym samym czasie zadzwonił ktoś do drzwi.
- Hej John - powiedziała Mab
- Hej - odpowiedział - Idziemy do mnie?
- Ok. - odparła
Przez całą drogę nie rozmawiali.
John mieszkał w niewielkim domu obok kina.
Gdy Mabel udało się wejść do środka, to szybko postawiła mnie na podłodze i powiedziała: Powodzenia.
Na szczęście John tego nie zauważył. Poszli do salonu. Ja za to na korytarz. Były tam 5 pokoi. Do każdego wchodziłem po kolei.
W pierwszym była garderoba.
W drugim pokój do spania.
W trzecim biblioteka.
W czwartym komputery.
Do piątego próbowałem wejść bardzo długo. Na szczęście udało mi się do niego wejść. A co tam ujrzałem to było straszne...
~~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak?
Spodobało się? >u<
Jeśli tak, to zostaw komentarz lub/i ⭐
:3
CZYTASZ
GravityFalls // Prawda bywa okrutna ✔ [W TRAKCIE KOREKTY]
FanficRozpoczynają się wakacje. Jola szykuję się na kolonie. Jednak los chce inaczej: rodzice wyjeżdżają w półroczną delegację, kolonie zostają odwołane z powodu braku chętnych i pojawiają się dziwne sny. Pojawią się tajemnice. A prawda okaże się straszna...