- Nie wierzę, że mi to zrobiła – wyżaliłam się już po raz setny mojej przyjaciółce. Siedziałam na swoim szerokim parapecie obstawionym białymi puchatymi poduszkami. Przede mną na jednej z nich leżała książka do algebry oraz zeszyt, w którym usiłowałam rozwiązywać dodatkowe zadania. Duże okno na cały parapet było szeroko otwarte. Po drugiej stronie małej przerwy między budynkami, na podobnym parapecie siedziała Alison ze swoim laptopem.
- Popatrz na to z innej strony – zaczęła stukając w klawiaturę. – Może nauczysz się czegoś nowego.
- Czego na przykład? – Podniosłam na nią wzrok znad książki. Spojrzała na mnie znad oprawek czarnych dużych okularów, których używała do korzystania z komputera. Parsknęła śmiechem nim odpowiedziała mi na pytanie. Powstrzymując fale śmiechu wreszcie wydusiła swoje zdanie.
- Na przykład dojenia krów – znów zaniosła się swoim melodyjnym śmiechem, za który wszyscy mogliby skoczyć w ogień.
- Bardzo śmieszne – wyszczerzyłam się do niej sztucznie i wróciłam do odrabiania pracy domowej.
- Co powiesz Jamesowi? – pytanie szatynki wyrwało mnie z zamyślenia. Wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem. Ale do jutra muszę coś wymyślić. Został mi tylko jutrzejszy dzień i wyjeżdżam – westchnęłam obrzucając swój pokój smętnym spojrzeniem. Biało błękitne ściany tworzyły duży prostokąt. W najdalszym wysuniętym koncie stało łóżko i regały z drobiazgami i kilkoma książkami. Moje upodobania co do książek były dość dziwne i tylko nieliczne miały zaszczyt trafić na moją półkę przeczytanych. W drugim kącie stało biurko i podwójna szafa z komodą. Na środku leżał puchaty biały dywan, a kilka ścian zdobiły wiszące półki z bibelotami. Mimo iż nie był najpiękniejszy nie wyobrażałam sobie zmienienia go na żaden inny. Nigdy.
- Nie będzie szczęśliwy – kontynuowała Alison. – Raczej nie lubi związków na odległość.
- Będzie musiał przeżyć – syknęłam. – A tak w ogóle nie zamierzam tam gnić cały rok. Coś wykombinuje, żeby wrócić wcześniej.
Przyjaciółka odłożyła na bok laptopa i oparła ręce na framudze, na których położyła głowę.
- A nie możesz wymyślić czegoś teraz, żeby tam nie pojechać?
- Nie ma szans – zaakcentowałam każde słowo, by dodać im powagi. – Skoro moja mama już potwierdziła mój przyjazd nie dam rady tego odwołać.
- Ale Christina... - szatynka urwała potrząsając głową. – Znaczy twoja mama, jest fajna może uda ci się ją przekonać.
- Alison – wymówiłam jej imię powoli, odkładając zeszyt. – Nie. Ma. Szans.
Dziewczyna prychnęła i usadowiła się tak, że teraz wpatrywała się w rozgwieżdżone już niebo. Zdjęła okulary i rzuciła je na łóżko, które stało obok okna.
- Beznadzieja – wyszeptała.
- Taa – potwierdziłam kiwnięciem głowy.
- Nie wytrzymam tyle bez mojej przyjaciółki – podniosła głos oburzona na co się zaśmiałam. – Będę tęsknić za twoim śmiechem. I humorkami. I całą tobą.
Posłałam jej ciepły uśmiech. Po raz pierwszy tego dnia poczułam ukłucie tego dziwnego uczucia, które towarzyszy pożegnaniom. Nie wyobrażałam sobie jak przeżyję ten okres. Tęsknota na pewno będzie mi bardziej znana niż tutaj.
- Ja też będę za tobą tęsknić.
Gdy już położyłam się do łóżka, a wszystkie światła zgasły nie mogąc zapaść w sen wpatrywałam się w niebieski sufit. Wyobrażałam sobie całe ranczo wujka oraz to zapyziałe miasteczko. Przyszłam tam na świat i przez jakiś okres tam mieszkaliśmy. Gdy miałam dziesięć lat mój tata zmarł tam w wypadku konnym. Od ośmiu lat nie widziałam na oczy tego miejsca. Nie pamiętam nic. Trauma, którą wywołała śmierć rodzica wymazała wspomnienia z tamtego okresu. A teraz miałam wrócić.
CZYTASZ
Naucz mnie żyć✔️
Teen Fiction"Rozkapryszona, przemądrzała i czasem wręcz arogancka dziewczyna z miasta nie ma szans na przetrwanie na wsi." Znaczenie tych słów poznała siedemnastoletnia Melissa. Ma wszystko czego tylko mogłaby sobie wymarzyć. Popularna, podziwiana, rozchwytywan...