Rozdział 9 Wypadek

49.7K 2.2K 221
                                    

Natalia Szroeder - Powietrze [Official Audio] (Kocham tą piosenkę)

Radzę włączyć piosenkę. Dodaję nastroju. ;)

—Melody—

Siedzę w tej sali już prawie godzinę i muszę powiedzieć, że nie wiem, co niektórzy ludzie widząc w gapieniu się jak inni grają. Ziewam, znudzona. Cały czas to samo, jedna strona serwuję, a później druga. Tu jedna osoba odbija, a tu upada. Chwilę temu dyrektorka zarządziła pięcio minutową przerwę. Mimo to cały czas jest tu nudno. Wszyscy z kimś rozmawiają, lecz ja siedzę na swoim miejscu wyczekując końca tej niedorzecznej akcji. Znużona, nawet nie zauważam jak obok mnie pojawia się nauczyciel W-F. Pan Telson jest mężczyzną w wieku około pięćdziesięciu lat. Ma krótkie czarne włosy i szare oczy. Mimo swojego wieku jest o wiele bardziej sprawny fizycznie niż nie jeden z znanych mi nastolatków. Nauczyciel spogląda na mnie z — niezrozumiałą — troską.

— Melody... — zaczyna. Marszczę brwi zauważając, że nie patrzy wprost na mnie. To dziwne... — Pan Crulet, pragnie byś i ty zagrała... — Wytrzeszczam oczy. To niemożliwe... Ja nie mogę... Nie!

Wstaję gwałtownie, a krzesło, na którym siedziałam upada na podłogę z hukiem. Wraz z tym dźwiękiem wszystkie pary oczu zostają skierowane na mnie. Mimo uwagi, w jakiej się znalazłam nie czuję skrępowania — moją nieśmiałość zakryła wściekłość. Przeszukałam wzrokiem pomieszczenie. Za trenerem stał on. Na jego twarzy nie było żadnych uczuć tak samo jak w oczach. Zacisnęłam dłonie w pięści i spojrzałam na nauczyciela.

— Nie będę grać — oznajmiłam, spoglądając na Nevre. Jego szczęka się zacisnęła, a oczy zapłonęły wściekłością.

— Melody... — Pan Telson zawahał się. — Musisz... — oznajmił, a w chwili, kiedy chciałam coś powiedzieć, on się pojawił. Posłałam mu wściekłe spojrzenie, po czym stawiałam krok w kierunku nauczyciela.

— Wie pan, że nie mogę — przypominałam, a on kiwnął głową rozumiejąc.

— Rozumiem to, lecz to jest jego prośba — prychnęłam. Ta to na pewno jest „prośba".

Podeszłam do milionera, po czym westchnęłam. Melody uspokój się. Z szaleńcami trzeba na spokojnie. Z tą myślą spojrzałam w jego oczy.

— Niech pan wybacz — zaczęłam, śliniąc się na spokojny ton. — Lecz nie mogę uczestniczyć w rozgrywkach... — Czarnooki uniósł brwi.

— Naprawdę? — zapytał, a ja kiwnęłam głową.

— Tak, więc, nie będziesz brała udziału w rozgrywkach tylko w decydującym meczu — oświadczył, a mnie zamurowało. Ja mam grać z tymi chłopakami! Przecież oni mnie tam zabiją! — Nie, ni... — Nie dokończyłam.

Spojrzenie jego wściekłych oczu mi na to nie pozwoliło. Milioner obrócił się w kierunku szepczących miedzy sobą nastolatków i odchrząknął.

— Drużyna, która wygra rozgrywki dostanie do pakietu dodatkowego gracza.

Kończąc swoją przemowę, wskazał ruchem dłoni na moją osobę. Z tłumu wyszła moja siostra. Posłała mi jadowite spojrzenie, po czym przejechała palcem po szyj — pokazując, że już nie żyję. W obecnej chwili było mi obojętne czy Terani mnie lubi czy też nie. Poprawka, czy mnie nienawidzi. Jeszcze raz spojrzałam z nadzieją na trenera. On jednak pokręcił głową, pokazując tym samym, że nic nie może zrobić. Westchnęłam, po czym, wyszłam z sali. Na początku roku przyniosłam sobie do szafki legginsy i białą koszulkę — sama nie wiem, dlaczego tak zrobiłam. Miałam ostatnio ją zabrać, lecz w obecnej chwili cieszę się, że tego nie zrobiłam. Przeklęty Crulet! Mi naprawdę nie wolno grać — jeszcze nie z takimi siłaczami. Niestety, ale od urodzenia mam bardzo kruche kości i wystarczy niewiele bym złamała sobie jakąś kość i czy się potłukła. Lekarze nie wiedzą, dla czego tak jest. Po prostu taki mój urok. Wzdycham z zrezygnowaniem. Jeśli któraś z tych przeklętych piłek odbije się od mojej ręki to wizytę u lekarza mam jak w banku. Ten człowiek nawet nie wie, co się może mi stać. Choć... Z drugiej strony, jeśli ulegnę jakiemuś wypadkowi nie będę musiała iść z nim na tą przeklętą kolacje. Uśmiecham się po nosem. Mój uśmiech jednak znika, kiedy wyobrażam sobie, jaki ból bym czuła.

— Bogaty dupek... — syczę, otwierając drzwiczki szafki.

Chwytam w dłonie strój i telefon. Pierwszy raz w życiu potrzebuję się komuś wyżalić. Bez zastanowienia włączam telefon. Wolę pisać z tym dziwakiem niż rozmawiać z tym szaleńcem. Kiedy odblokowuję telefon zauważam kilkadziesiąt nowych wiadomości i kilka nieodebranych połączeń. Wzdycham, zauważając, że wszystkie są od nieznajomego. Usuwam wiadomości, bo na pewno nie chciałoby mi się ich czytać. Nie mam nikogo i mówiąc szczerze nigdy mi to nie przeszkadzało, lecz teraz... Nie od moich urodzin wszystko stało się takie dziwne. Te sms od nieznajomego, pan Crulet, zachowanie tego człowieka, a także reakcje ludzi na niego... To wszystko jest takie dziwne... Moje życie jest inne. Z swoimi rzeczami w ręce idę się przebrać. Umrę i nikt za mną nie zapłacze.

***

Stoję w pomieszczeniu, w którym i on jest. Mam ochotę zniknąć. Rozpłynąć się. Wraz z gwizdkiem, przechodzi mnie dreszcz. To się zaczęło. Kiedy tylko wróciłam, dowiedziałam się, że gram w drużynie Terani. Próbowałam jakoś wymigać się od tego, lecz nic nie pomagało. Mówiłam nawet, że mam kruche kości, lecz ten palant mi nie uwierzył. Powiedział mi bym nie przesadzała. Stoję pod siatką, a moje ręce się trzęsą. Na początek serwują nasi goście. Jestem przerażona. Ja nigdy nie grałam w siatkówkę! Nie wiem, co wolno, a czego nie. Spojrzałam na serwującego chłopaka, w chwili, kiedy ten zaserwował piłkę. Ta śmiercionośna kula, leciała wprost w moja stronę. Moje nogi stały się jak z waty, zamknęłam oczy, wystawiając dłonie do góry. To była chwila... Na początku czułam jak coś twardego uderza o moje ręce, a później był już tylko straszliwy ból. W chwili, kiedy upadłam na ziemie, do sali weszła dyrektorka. Z moich oczu poleciały łzy. To trak strasznie boli. W pomieszczeniu stało się głośno. Wszyscy wpatrywali się we mnie z niezrozumieniem. Staruszka zaniepokojona tym, podbiegła do tłumu by sprawdzić, co się stało. Widząc mnie trzymającą się za nadgarstek, wyrzuciła dłonie do góry.

— Na wszystko, co święte! — wykrzyczała. Chwile później obok niej pojawił się Nevra i Kero. Z piersi czarnowłosego wyrwało się straszliwe warknięcie. Nie zwracałam uwagi na to, że ktoś mnie wziął na ręce. Czułam tylko ból. Straszny ból. Zamknęłam oczy, pragnąc by minął.

— Za chwilę przestanie boleć, kwiatuszku — wyszeptała osoba, winna tego wszystkiego. Na czole poczułam delikatny pocałunek. Nie mogłam nawet się mu wyrwać. Nie miałam na to sił. Chciałam umrzeć, lub zasnąć. Nie chciałam po prostu czuć bólu. 

CDN

Trochę przedobrzyłam z długością tego rozdziału. :/ Mam nadzieję, że to wam nie przeszkadza? Co sądzicie o zachowaniu Nevry? Co też zrobi nasz Alfa? Kolejny już w środę!

(Data opublikowania rozdziału: 03.10.16r)

Jesteś moja kwiatuszkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz