Rozdział 18 Sumienie

42.1K 1.9K 165
                                    


MC Sobieski - Pokemon GO Rap ( Pokemon Go to hell ) prod Czyszy

— Nevra —

Wyszedłem. Czułem jej strach, lecz nie miałem wyboru. Nie mogłem pozwolić jej uciec. Jest moją duszą i jeśli odejdzie zginę. Czułem coś dziwnego... Uczucie, którego nigdy nie doświadczyłem przebiło moją duszę jak ostrze. Dotknąłem dłonią miejsca, gdzie znajdowało się moje serce. Mam nadzieję, że Melody poczuję się jutro lepiej...

— Ta na pewno! — warknął futrzak wewnątrz mnie. — Widziała, śmierć dwunastu wampirów. W tym jednego dziecka. Ona nie jest przyzwyczajona, do widoku krwi. Dodatkowo dałeś jej do zrozumienia, że to przez nią giną te osoby! Będzie się obwiniać — krzyknął, rozdrażniony. Warknąłem, zaciskając dłonie w pięści.

— Co miałem zrobić?! — zapytałem, zirytowany. — Gdybym nie wyciągnął konsekwencji z jej zachowania dalej by uciekała!

— A skąd to wiesz? — zapytał, a ja westchnąłem. — Zamiast zabijać ludzi, mogłeś z nią porozmawiać. Wyjaśnić! — przypomniał. — Ona jest człowiekiem nie rozumie i nie zna naszego świata! — oznajmił, a ja stłumiłem w sobie ten upierdliwy głos. 

Nie chciałem go słuchać. On nic nie wie. Nasza Bratnia Dusza uciekłaby od nas przy pierwszej lepszej okazji, a teraz zostanie ze mną. Może teraz jest przerażona, lecz za jakiś czas nie będzie pamiętać o tej głupiej chęci odejścia ode mnie. Przemierzałem korytarze z zawrotną szybkością. Ból w klatce piersiowej nasilił się, a ja przystanąłem. Co mi do kurwy nędzy jest?!

— To wyrzuty sumienia... — szepnął, jakiś kobiecy głos. Chwila ja go znam. Spojrzałem na stojącą niedaleko matkę z kpiną wypisaną na twarzy. Wyprostowałem się.

— Ja nie mam sumienia — oznajmiłem, kpiąco.

Czarnowłosa kiwnęła głową.

— Masz rację, synu — oznajmiła. — Ale ona jest kimś więcej niż ja, całe to stado i świat. — Pierwszy raz w jej oczach widziałem zdeterminowanie. — Ona jest jedną rzeczą dla, której twoja troska, miłość i sumienie istnieję — warknąłem. Moja matka dziś jest wyjątkowo bezczelna. — Byłam posłuszna, nie okazywałam niezadowolenia, lecz w kwestii tej dziewczyny nie pozostanę obojętna. — Podeszła do mnie, z uniesioną wysoko głową. — Jeśli chcesz jej szczęścia i miłości musisz być dla niej inny. Pokaż jej co oznacza miłość, a nie! — Jej głos zamienił się w krzyk. Zacisnąłem szczękę. — Zabiłeś na jej oczach dwanaście osób! W tym jedno dziecko! Potem zmusiłeś ją do złożenia obietnicy, że nigdy cię nie opuści. Jako karę za złamanie słowa, ustanowiłeś śmierć ponad trzydziestu tysięcy osób! Jak myślisz jak się ona czuję?! — zapytała, zdenerwowana. Widząc mój wściekłe spojrzenie jej twarz złagodniała. Przez parę minut panowała wręcz grobowa cisza.

— Nie wiem jak się czuję — oznajmiłem, uważając by nie wybuchnąć. — Lecz nie pozwolę jej odejść. — Kobieta westchnęła, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.

— Wiem, że ją kochasz. Ona też czuję tą wieź, lecz nie możesz być taki jak ojciec — warknąłem, na wzmiankę o moim ojcu.

Uderzyłem pięścią w ścianę.

— Pamiętasz? — zapytała łagodnie. — Zamknąłeś się w sobie od chwili kiedy twój ojciec skazał na śmierć całe twoje rodzeństwo. — Dość... Niech ona przestanie mówić. — Skazał ich na śmierć, bo chcieli go opuścić. Nie bądź tyranem tak samo jak on!

— Dość! — syknąłem, głosem Alfy, a kobieta zamilkła. Z jej oczu poleciały łzy, a ja nie czułem nic. Nie obchodziło mnie czy moja matka jest smutna, czy zła.

— Uwierz mi... Jeśli pokażesz jej, że ją naprawdę kochasz, ona zostanie tu z własnej woli — szepnęła, odchodząc. 

Uderzyłem dłonią w ścianę, zgrzytając zębami. Ona ma rację! Nie chcę być taki jak ojciec... Nie dla swojej rodziny... Ile sił w nogach pognałem w kierunku naszego pokoju. Moje serce bolało, a ja wreszcie zrozumiałem, że moje sumienie istnieję tylko dla niej. Nie czułem tego kiedy widziałem śmierć tej małej dziewczynki, czy jak zabijałem miliony wampirów — w tym dzieci. Ale smutek Melody rozpruwa mi serce. Nie mogę znieść myśli, że cierpi. Kiedy dobiegłem pod drzwi, bez zawahania otworzyłem je. Rozejrzałem się po pokoju. Zauważyłem, że dziewczyna śpi sobie smacznie. Podszedłem do niej, po czym nakryłem ją kołdrą. Nie wiedziałem co mam zrobić. Z jednej strony chciałem jej okazać uczucia, lecz bałem się, że wykorzysta je przeciwko mnie. Przysiadłem obok jej. Pogładziłem kciukiem jej policzek, po czym westchnąłem. Jest nieprzytomna, więc mogę spróbować się otworzyć.

— Wiem, że śpisz i dlatego powiem ci dlaczego jestem taki, a nie inny — oznajmiłem spoglądając na jej ciało. — Miałem szóstkę starszych braci i cztery siostry. Byłem najmłodszy z swego rodzeństwa. Mój ojciec był uśmiechnięty, radosny i zawsze szukał sposobu by zachować pokój. Jednak w dzień, w którym moje starsze rodzeństwo oznajmiło mu, że chcą odejść z swoimi partnerami do ich stad, ojciec wpadł w gniew. — Westchnąłem, chowając twarz w dłoniach. Nienawidziłem opowiadać o swoim życiu, lecz teraz i tak mnie nikt nie słucha. — Nie zabił ich osobiście, lecz oddał w ręce Wampirzego króla. Król pijawek uradowany podarkiem, podpisał z nim kolejny traktat pokojowy. Moje rodzeństwo zostało oskórowane i zabite. Miałem wtedy jedynie pięć lat, a moja najmłodsza siostra sześć. Od tamtego momentu przestałem się uśmiechać. Gardziłem swoim ojcem i do tej pory gardzę. Nienawidziłem wampirów i jego, więc jak tylko skończyłem osiemnaście lat, zabiłem go. Niecały tydzień później rozpętałem wojnę pomiędzy wampirami, oczywiście wygrałem. Teraz ci krwiopijcy są moim sługami. Ja jednak nie mam zamiaru się uśmiechać — oznajmiłem z obrzydzeniem. — Podobno mój uśmiech jest podobny do jego. Nie będę się śmiał, żartował, czy też szukał pokoju. Będę walczyć o wszystko. — Wstałem, spoglądając za okno. — Moje sumienie nie istnieję dla nikogo oprócz ciebie i jeśli ty znikniesz zmiotę z powszechni ziemi wszystko... Miłość, szczęście, bogactwo, przyjaźni i rodziny. Zostanie tylko rozpacz — wyszeptałem z goryczą. — Dlatego proszę zostań tu. Nie z przymusu, lecz z własnej woli.

— Nie mogę tu zostać, jeśli masz zabijać za każdą niesubordynacje z mojej strony. — Ten głos. 

Odwróciłem się w kierunku dziewczyny. Jej niebieskie oczy wpatrywały się we mnie z uwagą, a ja nie dowierzałem. Ona słyszała to wszystko... Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Teraz może to wykorzystać przeciwko mnie.

— Jestem człowiekiem i zawszę będę mieć swoje własne zdanie. Jeśli mam cię polubić musisz mi na to pozwolić. Dać mi trochę wolności. Chcę żyć w świecie większym niż ten pokój — oznajmiła z przekonaniem. Westchnąłem. Jeśli jej na to pozwolę, ona może uciec.

— Przemyślę, to. A teraz idź spać. Porozmawiamy rano — oznajmiłem, idąc do łazienki. Nie wiedziałem co przyniesie mi przyszłość, lecz chciałem spróbować jej zaufać. Dla niej. Mam tylko nadzieję, że się na tym nie sparzę.

CDN

Czyżby nasz Nevra zaczął zachowywać się tak jak powinien na początku? Pamiętajcie, że nasza Melody ma iść do szkoły, którą wybrał dla niej Nevra. Już jej współczuję! :P

(Data opublikowania rozdziału: 24.10.16r)

Jesteś moja kwiatuszkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz