Rozdział 17 Przysięga

40.4K 1.9K 204
                                    


MC Sobieski - Gothic Rap Anthem prod Tune Seeker

— Melody —

— Chcesz mnie opuścić? — zapytał, nieludzkim głosem. Z moich oczu poleciało parę łez. Bałam się. Bałam się, że coś mi zrobi. Z jego gardła wydobyło się warczenie. Owinął wokół mnie swoje ramiona.

— Nigdy cię nie skrzywdzę, bo jesteś moim sercem i duszą. Twoja krzywda jest moim cierpieniem. Wydaje ci się, że to ja cię wierzę, lecz prawda jest całkiem inna. To ja jestem twym niewolnikiem. Tak bardzo cię pragnę, że nie mogę pozwolić ci uciec. — Jego słowa były słodkie, lecz nie mogłam dać się oczarować. Jego język na mojej szyi sprawił, że pisnęłam. Jego twarz znowu była przede mną.

— Za swoją ucieczkę, musisz jednak ponieść karę. — Kończąc swoje słowa, wyciągnął mnie z pomieszczenia.

Czarnowłosy szedł bardzo szybko i po chwili dostałam zadyszki. Mężczyzna zauważając to, zwolnił. Nie wiedziałam, gdzie mnie prowadzi, lecz czułam, że to, co zobaczę, będzie straszne. Mijaliśmy kolejne korytarze, a ja miałam już dość. Gdzie on mnie ciągnie? Swój wzrok skierowałam na jego skupioną twarz. Nagle zatrzymaliśmy się przy oknie. Chciałam do niego podejść, lecz Alfa zagrodził mi drogę.

— To, co tam zobaczysz, jest twoją karą, dlatego nie wolno ci odwrócić wzroku — ostrzegł, przepuszczając mnie. Posłałam mu zimne spojrzenie. Mimo przerażenia podeszłam do okna. Widok, jaki zobaczyła, sprawił, że mój żołądek zrobił fikołka. Miałam ochotę wymiotować. Widziałam kamienny plac zbrukany krwią. Jednak to nie było takie straszne. Na środku placyku znajdował się wielki, drewniany kołek w kształcie „X". Do drewna przybity gwoździami został Kero, a wokół niego było dwanaścioro osób — szóstka mężczyzn, czwórka kobiet i dwójka dzieci. Z moich oczu pociekły łzy. On chyba nie chcę ich zabić, przeze mnie? Odwróciłam głowę w jego stronę.

— Dlaczego? — wydukałam, nie powstrzymując łez. Czarnooki podszedł do mnie i siłą zmusił mnie do spojrzenia na klęczących ludzi.

— Powód jest prosty — oznajmił. — Szukałem cię ze swoimi ludźmi dwanaście godzin — warknął, wprost do mojego lewego ucha. — Dwanaście godzin, równa się dwanaście żyć.

Klasnął w dłonie, a w polu mojego wzroku pojawił się mężczyzna w czarnej skórzanej masce. Kat podszedł do pierwszej osoby i obrócił ją w kierunku okna, po czym — widząc skinięcie głowy Nevry — poderżnął, jej gardło. Pisnęłam, odwracając wzrok. Długo to nie potrwało, bo czarnowłosy zmusił mnie do ponownego spojrzenia przez okno. Zamknęłam oczy. Nie chciałam widzieć kolejnej śmierci niewinnej istoty.

— Oni nie są niewinni! — krzyknął. — Są wampirami! Mordercami! — Jego słowa na mnie nie działały. W tej chwili chciałam tylko jednego — zapaść się pod ziemię. 

— Otwórz oczy — rozkazał.

Coś we mnie kazało mi wypełnić mi jego polecenie, lecz nie wykonałam go. Mężczyzna pocałował mnie, a ja odruchowo otworzyłam oczy. Byłam zaskoczona tym, co robi. Nie podtrawiłam przerwać tego pocałunku, więc zmusiłam się do nic niezrobienia. Oderwał się ode mnie, opierając swoje czoło o moje.

— Wiem, jesteś przerażona, lecz to jest kara i musisz patrzeć. — Pod koniec zdania jego głos był przesiąknięty zirytowaniem. Obrócił mnie tak, że nie miałam wyboru. Musiałam patrzeć, jak ten potwór zabijał kolejne osoby. Znów chciałam przymknąć powieki, powstrzymał mnie jego zdenerwowany ton głosu.

— Zamknij oczy, a i ten śmieć zginie. — Ruchem ręki wskazał na ledwo żywego Kero. Jego biała koszula była ubabrana krwią. Jego rany na nogach i brzuchu były doskonale widoczne. Nie mogę pozwolić by i on zginął przez mnie.

— Co on takiego zrobił? — szepnęłam. Z gardła wilkołaka, wyrwało się warczenie. 

— Coś, za co został sowiecie ukarany. Będzie wisieć trzy miesiące bez picia i wody. Może to nauczy go szacunku. — Rozdziawiałam usta. 

Trzy miesiące wiszenia na słońcu. Przecież on umrze! Kolejna osoba straci życie przeze mnie... Może matka mężczyzny miała rację? Może lepiej by było, gdybym się mu podporządkowała? Nie! Nie mogę tak myśleć! Znajdę sposób i ucieknę od niego.

— Nie umrze — burknął wściekły. — Wampira nie tak łatwo zabić. — Jego słowa minimalnie mnie uspokoiły.

Zamaskowany mężczyzna spojrzał w okno. Nevra machnął ręką, a mężczyzna podszedł do małego chłopca i zatargał go przed Kero. Wiedziałam, co chcę zrobić i nie mogłam do tego dopuścić. Jedenaście osób straciło życie — w tym jedna mała dziewczynka. Na placu było coraz więcej wilkołaków. Wszyscy przyglądali się wampirom z obrzydzeniem i chorą satysfakcją.

— Powiedź mu, by przestał! — błagałam. Mimo to czarnowłosy nic nie robił. Kat uniósł sztylet — ubabrany krwią — i kopnął dziecko. Młodzik padł na ziemie jak długi. Złapałam Cruleta za ramiona.

— Proszę, niech on przestanie! — W chwili kiedy moje błagania nic nie wskórały, zaczęłam szlochać. — Zrobię wszystko! — krzyknęłam, zdeterminowany, by pomóc chłopcu.

Nevra uniósł dłoń, a kat zatrzymał się. Odetchnęłam z ulgą, lecz uświadamiając sobie co powiedziałam przeraziłam się.

— Wszystko powiadasz? — zapytał podejrzliwie. Przełknęłam ślinę, po czym kiwnęłam potwierdzająco głową. — A więc przysięgnij mi, że nie uciekniesz. Choćby nie wiem co, nie opuścisz tego terenu bez mojej zgody. Przysięgnij na życie wszystkich tu obecnych! — rozkazał.

Nie miałam wyboru. Nie będę samolubną idiotką i nie zaryzykuję życiem ich wszystkich. Spuściłam głowę.

— Masz moje słowo, że nigdy od ciebie nie ucieknę... — szepnęłam. 

Po chwili poczułam w sercu ukłucie. Miałam przeczucie, że słowa, które, wypowiedziałam, związały mnie z nim czymś w rodzaju traktatu. Uniosłam delikatnie głowę. Na twarzy tego barbarzyńcy, pojawił się wielki uśmiech. Klasnął w dłonie, a kat zabrał chłopczyka w inne miejsce. Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej uratowałam to jedno istnienie.

— Jeśli złamiesz dane mi słowo, wszyscy obecni dziś w tym miejscu zginą — warknął, a jego oczy zabłysnęły. Kiwnęłam głową, dając znak, że rozumiem. Boże, na co ja się zgodziłam. Mężczyzna złapał mnie za dłoń i zaczął gdzieś prowadzić. Ciekawe gdzie mnie ciągnie?

— Idziemy do naszej sypialni — odpowiedział, wyraźnie zadowolony. Na jego ustach jednak nie było uśmiechu. Przełknęłam ślinę, zatrzymując się.

— Do naszej sypialni? — zapytałam, półszeptem.

— Tak, naszej sypialni. Śpimy w jednym łóżku — oznajmił, a mnie przeszedł dreszcz.

Dalsza droga minęła w ciszy i spokoju. W chwili kiedy czarnooki otworzył drzwi, rozpoznałam, że naszym pokojem jest pomieszczenie, w którym się obudziłam. Spojrzałam na niego ze smutkiem w oczach. Alfa westchnął, podchodząc do mnie. Przytulił mnie, lecz ja nie poruszyłam się nawet o milimetr.

— Przyzwyczaisz się i będziemy szczęśliwi, masz na to moje słowo — odrzekł, a ja odepchnęłam go delikatnie od siebie. Czarnowłosy westchnął.

— Dam ci czas, na pobycie samemu — oznajmił, podchodząc do drzwi. — Wrócę za trzy godziny. Nie wychodź z tego pokoju. Jutro opowiem ci oponujących w dym domu zasadach i powiem rzesze informacji. — Nim wyszedł, złożył na moich ustach pocałunek. Nie oddałam go. Odepchnęłam go od siebie, po czym położyłam się na łóżku. Alfa warknął niezadowolony, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami. Rozpłakałam się. To dla mnie za dużo. Tyle osób cierpi przeze mnie. Zmęczona ciągłym płaczem, zasnęłam. Oczekując, że to wszystko okażę się snem.

CDN

Bardzo chcieliście dodatkowego rozdziału, więc napisałam go wam. Co sądzicie o karze jaką wymyślił Nevra? Niektórzy z was byli bardzo blisko odgadnięcia jej, lecz jak widać nie jest to nic co napisaliście. Nasza Melody przysięgła nigdy nie uciec, lecz czy dotrzyma obietnicy? Do zobaczenia w kolejnych rozdziałach kocha płomyczki!

(Data opublikowania tego rozdziału: 21.10.16r)

Jesteś moja kwiatuszkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz