Rozdział 7

15K 929 41
                                    

   Sumienie podpowiada komu można ufać. Tylko my jesteśmy głusi na jego wołanie..

*Clare*
   Budząc się obróciłam się na bok, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że po pierwsze nie wiem gdzie jestem a po drugie nie wiem gdzie mogłabym się aktualnie znajdować. Podnosząc się pozycji siedzącej oparłam dłonie o brzeg łóżka i rozglądałam się dookoła. Byłam w pokoju pomalowanym na ciemną zieleń z oknem na ogród. Na ścianach wisiały zdjęcia. Odczuwałam w tym pokoju pewny dystans wobec samego siebie. Znałam to doskonale; boisz się powiesić chociażby plakat swojego idola tylko i wyłącznie dlatego ponieważ nie ufasz nikomu na tyle by ujrzał choć odrobinę prawdziwego ciebie. Osoba, która tu śpi jest zamknięta w sobie, nieufną...
Czułam się tak jakbym opisywała samą siebie. Ciekawiło mnie tylko czy jest aktorem a świat mi sceną.
Stojąc przy oknie z widokiem na ogród podziwiałam piękno matki natury; wierzbę płaczącą otoczoną przepięknymi krzakami róż barwy szkarłatu. Wyglądało to po prostu niczym z bajki. Życie potrafi być bajką ale zależy jaka bajka ci się trafi. U mnie wyszło na to, że byłam córką żyjącą po ciemnej stronie mocy. W mojej bajce nie wystąpił żaden magiczny książę na białym koniu ponieważ oddzielała nas zawsze jedna i ta sama rzecz; mój mur. Mur w postaci braku zaufania. Czy potrafiłabym komuś zaufać?  Niespodziewanie poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu. Obracając się w tamtym kierunku ujrzałam chłopaka, który chciał zdjąć mi kaptur podając jednocześnie kask. Odsunęłam się od niego tak, że dzieliło nas może pół metra spoglądając na niego nieufnie. Ubrany był w czarne jeansy i bluzkę z krótkim rękawem. Muszę mu przyznać, że ubierał się ładnie. W dłoniach trzymał tort. Nie byłam pewna czy robił go sam ale zrobiło mi się tak...smutno. Nie obchodziłam swoich urodzin nawet gdybym chciała to nie miałabym za co kupić tortu. Widziałam jak chłopak coś mówił, starałam się odczytać z ruchu warg co mówi ale poruszał nimi zbyt szybko. Czułam się nieswojo ale zdziwiłam samą siebie tym, że dostrzegłam w tym pokoju coś co idealnie mnie opisywało; minimalizm podobny niemalże do pustki, samotność... Jednak ten pokój nie pasował mi do tego chłopaka. Wyglądał on bowiem na takiego pewnego siebie a poza tym jest przystojny co na starcie dyskwalifikuje go na samotnego, cierpiącego...podobnego do mnie. Przyglądając mu się zastanawiałam się co ja tutaj w ogóle robię. Zauważyłam jak czarnowłosy odstawia tort na parapet, patrzy na mnie przez cały czas mówiąc. Z mojego punktu widzenia wyglądało to tak, że poruszał po prostu ustami ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Dookoła panowała głucha cisza. Osoby słyszące zapewne są ciekawe jak to jest nic nie słyszeć. Gdybyśmy zadali takie pytanie osobie niesłyszącej zapewne oczekiwalibyśmy odpowiedzi, prawda? Logiczne; zadajemy pytanie więc żądamy odpowiedzi. Ale pytanie samo w sobie jest nielogiczne bo jakże ma odpowiedzieć owa osoba skoro nie słyszy od urodzenia? Ja na takie pytanie byk nie odpowiedziała ponieważ nie mam do czego się odnieść. Co innego gdybym straciła słuch w wieku młodzieńczym...miałabym porównanie. Przyglądając się zielonookiemu zastanawiałam się jak to jest słyszeć. Słyszeć czyjś głos... Jak to jest móc porozumiewać się za pomocą słów? Nagle chłopak podszedł do mnie tak szybko, że nie zdążyłam uciec; oparł obie dłonie po obydwu stronach mojego ciała i czekał. Bałam się, że chce zrobić mi krzywdę więc byłam zdesperowana odpowiedzieć mu w moim języku tym samym narażając się na pośmiewisko. Wiedziałam, że nazajutrz cała szkoła będzie o tym wiedziała... Próbowałam uwolnić dłonie ale jego ciało mi to uniemożliwiało. Na szczęście się odsunął. Niepewnie uniosłam dłonie i przykładając dwa palce do ucha a potem do ust zamigałam, że nie słyszę. Wpierw na twarzy chłopaka ujrzałam zmieszanie, szok a na końcu niezrozumienie. Widziałam jak mówi coś do mnie jednocześnie uważnie mi się przyglądając. Chyba nadal mi nie wierzył dlatego omijając go podeszłam do radia i włączając je ustawiłam głośność na maksimum i przyłożyłam ucho do głośnika. Obserwowałam reakcję chłopaka. Podczas gdy on zakrywał dłonie uszami i krzyczał do mnie jakieś słowa ja zastanawiałam się co w tej chwili leci w radio, że ma minę jakby kazano mu zjeść cytrynę z czosnkiem. Wyłączyłam jednak radio ponieważ przykładanie ucha do radio nie jest zbyt wygodnym zajęciem. Musiałam iść do domu choć zdawałam sobie sprawę, że czeka mnie tam kolejne bicie. Sięgając po kaptur zauważyłam, że nie mam na sobie bluzy... Nie miałam na sobie swojej bluzy! Panikując zaczęłam jej szukać po całym pokoju ale nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Poczułam jak ktoś chwyta mnie w pasie; zaczęłam się szamotać bojąc się, że zaczyna się mój kolejny koszmar. Ale jak się okazało, chłopak wziął mnie na swoje kolana i...przytulił. Cała się trzęsłam ze strachu mimo tego, iż brunet próbował mnie uspokoić poprzez głaskanie po plecach. Z moich oczu płynęły łzy. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Bałam się chłopaka mimo tego, że on sam nie dawał mi ku temu powodów. Trzymał mnie w swoich objęciach i głaskał uspokajająco po plecach, gdy ja płakałam. Dlaczego więc się bałam? Bałam się wszystkich. Nie ufałam nikomu. Wszyscy którym ufałam okazali się nie warci mego zaufania i to zabolało najbardziej; cios od kogoś od kogo spodziewasz się ochrony...
Niespodziewanie poczułam jak chłopak podaje mi notes wraz z markerem. Przyjmując obie rzeczy spojrzałam na notes na którym czarnowłosy napisał;
-Jestem Matthew :]
Unosząc wzrok ujrzałam jak się uśmiecha. Czy chciał się ze mną zaprzyjaźnić? Nawet jeśli to ja jestem zepsutą zabawką; za dużo razy się mną bawiono...

Usłysz mnie - Dominika LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz