Rozdział 17

9.5K 621 53
                                    

  Historia o człowieku o mądrości jak ocean...

*Clare*
   Przebierając się w ubrania chłopaka, które były conajmniej dwa rozmiary na mnie za duże starałam się związać spodnie sznurkiem - które na szczęście posiadały - by nie spadały z każdym ruchem mocowałam się z nim nie zauważając kiedy do pokoju wszedł zielonooki i przyglądał mi się stojąc przy drzwiach.
-Pomożesz mi? - zapytałam używając własnego głosu na co chłopak się uśmiechnął i podszedł do szafy szukając czegoś. Po chwili podszedł do mnie wręczając mi spodnie z gumką w pasie. Uśmiechnęłam się na co chłopak pocałował mnie i wyszedł nim zdążyłam go upomnieć by nie zachowywał się w taki sposób. Nie chciałam by potem cierpiał. Tylko ja wiedziałam co mi dolega. Nawet ojciec nie wiedział bo skąd miałby wiedzieć skoro wiecznie był zajęty zaglądaniem do kieliszka? Wiedziałam tylko ja i tylko mnie to dręczyło. Pocieszała mnie jedynie myśl, że nikt za mną nie będzie płakał, gdy odejdę. Nie mogłam nikogo zranić. Nie mogłam złamać swojej domeny życiowej, która chroniła mnie w najtrudniejszych chwilach; lepiej cierpieć samemu niż patrzeć na cierpienie drugiej osoby.
Zmieniając spodnie wyszłam z pokoju mając w głowie moją domenę, której musiałam się trzymać do końca, który coraz bliżej. Uśmiechając się choć do radości mi daleko poszłam szukać chłopaka. Schodząc po schodach poczułam jak ktoś chwyta mnie w pasie i przerzuca przez ramię. Zaśmiałam się bo znałam tylko jedną osobę, która tak robiła; Matt.
-Gdziekolwiek mnie zabierasz pamiętaj; mam nogi! - zaśmiałam się uderzając go w tyłek dłonią. Podczas uderzenia wyczułam coś twardego w jego kieszeni. Sięgając ku niej wyjęłam telefon. Otwierając go kliknęłam na ikonę aparatu robiąc zdjęcie na którym ujęłam siebie i głowę chłopaka wraz z jego plecami. Zamykając klapkę telefonu schowałam go z powrotem na miejsce. Zielonooki postawił mnie dopiero w korytarzu bym nałożyła buty. Za każdym razem, gdy patrzyłam na chłopaka on spoglądał na mnie i robił głupie miny, które mnie śmieszyły niekiedy nawet do łez. Wychodząc na zewnątrz czarnowłosy zapytał mnie;
-Mogę ci nałożyć przepaskę na oczy?
Zgodziłam się. Była to wielka rzecz z mojej strony: zaufać komuś by ruszyć z nim w nieznane. Chłopak nakładając mi przepaskę na oczy chwycił mnie za dłoń i prowadził przed siebie, zatrzymując się po pewnym czasie. Nagle ziemia osunęła mi się spod nóg za sprawą czarnowlosego, który wziął mnie na ręce i posadził na czymś znajomym...
Dotykając dłońmi materiału poznałam, że to motocykl czy skuter - nadal nie wiem co to jest - po czym chłopak siada przede mną i sięga po moje dłonie oplatając je dookoła swojej talii. Przysunęłam się do zielonookiego przytulając się policzkiem do jego pleców czując jak mięśnie chłopaka to napinają się to rozluźniają podczas jazdy. Wiatr rozwiewał mi włosy wystające spoza kasku, który założył mi Matt mimo mojego sprzeciwu. W pewnej chwili poczułam jak silnik maszyny gaśnie i nie powoduje drgań mojego ciała co chyba znaczyło, że dojechaliśmy do celu. Czułam jak chłopak schodzi powoli z tego czegoś i delikatnie pomaga mi zejść. Stałam przy jego boku a zielonooki zdejmował mi kask. To było trudne przebywać z kimś codziennie i przeżywać z nim piękne chwile od bardzo dawna i pamiętać jednocześnie, że wszystko ma swój czas... Poczułam jak chłopak całuje mnie w skroń i chwytając moją dłoń prowadzi mnie w nieznane. Mając zasłonięte oczy i będąc niesłyszącą zdawać by się mogło, że powinnam się bać zwłaszcza iż nie wiem gdzie jestem ale tak nie było; ufałam chłopakowi i to usuwało całkowity strach. W pewnym momencie chłopak zatrzymał mnie stając za mną a ja uśmiechnęłam się pod nosem ciekawa gdzie mnie przywiózł.
Czując jak zdjął mi przepaskę otworzyłam oczy przyzwyczajając oczy do światła. Tego co mi przygotował nie zgadłabym nigdy...

Usłysz mnie - Dominika LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz