Rozdział 42

5.1K 428 19
                                    

*Matthew*
Wchodząc do pokoju ujrzałem brunetkę siedzącą na parapecie z wystawionymi nogami za okno. Wszystko co miałem w rękach upadło na podłogę.
-Clare, proszę zejdź z parapetu... -próbowałem skłonić ją do racjonalnego myślenia, ubłagać by nie kończyła ze swoim życiem ale ona zawzięcie milczała. Nagle na podłodze ujrzałem list...tak dobrze mi znany. Biorąc go w dłonie, spytałem roztrzęsionym głosem;
-Czytałaś?
-Tak - powiedziała cokolwiek po raz pierwszy odkąd wszedłem do pokoju.
Podchodząc do niej mimo jej protestów, usiadłem obok także wystawiając nogi za okno. Znajdowaliśmy się na pierwszym piętrze a gdybyśmy skoczyli mieliśmy świetną sytuację; beton, czysty beton.
Oglądając list szeptałem widząc jak Clare patrzy się na moje dłonie w których go trzymam.
-Napisała go do mnie moja pierwsza i ostatnia dziewczyna nim odeszła. Znam go na pamięć...tak wiele wspomnień. - złapałem się za głowę łkając - Tak bardzo ją kochałem. Lecz ona nie była wstanie mnie pokochać, wiesz? Pewnego dnia po prostu po dwóch latach naszego związku w którym ja myślałem nas naszą przyszłością, ona wręczyła mi ten list. Napisała, że nigdy mnie nie kochała, to wszystko było kłamstwem, że to wszystko to był zakład. Nie mogłem tego pojąć. Wiesz to wszystko to był teatr a ona w nim pociągała za sznurki. Ja byłem jedynie aktorem zupełnie nieświadomym swej prawdziwej roli...
Poczułem jak brunetka chwyta mnie za dłoń i patrzy smutnym wzrokiem.
-Nie lituj się nade mną, że los mnie kopnął. Wszystko ma swój cel. Moim widocznie było zakochanie się w kimś kto na to nie zasługuje...
-Widocznie los po raz drugi z ciebie zadrwił... - szepnęła
-Co masz na myśli? - zapytałem patrząc na jej zmartwioną twarz
-Nie chcę cię skrzywdzić, wiesz o tym prawda?
Pokiwałem zgodnie głową a ona mówiła dalej.
-Chciałabym cię poprosić o to, byś pozwolił mi odejść kiedy cię o to poproszę. Nie bądź zły na mnie bo to nie zależy ode mnie. Gdybym mogła to naprawdę byłabym z tobą bo jesteś przecudownym i opiekuńczym chłopakiem Matthew i chcąc nie chcąc...zakochałam się w tobie, przepraszam - płakała chowając twarz w dłonie
Schodząc z parapetu wziąłem brunetkę na ręce całując w czoło.
-Kochanie nie przepraszaj za miłość, która jest odwzajemniona. Ja też cię kocham i choć nie chcę pozwolić ci odejść to zrobię to dla ciebie...
-Dziękuję - szepnęła smutno obejmując mnie dłońmi za szyję
Nie chcąc by była smutna zapytałem
-Idziemy oglądać nasze gwiazdy? Może opowiesz mi jeden z mitów?
Brunetka spojrzała na mnie uśmiechając się lekko i pokiwała głową z uśmiechem.
  Chciałem wykorzystać czas, który nam pozostał...

Usłysz mnie - Dominika LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz