Rozdział 14

10.7K 779 45
                                    

Pomagaj innym mimo wszystko...

*Matthew*
Wychodząc z samochodu słuchałem jak matka powtarza po raz setny to samo co mówiła podczas jazdy samochodem;
-Zachowuj się. Nie zrób mi wstydu. Dobrze wyglądam?
Ta cała jej gadka stała mi już w gardle. Podchodząc do drzwi, zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem aż owy chłopak otworzy drzwi. Rozglądając się dookoła ujrzałem ogród a raczej jego pozostałości. Widać było, że rosło tu kiedyś drzewo ale ktoś je ściął. Dom był schludny i średniej wielkości. Taras z drewna a na nim bujany fotel. Scena niczym z teksańskich filmów. Nagle drzwi przede mną otworzyły się i matka wpadła przede mnie z prędkością światła. Rozmawiała z tym swoim chłopakiem od siedmiu boleści. Od samego patrzenia na niego miałem mieszane uczucia. Nie wiem co miał takiego w sobie, że mnie odpychał. Nie czułem się w jego obecności komfortowo? Bezpiecznie? Co z tego, że widzę go po raz pierwszy od kilku minut? Jak to mawiają: liczy się pierwsze wrażenie, prawda? Gdyby był moim - broń Boże - teściem to zainwestowałbym w apteczkę pełną leków uspokajających. Ewentualnie zostaje dubeltówka. Co matka w nim widzi? Nie mam pojęcia. Patrzyłem jak się z nim wita a ja marzyłem by wrócić do domu. Rozumiałem, że znalazła sobie nowego mężczyznę z którym jest szczęśliwa i sądziłem, że potrafię to zaakceptować. Teraz widząc moją matkę z tym "chłopakiem" przez głowę mi nie przechodziło, że kobieta która mnie wychowywała przez tyle lat może być z kimś innym prócz mojego ojca. Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, że rodzice mówili poważnie o tym rozwodzie. Wchodząc za matką do domu moje spojrzenie od razu powędrowało w kierunku dziewczyny ubranej w piękną czerwoną sukienkę sięgającą do samej ziemi. Przesuwając wzrokiem po jej ciele zatrzymując się na twarzy kobiety zdałem sobie sprawę, że to Clare! Podchodząc zatrzymałem się naprzeciw niej. Niebawem podniosła na mnie wzrok a ja ujrzałem w nich zdziwienie a z czasem niepokój. Przeniosła wzrok na kogoś poza mną podążając za jej wzrokiem ujrzałem jej ojca. Był to postawny mężczyzna; wysoki, szerokie barki i uwydatnione mięśnie. Zauważyłem jak mężczyzna miga coś a Clare mu odpowiada. Patrząc na matkę, która z fascynacją przyglądała się tej niemej konwersacji czułem się jak odludek. Niespodziewanie dziewczyna chwyciła mnie za dłoń i patrząc mi w oczy zaczęła biec przed siebie na piętro ciągnąc mnie za sobą. Wbiegliśmy do pokoju, dziewczyna zatrzasnęła szybko drzwi po czym patrząc na mnie sięgnęła po notes i długopis pisząc szybko. Podsuwając mi go odczytałem;
-Ratuj matkę, proszę
Spojrzałem na nią jakby miała wysoką gorączkę lub coś podobnego a może również tak jak ja nie mogła pogodzić się z tym, że jej ojciec ma nową kobietę? Widziałem po twarzy kasztanowowłosej, że nad czymś myśli ale nie to mnie zdziwiło lecz jej rozpacz pomieszana z uporem. Poczułem jak chwyta mnie za dłoń i prowadzi w kierunku łazienki, która była dosłownie kilka kroków od nas. Nie wiedziałem po co tu weszliśmy ale nim zdążyłem wymyślić cokolwiek sensownego, dziewczyna nakazała mi gestem bym usiadł na skraju wanny. Posłuchałem i czekałem. Brunetka odwróciła się do mnie plecami i nachyliła nad zlewem spłukując cały makijaż. Nie rozumiałem jej zachowania ale nic nie robiłem, czekałem cierpliwie. Obserwowałem jak wyciera dłonie o ręcznik po czym sięga ku zamkowi sukienki. Wpierw miałem zamiar podbiec i złapać ją za dłonie by tego nie robiła. Zrezygnowałem jednak widząc jej twarz; pełna cierpienia. Wtedy pojąłem, że nie robi tego z przyjemności. Obróciła się w moim kierunku schylając twarz ku ziemi jakby wstydząc się samej siebie. Dopiero gdy spojrzałem na jej ciało zrozumiałem dlaczego. Jej suknia osunęła się do wysokości bioder ukazując czerwony stanik. Nie to jednak przykuło moją uwagę lecz jej siniaki, siniaki w okolicach żeber, które przybierały kolor fioletu a dosłownie obok kolejny siniak w odcieniu jasnej zieleni pomieszanej z żółtym. Podchodząc do dziewczyny sięgnąłem po zamek sukni i ją zapiąłem. Widząc smutną minę dziewczyny wziąłem jej twarz w dłonie i pocałowałem w czoło. Nie chciałem by się bała czy wstydziła. Przygarniając ją w ramiona, tuliłem ją do siebie. Pragnąłem by mi ufała. Poczułem jak dziewczynie drżą ramiona; płakała. Nie mówiłem nic. Pozwoliłem jej się wypłakać delikatnie nas kołysząc. Niespodziewanie brunetka odsunęła się ode mnie i biorąc mnie za dłoń podeszła do notesu stukając w niego palcem. Wiedziałem co jest tam napisane dlatego sięgnąłem po długopis i odpisałem;
-Uratuję ciebie i matkę
Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Biorąc jej głowę w dłonie patrząc jej prosto w oczy;
-Nie zostawię cię tafl
-Nie mogę zostawić ojca. On mnie potrzebuje - napisała
-On cię krzywdzi
Nie otrzymując odpowiedzi dopisałem;
-Nie odejdę bez ciebie
Na moje słowa po policzkach dziewczyny spłynęły łzy.
-Jemu trzeba pomóc i tobie też, tylko mi pozwól, proszę.
Pisząc te słowa chciałem by zrozumiała, że nie zostawię jej mimo jej uporu. Na moje słowa dziewczyna pokiwała zgodnie głową na co odetchnąłem z ulgą przyciągając ją do siebie całując w czubek głowy. Nie spodziewałem się jednak, że dziewczyna odda mój gest i także się do mnie przytuli. Niby mały gest ale spowodował iż uwierzyłem w to, że dziewczyna mi zaufa...

Usłysz mnie - Dominika LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz