Rozdział 55

4.3K 384 60
                                    

*Matthew*
   Odkąd Clare zauważyła, że jednak żyję pomimo próby samobójczej z której jak się dowiedziałem uratował mnie pewien rybak, który łowił ryby i mnie widział. Od tamtej pory brunetka chodzi za mną nie wiadomo po co mówiąc, że muszę jej wysłuchać. Nie miałem na to ochoty. Mimo tego, że ją kocham nie mogłem z nią być. To wszystko jedno wielkie kłamstwo. Ona, ja, my...to budowane na kłamstwie wyobrażenie naszej przyszłości. Chodziłem do szkoły żyjąc jakby ona nie istniała. Robiłem to, co robiłem kiedyś; całowałem się z każdą dziewczyną tyle że tym razem, czułem się tak jakbym ją zdradzał choć wiedziałem, że nas nigdy nie było. Aktualnie całowałem pewną brunetkę z mojej szkoły chcąc zapomnieć o Clare. Nagle usłyszałem jak ludzie z korytarza milkną. Nie przejąłem się tym zbytnio więc nadal zajmowałem się dziewczyną, której imienia nie znałem. Kilka minut później poczułem jak ktoś odrywa mnie od owej dziewczyny i trzymając za koszulkę przyciska gwałtownie do ściany. Spoglądając na tego kogoś okazało się, że to Ben.
-O co ci chodzi!? - zapytałem przez zęby
Chłopak zachowywał się tak jakby właśnie postradał zmysły ponieważ w jego oczach ujrzałem łzy.
-Chłopie, rozumiesz co żem widział i zrobił!? - zapytał roztrzęsionym głosem.
-Nie interesuje mnie to - warknąłem
-Powiem ci gówniarzu i masz mnie wysłuchać. A potem rób sobie co chcesz. Widziałem jak Clare widzi cię liżącego się z tą dziewczyną, która nawet cię nie zna a pozwala się całować! Czy uważasz że ona ma do siebie szacunek? Wątpię. Ale nie o tym chcę z tobą porozmawiać. Clare widząc cię z nią stała na środku korytarza jak wmurowana, wpierw się uśmiechnęła jakby cieszyła się twoim szczęściem bo może tak było ale widziałem, że jest na pograniczu łez. Wyprowadziłem ją ze szkoły, gdzie niedługo zwymiotowała na chodnik. Nie chciała ze mną rozmawiać. Jeżeli chciałeś by stała się taka jad dawniej; zamknięta w sobie i milcząca to możesz być z siebie dumny! - rzucił mną w kąt ściany.
Nie przejąłem się tym. Wstając spojrzałem na niego zdziwiony.
-Dlaczego tak się nią przejmujesz? Przecież niedawno sam ją uderzyłeś...
-Wiem...to był mój największy błąd w życiu ale wiesz co? Najważniejsze, że zdałem sobie sprawę iż ona nie kłamała na darmo. Ona wiedziała co robi od samego początku. Wiesz co było potem? Wszedłem do szkoły, gdy ona poszła przed siebie. Wszedłem do budynku po czym z niego wyszedłem ruszając za nią. Mimo tego co się stało między nami; ona się mnie bała a ja nie darzyłem jej zbytnią sympatią to zawsze mieliśmy wobec siebie jedną z najważniejszych cech ludzkich; szacunek. Spróbuj zgadnąć gdzie poszła Clare. Zgadniesz? - zapytał
Myśląc chwilę zapytałem;
-Do swojego domu?
Ben spojrzał na mnie smutnym wzrokiem niemalże zrozpaczonym i szepnął;
-Poszła do twojego domu, do ciebie. Widziała ogród, który razem jej zrobiliśmy i wiesz co zrobiła? Patrzyła się na niego...patrzyła i płakała. Tam znowu upadła na kolana jakby mdlejąc i klęcząc na chodniku napiła się wody po chwili wstając. Widziałem na własne oczy jak jej nogi drżą a z oczu płyną łzy. Najgorsze jednak było to, że ona nie płakała dlatego iż ją zostawiłeś dla kogoś takiego jak ta dziewczyna, która gotowa jest iść do łóżka z ledwo co znanym chłopakiem lecz płakała dlatego, że się żegnała...żegnała z nami wszystkimi. Dała ci list...jeden w skrzynce na listy a drugi musisz sam znaleźć. Ja znalazłem swoje... Teraz wiesz co chciałem powiedzieć. To twoje życie i rób z nim co chcesz. Pamiętaj jednak; niebo jest jedno dla wszystkich podobnie jak życie z jedną różnicą; twoje, moje, jej i innych życie jest przeznaczone dla tych, którym damy go dostrzec...
Stałem i patrzyłem się skołowany na odchodzącego Bena nie wiedząc co mam zrobić...

    ________________________________

   Znalazłam chwilę choć praktycznie już śpię ale prosiliście o rozdział więc proszę 😊😙

Usłysz mnie - Dominika LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz