Rozdział 8

13.4K 804 17
                                    

Nigdy nie ufaj nikomu do końca..

*Matthew*
Zatrzymując się pod domem zszedłem z motocyklu licząc, że dziewczyna pójdzie w moje ślady. Tymczasem ona bezwładnie osuwała się z siedzenia. Podbiegając do niej złapałem ją. Trzymając ją a ramionach zacząłem krzyczeć by sobie ze mnie nie żartowała. Nie zareagowała ani gestem ani słowem. Zaśmiałem się sądząc, że chce mnie nabrać.
-Koniec żartów bo to nie jest już zabawne. Słyszysz? - zapytałem
Nie uzyskawszy odpowiedzi ani jakiejkolwiek reakcji zdjąłem jedną dłonią jej kask i dopiero widząc jej twarz zrozumiałem, że ona nie udawała; ona zemdlała. Przerażony zacząłem ją delikatnie uderzać po policzkach. Próbowałem wszystkiego; krzyków, groźby, próśb, uderzania po policzkach i wszystko to na nic. Biorąc ją na ręce szedłem w kierunku domu. Na moje szczęście rodzice byli na jednej z tych swoich konferencji. Znajdując się w środku budynku poszedłem do łazienki, gdzie wszedłem z dziewczyną pod prysznic. Ustawiając go na zimną wodę odkręciłem kran. Na szczęście otworzyła oczy po czym znów je zamknęła. Wystarczyło mi to jednak by być pewnym, że nic poważnego jej nie jest. Problemem były nasze mokre ubrania. Nie miałem prawa by zdjąć z niej ubrania i ją przebrać dlatego zdjąłem jej jedynie bluzę z kapturem, który wrzuciłem do suszarki. Wyciskając jej bluzkę z wody zaniosłem ją do mojego pokoju, gdzie ułożyłem ją delikatnie na łóżku i nakryłem kołdrą oraz dwoma kocami. Choć tyle mogłem zrobić. Obserwowałem przez chwilę jak kasztanowowłosa smacznie śpi i zastanawiałem się dlaczego mnie się boi i jak to zmienić. Zabrałem ją do siebie z jednego powodu; chciałem zrozumieć dlaczego nosi kaptur i przez kogo się boi. Wiedząc, że będzie jeszcze długo spała zszedłem na parter i postanowiłem przygotować coś do jedzenia. Mogłem poprosić pracownicę domową ale nie traktowałem ludzi jak robotów z resztą sam mam ręce i mogę przygotować jedzenie. Wyjmując z lodówki jajka, mleko i inne składniki z szafek kuchennych zacząłem przygotowywać ciasto do wyrobu tortu. Zajęło mi to kilka godzin ale bawiłem się świetnie przy jego dekoracji. Nim się obejrzałem był ranek a tort gotowy. Biorąc swój wypiek wszedłem do mojego pokoju, gdzie zastałem -o dziwo nie śpiącą - dziewczynę stojącą przy oknie. Chyba nie zdawała sobie sprawy z mojej obecności w pokoju dlatego przekładając ciężar tortu na jedną dłoń, drugą położyłem na ramieniu dziewczyny, która obracając się w moim kierunku dosłownie po zobaczeniu mojej osoby odsunęła się ode mnie jak najdalej. Zauważyłem jak bacznie mnie obserwowała. Jej wzrok spoczywał dłuższy czas na torcie.
-To dla ciebie. Podoba ci się? - spytałem.
Jednak ona jakby w ogóle mnie nie słuchając co zaczęło mnie irytować - przyglądała się moim ustom. Liczyłem, że nie jest taka jak wszystkie; pusta wewnątrz a oczy zaślepione pieniędzmi. Gdybym mógł to oddałbym je wszystkie biednym i potrzebującym ale moi rodzice widzą tylko siebie i mnie jakbyśmy byli nie wiadomo kim. Podszedłem szybko do dziewczyny uprzesnio stawiając tort na parapecie, kładąc dłonie po obydwu stronach jej ciała oczekując odpowiedzi na moje pytanie. Nie spodziewałem się jednak, że rzeczywiście to zrobi. Nagle poczułem jak kasztanowowłosa próbuje oswobodzić dłonie lecz moje ciało jej to uniemożliwiało. Odsuwając się trochę, obserwowałem jak niepewnie unosi dłonie na wysokość twarzy i dwoma palcami dotyka wpierw ucha a potem ust. Nie rozumiałem co przed chwilą zrobiła. Widziałem jak uważnie mi się przygląda. Dopiero po kilku minutach zrozumiałem co chciała mi powiedzieć; ona nie słyszy. Było mi głupio, że oceniłem ją w ogóle jej nie znając.
-Nie słyszysz? - zapytałem by się upewnić
Chyba zauważyła moje niedowierzanie, ponieważ to, co zrobiła przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Dziewczyna bowiem podeszła do radio w którym była płyta zespołu rockowego i ustawiła głośność na maksimum. Uszy mi pękały mimo tego, że zasłoniłem je dłońmi. Tymczasem ona przyłożyła ucho do głośnika a na jej twarzy malował się tylko i wyłącznie smutek. Patrzyła się na mnie swoimi szarymi oczami i czekała.
-Wyłącz to! - krzyknąłem
Chyba zrozumiała o co ją proszę bo spełniła moją prośbę. Co to było? - pomyślałem. Odsuwając dłonie od uszu w których mi szumiało uniosłem wzrok na dziewczynę zauważając jak histerycznie czegoś szuka. Podbiegłem więc do niej i łapiąc ją w pasie mimo jej szamotań postanowiłem zrobić to, co zawsze robiła moja matka; wziąłem ją na kolana i po prostu a może aż, przytuliłem. Czułem jej strach był aż namacalny; cała się trzęsła a z jej oczu niczym z wodospadu spływały łzy jedna po drugiej. Trzymając ją wstałem i posadziłem na parapet a sam stałem naprzeciw niej wciąż ją przytulając. Chcąc sprawić by mnie się nie bała odsunąłem się od niej sięgając po notes i marker, którym napisałem;
-Jestem Matthew :]
Podając notes dziewczynie obserwowałem jej reakcję. Dostrzegłem jej niepewny uśmiech i wyciągniętą drżącą dłoń w moim kierunku. Rozumiałem o co mnie prosi więc podałem jej marker i czekałem. Patrzyłem jak pisząc spoglądała na mnie kątem oka. Po chwili oddała mi notes.
-Gdzie ja jestem? - napisała
-U mnie w domu - odpisałem podając jej notes
Widziałem, że gdy to przeczytała spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc. Wziąłem od niej notes i wyjaśniałem co wczoraj zaszło i tłumacząc dlaczego ma mokre ubrania i brak bluzy. Gdy odczytywała moje słowa zauważyłem jak opuszcza notes wraz z markerem i zaczyna płakać. Nic nie rozumiałem. Przytuliłem się do dziewczyny ale ona nie oddała uścisku. Owijała ramiona dookoła swoich kolan zwiniętych pod samą brodę. Całując ją w czubek głowy poczułem jak brunetka sięga po marker i zaczyna coś pisać.
-Dlaczego robisz to wszystko? Dlaczego nie zrobiłeś tego co zrobiłby... - tu urwała się wypowiedź
Widziałem jak spogląda tęsknie na wierzbę płaczącą, która rosła w moim ogrodzie.
-Nie mogłem cię zostawić pod tym drzewem, ktoś mógłby cię skrzywdzić - odpisałem wręczając jej notes.
Odczytując moją wiadomość w jej oczach ujrzałem żal i wielką rozpacz. Najgorsza była jednak pustka za którą skrywała bolesną tajemnicę.
-Mogłeś mnie zostawić ale tego nie zrobiłeś. Mogłeś udać, że mnie tam w ogóle nie było. Umiesz migać? - przeczytałem to co napisała.
-Nie umiem ale znam kogoś kto umie - odpisałem.
Odczytując spojrzała na mnie a przynajmniej tak sądziłem. Trzęsła się tak samo jak wnosiłem tort. Podążając za jej wzrokiem ujrzałem Bena. To jego miałem na myśli pisząc, że znam kogoś kto potrafi migać. Podszedłem do przyjaciela i witając się z nim zapytałem;
-Co ty tu robisz?
Ale on jakby w ogóle mnie nie słyszał ruszył w kierunku dziewczyny, która patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem. Zrozumiałem, że się go bała. Podbiegłem do Bena zatrzymując go i prosząc by wyszedł na chwilę. Spojrzał na mnie jak ba wariata ale posłuchał. Zdziwiła mnie reakcja dziewczyny; podbiegła do mnie i przytuliła się płacząc.
-Boję się - odczytałem z kartki, którą mi wręczyła w dłoń. Wziąłem ją na ręce tak, że owijała moje biodra swoimi nogami i patrząc jej prosto w oczy szepnąłem powoli by zrozumiała
-Nie. Pozwolę. Cię. Skrzywdzić
Brunetka chyba pojęła co powiedziałem ponieważ zawiesiła mi dłonie na szyi i przytuliła się do mnie. Głaskałem ją delikatnie po włosach przytulony policzkiem do jej głowy. Trwaliśmy tak kilka minut dopóki do pokoju nie wparował Ben, który widząc nas spojrzał na mnie zszokowany.
-Wyrwałeś ją? - zapytał
-Po pierwsze: wyrwać można kwiatka a po drugie: ona się ciebie boi - odpowiedziałem zdenerwowany jego podejściem wobec dziewczyn
-Masz średniowieczne podejście Matt, zawsze ci to muszę przypominać - rzekł jakby nie słysząc mojej wypowiedzi
-Nie średniowieczne ale kulturalne. Jest niesłysząca możesz z nią migać tylko jej nie skrzywdź bo wtedy inaczej będziemy rozmawiać - powiedziałem patrząc na niego stalowym wzrokiem.
Brunetka patrzyła się na mnie przez cały czas. Odwracając się w jej kierunku napotkałem jej wzrok więc posłałem jej uśmiech.
-To. Mój. Przyjaciel. Ben. Nie. Musisz. Się. Go. Bać. Jakby. Coś. Się. Stało. Rzuć. Czymś. Ciężkim. To. Przybiegnę. - powiedziałem powoli.
Dziewczyna pokiwała głową na zgodę i zeszła powoli z moich rąk mimo to złapała mnie za dłoń i nie opuszczała mnie na krok. Zadziwiające było to, że mnie się nie bała a Bena tak. Obserwowałem jak Ben miga coś do brunetki a ona stała jak skamieniała ale odmigała mu po chwili przy czym musiała puścić moją dłoń. Nie znałem tego języka więc wyszedłem z pokoju czując się zbędny. Minęło zaledwie kilka chwil a ja usłyszałem jakiś niepokojący hałas jakby coś ciężkiego upadło na ziemię. Co tam się wyrabia!? Powiedziałem brunetce, żeby rzuciła czymś ciężkim jeżeli będzie coś nie tak. Nie sądziłem jednak, że owa sytuacja będzie miała miejsce. Zerwałem się szybko z kanapy salonowej na której siedziałem szukając czegoś ciekawego do obejrzenia w telewizji. Wbiegając do pokoju o mało nie wyważając drzwi rozejrzałem się dookoła a to co tam zastałem nie przechodziło mi przez głowę...

Usłysz mnie - Dominika LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz