Rozdział 38

6.3K 480 44
                                    

*Matthew*
   Słuchając dziewczyny zdałem sobie sprawy jak ludzie których znam różnią się od Clare. Kiedyś na jednym ze spotkań z przyjaciółmi zadałem im to samo pytanie "Twoje największe marzenia?" Odpowiedzi były typu;
żeby ojciec kupił mi auto, nowy telefon bo ten mam dwa lata, modne buty, markowa torebka...
Porównując te wypowiedzi z odpowiedzią Clare to moi przyjaciele są rozpieszczeni albo w najgorszym wypadku materialistami. Ale tak szczerze to dzisiejsze dzieci mają to co chcą znając cenę wszystkiego ale znając ich wartości. Dostając telefon na święta, który kosztował blisko trzy tysiące pierwsze co robimy to patrzymy na jego markę i chwalimy się przyjaciołom. Nie zastanawiamy się ile to nasz rodzic musiał na niego pracować by go nam kupić. Nie myślimy ile wysiłku w to włożył byśmy go mieli. A wszystko to po to by po dwóch latach powiedzieć;
-Tato, kupisz mi nowy telefon bo ten jest stary?
Znam przypadki, że niektórzy specjalnie niszczą telefony by rodzice kupili im nowy. Ja mam swój sześć lat i to ten z ery, kiedy telefony miały jeszcze klapki. Czy potrzebuję nowego? Nie. Dlatego patrząc teraz na Clare rozpłakałem się. Nigdy nie spotkałem kogoś kto by miał tak piękne marzenia. Marzenia, które są proste ale znaczą więcej niż nowy telefon bowiem zostają w naszych wspomnieniach na zawsze a telefon wymienisz na nowy i zapomnisz o starym. We wspomnieniach piękne jest to, że nie upływa w nich czas. Zawsze jesteś w nich taki sam niczym na fotografii.
-Dlaczego płaczesz? - zapytała brunetka trzymając moją twarz w dłoniach.
Wymyślając pierwsze co mi przyszło do głowy odpowiedziałem;
-Nie mam popcornu.
Dziewczyna roześmiała się co po chwili uczyniłem i ja zdając sobie sprawę z tego co powiedziałem.
Uspokajając się brunetka powiedziała
-Kupimy go i to dużo. Co ty na to? Ja kupuję za swoje - powiedziała
-O nie, nie. To twój dzień więc ja płacę - wykłócałem się
-Nie ma mowy. Nie będę jedną z tych dziewczyn co naciągają swojego chłopaka na co mają ochotę.
Uśmiechnąłem się zawadiacko nachylając się nad nią i kładąc obydwie dłonie po obydwu stronach jej głowy. Patrzyliśmy sobie w oczy a ja spytałem tuż przy jej ustach czując jej przyspieszony oddech.
-Jestem twoim chłopakiem?
Dziewczyna jakby przetwarzając co ówcześniej powiedziała odpowiedziała dopiero po chwili;
-Skoro nie chcesz to nie...
-Clare... - droczyłem się z nią głaszcząc ją po policzku wierzchem dłoni.
-Tak. Jesteś moim chłopakiem. Zadowolony? Tylko na miłość Boską przestań!
-Co mam przestać? - zapytałem niczym niewiniątko.
-Mam przez ciebie dreszcze - wyznała próbując uwolnić się spod mojego uścisku ale nie pozwoliłem jej całując ją czule w usta. Walczyła jeszcze chwilę nim oddała pocałunek na co się uśmiechnąłem zjeżdżając dłonią na jej talię i przysuwając ku sobie na co westchnęła wsuwając mi dłoń we włosy ciągnąc za nie lekko przez co z moich ust wyleciało jęknięcie. Uśmiechnęła się gryząc mnie w wargę i wysuwając się spode mnie. Mała spryciula. Wstając patrzyłem na nią spod rzęs co zrozumiała i zaczęła uciekać.
-Liczę do trzech! - krzyknąłem
-To nie fair! - odkrzyknęła - Mam za krótkie nogi!
-1!...2, 3! - policzyłem trochę oszukując i zaczynając biec. Zauważyłem jej kasztanowe włosy za rogiem salonu i pobiegłem w tamtym kierunku. Wbiegając do pomieszczenia usłyszałem pisk. Brunetka widząc mnie wzięla nogi za pas i uciekała w stronę schodów zapewne by skryć się w moim pokoju, gdzie drzwi zamykało się na zamek.
Ruszając za nią pędem złapałem ją tuż przed wejściem do pokoju i przerzucając sobie ją przez ramię zapytałem;
-Wszystko w porządku, kochanie?
-Tak KOCHANIE ale czy mógłbyś mnie puścić? Mam nogi. - odparła
-Tak wiem masz piękne nogi ale tym razem cię poniosę, zgoda? - zapytałem mając pewien plan
-Zgoda - westchnęła
-Świetnie -uśmiechnąłem się
-Co ty knujesz? - zapytała podejrzliwie
-Ja? Nic. Jestem grzeczny - odparłem
-Yhymm... -mruknęła niedowierzająco
Znajdując się na parterze wyszedłem z domu idąc z przerzuconą Clare na ramieniu do sklepu oddalonego o dwa kilometry drogi.
-Chyba tego nie zrobisz... - powiedziała niepewnie
-Tak. Będę niósł cię całą drogę do marketu i tak, mam zamiar wsadzić cie do sklepowego wózka i wyjąć z niego monetę tym metalowym sznurkiem, który wisi przy jego rączce.
-Ta...uwierzę jak zobaczę - odparła prychając
-Nie wierzysz mi ty zła kobieto? Jak możesz nie wierzyć swojemu mężczyźnie. Ranisz i wiesz co? Właśnie złapałem się teatralnie za serce. Jestem aktorem, pielęgniarką w fartuszku który muszę kupić, poetą. Zobacz jaki jestem zdolny - powiedziałem słysząc jak dziewczyna się śmieje. Szedłem do sklepu w akompaniamencie jej śmiechu...mógłbym słuchać go bez końca. Chciałbym żeby zawsze była taka szczęśliwa...

Usłysz mnie - Dominika LOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz