*8*

1.1K 59 0
                                    

Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem bo wiedziałam po części, że coś jest nie tak.
Z jednej strony jak ja głupia mogłam liczyć na to, iż Matt da się nabrać na takie bezsensowne wytłumaczenie.

Z dnia na dzień odczułam coś takiego jakby to, co było wracało do nas ze zdwojoną siłą.
Żal po śmierci przyjaciela, a jednocześnie strach o własne bezpieczeństwo. W grę nie wchodziło już nasze życie. Dawniej adrenalina dodawała nam energii i taki jeden wypad na akcję był dla nas czymś w rodzaju rozrywki. A dzisiaj? Dzisiaj już jest inaczej. Nasze życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie ma z nami naszego przyjaciela, pozostał tylko żal i wspomnienia...

- Czemu nic nie mówisz? - Zapytał.

- Bo ja tak naprawdę nic nie wiem... - Spojrzałam w dół.

- Kelly kiedy dowiedziała się o twoim wypadku zemdlała w szpitalu. Dopiero ją wypuścili. - Powiedziała Mel.

- Skarbie no coś Ty... Nic mi nie powiedzieli.

- Wiem, że do tego wypadku ktoś się przyczynił. Nic poza tym. - Stwierdziłam. - Muszę porozmawiać z policją.

- Pieprzona przeszłość wraca, prawda? - Zakpił.

- Matt przestań.

- Wiem, co teraz sobie myślisz. Spieprzyłem nam życie.

- Matt do cholery, co ty wygadujesz? - Odezwała się Mel.

- Powiedziałem tylko prawdę. Brutalną, ale szczerą prawdę.

Patrzyłam na niego z bólem w oczach. To nie był ten sam Matt sprzed kilku dni. Widziałam te oczy... Oczy, które kiedyś bez wahania potrafiły skrzywdzić i zabić...
Po moich policzkach spłynęło kilka łez.

- Kelly nie płacz. Chodź... - Wyszeptała Mel.

Po chwili znajdowałyśmy się już przed szpitalem. W nerwach wyjęłam paczkę papierosów z torby i zapaliłam jednego.

- Nie powinnaś palić. - Usłyszałam. - Daj jednego.

Zaśmiałam się na jej słowa, podając jej zapalniczkę.

- Czyli wracamy do punktu wyjścia. - Powiedziałam.

- Kogo obstawiasz?

- Wrogów? Było ich kilku. - Spojrzałam na nią. - Masz w domu broń?

- No pewnie. - Zaśmiała się.

- Nie chcę do tego wracać. Nigdy nie chciałam.

- A myślisz, że ja chcę? Oni zabili mi Josha. Moją miłość... Ojca Pheobe. - Mówiła to ze łzami w oczach.

- Teraz wiem, co czujesz. Na każdym kroku paraliżuje mnie strach o własne bezpieczeństwo.

- Kelly... Nie potrafiłam mu powiedzieć. Bałam się.

- Myślisz, że Nathan to zrozumiał?

- Tak. Wyjaśnilismy sobie wszystko. - Odpowiedziała mi.

- To dobrze.

Patrzyłam przed siebie i myślałam o tym, co nas wszystkich czeka.
Życie jest zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. Mam tylko nadzieję, że mimo tego wszystkiego jeszcze uda nam się normalnie żyć. Normalnie funkcjonować, tak jakby nasza przeszłość w ogóle nie miała miejsca.
Za żadne skarby świata nie pozwolę skrzywdzić mojej rodziny, a tym bardziej mojego dziecka.

- Może porozmawiaj z nim? - Zapytała Mel, patrząc na mnie.

- Spróbuję. - Po chwili byłam już w sali, gdzie leżał.

- Paliłaś.

- Jednego...

- Kelly przepraszam. Mialem wrażenie, że nasze życie się zmieniło, że jest lepiej. Tymczasem wcale tak nie jest. Wszystko nagle się komplikuje, a w ogóle gdzie jest nasz syn? - Spojrzał na mnie.

- Jest z Nathan'em aktualnie.

- Stęskniłem się za nim. Kiedy ja stąd kurwa wyjdę?! - Krzyknął - Grozi wam niebezpieczeństwo, więc nie mogę tak tu bezczynnie leżeć i odpoczywać.

- Ty chyba się zapominasz trochę. Ja też umiem się bronić.

- Byłbym spokojniejszy gdybym to ja... - Zaczął.

- Nie gadaj głupot Matt. Kelly z Małym szkrabem tymczasowo mieszkają u nas. Nie masz się czym martwić. A jeśli chodzi o wypadek... Muszę zadzwonić do kilku osób. - Powiedziała Mel, wchodząc do nas.

Faith, Hope & Love - II. He Is All I needOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz