*6*

1.1K 61 1
                                    

Patrzyłam na Matta z zaskoczeniem i ze zdziwieniem... Było mi przykro, a może i smutno. Wiele czasu poświęciłam, aby Mel doszła do siebie po tych traumatycznych przeżyciach.
Sama wtedy nie czułam się najlepiej. Straciłam przyjaciela, w końcu nie było mi to obojętne.
Tamte miesiące, w których byłam w ciąży były dla mnie totalną katorgą.
Matt wyjeżdżał, a wracał ranny - wtedy jeszcze mogłam liczyć na Mel, ona mi wtedy pomagała i mnie wspierała. A dziś? Dziś nawet nie wiem czy potrafię jej zaufać.

Minęły dwa dni odkąd Nathan przyjechał i zabrał Pheobe do domu.
Przynajmniej on był nam wdzięczny za pomoc. Z Mel nie mamy żadnego kontaktu.
Czuję się jak ostatnia idiotka, która zawsze pomaga, ale nikt nie potrafi tego docenić.
Krojąc warzywa na sałatkę usłyszałam dzwonek do drzwi.
W drzwiach wejściowych zobaczyłam Ją.
Stała z łzami w oczach.

- Mogę? - Zapytała. Wpuściłam ją i kazałam jej usiąść przy stole.

- Kawy? Herbaty? - Zapytałam, patrząc na nią. Widziałam, że się denerwuje gdyż trzęsły jej się dłonie.

- Wody, jeśli można. Kelly... - Zaczęła.

- Tak? - Odwróciłam się, stawiając dzbanek z wodą na blacie.

- Przepraszam.

- Przyszłaś żeby mi to powiedzieć?

- Tak. Powinnam. Jesteśmy przyjaciółkami. - Mówiła, patrząc gdzieś w dal.

- Mel, ja już nie wiem kim ty jesteś. Kiedy Josh żył byłaś inna. - Usiadłam na przeciwko niej.

- Nie zmieniłam się Kelly.

- Zmieniłaś. Zapomniałaś o nim. - Stwierdziłam, odchodząc od stołu i odwracając głowę w drugą stronę - Dla nas on zawsze będzie kimś ważnym, dla ciebie jego już nie ma. Lepiej będzie jak już pójdziesz... - Dodałam.

Melanie wstała i wyszła. Zwyczajnie nic nie odpowiedziała. Tak po prostu zrezygnowała z dalszej rozmowy - jak nigdy.
Usłyszałam płacz Asha i wbiegłam po schodach na górę.

- Hej Maluchu, założę się, że jesteś głodny. Idziemy na dół... Zaraz wróci tata.

Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam schodzić po schodach.
Nagle usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy.

- Nathan?! - Krzyknęłam - Skąd masz klucze do naszego domu? Nie... Gdzie Matt?! - Wrzasnęłam, dobiegając do niego.

- Kelly, spokojnie.

- Mów gdzie jest Matt słyszysz?!

- Daj mi Ashton'a, zostanę z nim. Matt jest w szpitalu...

- Jak to w szpitalu?!

- Nie denerwuj się. To nic pewnego. Wszystkim zajmuje się teraz policja.

- Nathan jaka policja? Powiedz mi, że to był tylko niewinny wypadek, zwykła stłuczka i Matt ma złamaną rękę! Prawda?! - Krzyczałam tak, że Ash zaczął płakać.

- Chciałbym, żeby tak było.

- Żyje?! Będzie żył prawda? - Spytałam.

- Nic mu poważnego nie jest. Po prostu tam jedź,  ja tu zostanę. - Powiedział i mnie przytulił.

- Dzięki. - Wybiegłam z domu jak tylko najszybciej mogłam.

Kiedy znalazłam się już w szpitalu w mojej głowie krążyło tysiące myśli.
Wracały wspomnienia... Matt, Josh, gang...
To było jak zły sen, który właśnie nie miał zamiaru się skończyć.

- Przepraszam, czy tu leży Matt McFly? - Zapytałam przechodzącą obok pielęgniarkę.

- Niedawno został przewieziony na salę, ponieważ miał operację. Kim pani jest dla pacjenta?

- Narzeczoną.

- W takim razie zapraszam do sali 362 na piątym piętrze, zapewne lekarz będzie chciał z panią porozmawiać.

Spojrzałam na kobietę z ulgą w oczach. Matt żyje.
Operacja? Szpital? Policja?
Miałam mieszane uczucia, ale już po chwili stałam pod gabinetem lekarza.

- Dzień dobry,  ja jestem narzeczoną Matta Mcfly'a.

- Zapraszam do gabinetu zatem.

- Nie mam pojęcia co się wydarzyło tak naprawdę. To coś poważnego?

- Sprawą zajmuje się policja. Najprawdopodobniej to nie był przypadkowy wypadek, a ktoś się do niego przyczynił. Pani narzeczony miał wielkie szczęście i dobry refleks. Mógłby już dawno nie żyć. - Na te słowa zrobiło mi się niedobrze i zabrakło mi powietrza.

- Jak to?

- Będe z panią szczery. Ktoś próbował mu przeciąć przewody hamulcowe, nie zdążył. Pani narzeczony jakimś cudem wyszedł cało, ale z wieloma obrażeniami. Aktualnie jest w śpiączce farmakologicznej, ale niedługo się obudzi. To tyle z mojej strony. W razie pytań, zapraszam do siebie.

Wyszłam z gabinetu osuwając się po ścianie z płaczem. Spojrzałam przed siebie myśląc o tym, że właśnie mogłam go stracić...
Na zawsze.

Faith, Hope & Love - II. He Is All I needOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz