*41*

572 41 1
                                    

Całą noc Nathan spędził przy łóżku Kelly. Bał się poinformować o wszystkim Mel, która zapewne bardzo zdziwiłaby się co on tu robi - przecież wczoraj tłumaczył jej, że wyjeżdża na szkolenie z pracy na drugi koniec Anglii.
Chwilami gnębiło go poczucie winy. Nie chciał jej oszukiwać, ani dawać nadzieji na cudowną przyszłość.
Zauroczył się w Kelly od samego początku i z każdą chwilą próbował ją zdobyć. Niestety później było już coraz trudniej... Urodził się Ashton, a potem okazało się, że brunetka spodziewa się drugiego dziecka.

Z przemyśleń wyrwał go głos Kelly.

- Co tu robisz? - szepnęła.

- Siedzę. Jak się czujesz? - złapał ją za rękę.

- A jak mogę się czuć?

- No nie wiem. Chciałbym wiedzieć, dlatego pytam.

- Chcesz wiedzieć jak się czuje?! Z dnia na dzień coraz gorzej! - krzyknęła.

- Kochanie, proszę... To minie. Przecież twój stan się poprawia. Wyzdrowiejesz lada moment.

- Kosztem mojego dziecka!

- Kelly... Będziesz mogła mieć dzieci. Nadal... - szepnął.

- Wyjdź! - wrzasnęła, odpychając go.

- Nie wyjdę. Nie zostawię cię. - odpowiedział.

- Wynoś się do cholery. Nie chcę nikogo widzieć. I poproś pielęgniarkę, muszę zadzwonić do Matt'a.

- Że co? Nie zrobisz tego.

- Zrobię! Jest ojcem Ashton'a i musi się nim zająć.

- Ale przecież ja mogę... To naprawdę żaden problem. - mruknął.

- Daj mi ten cholerny telefon, Nath!

Tymczasem Matt zupełnie zaszył się w swoim domu. Nie miał zamiaru dzwonić do brunetki, bo jego duma najzwyczajniej w świecie mu na to nie pozwała.
Był mężczyzną honorowym, ale też bezwzględnym. Bardzo często nie zważał na swoje czyny i przez to wszystko tracił swoich najblizszych.
Popijając kolejne łyki whisky zastanawiał się nad tym, czy kiedykolwiek jeszcze ujrzy swojego syna. W końcu był jeszcze Mały i nie zasłużył sobie na to, by wychowywać się w rozbite rodzinie.

Kiedy nalewał sobie kolejną szklankę usłyszał dźwięk telefonu, który leżał na kanapie.
W gruncie rzeczy nie miał zamiaru odbierać, nie czuł potrzeby rozmowy z kimkolwiek, ale kiedy spojrzał na nazwę kontaktu bez wahania to zrobił.

- Tak, słucham? - zapytał, zachrypniętym głosem.

- Mógłbyś zająć się Ashton'em? - szepnęła Kelly.

- Czyżbyś nie miała czasu dla swojego dziecka? - parsknął.

- Jestem w szpitalu. Błagam, zajmij się nim...

- Kelly. Co się stało? Nie rozłączaj się, proszę powiedz mi czy nic ci nie jest. - odezwał się.

- Nie. Zabierzesz go do domu?

- Tak, oczywiście. Będę niedługo.

- Matt...

- Tylko nie rób scen. Ja naprawdę nie chcę problemów... - szepnęła, rzucając telefonem o łóżko.

Pół godziny później oboje siedzieli i patrzyli sobie w oczy. Nie do końca wiedzieli co mają sobie powiedzieć.
W końcu Kelly wcale go nie zdradziła, a dzwoniła tylko z tego powodu, bo potrzebowała pomocy przy ich dziecku.

- Piłeś. - szepnęła.

- Trochę.

- Dużo za dużo.

- Skoro tak uważasz. Mimo wszystko nic mu się nie stanie. Jestem jego ojcem...

- Wiem. Wierzę Ci.

- Przepraszam. - Matt, złapał ją za ręke.

- Nie, Matt. To już nie ma sensu. To dla mnie zbyt wiele. Nathan i ja... Nic nas nie łączy.

- Mimo wszystko... Wybacz mi. Wybacz. Zrób to dla nich.

Kelly na te słowa zaczęła płakać, a w końcu głośno szlochać nie mogąc się uspokoić.

- Kelly... Coś złego powiedziałem?

- Niech pan wyjdzie. - do sali nagle wszedł lekarz, który wyprosił Matt'a - Powinna się uspokoić. Zapewne teraz zaśnie.

- Panie doktorze, co z nią? Jestem jej partnerem.

- Pacjentka trafiła do nas ze zwykłym krwawieniem z nosa. Po komplecie badań, który musieliśmy zrobić ze względu na jej stan zdrowia i chorobę okazało się, że ciąża jest zagrożona i najprawdopodobniej dziecko nie przeżyje.

- Nie... To nie może być prawda. Nasza córeczka... - Matt nagle osunął się po ścianie.

- Proszę pana... Przykro mi. Tyle mogę powiedzieć, naprawdę chciałbym pomóc, ale niestety zrobiliśmy co w naszej mocy.

Faith, Hope & Love - II. He Is All I needOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz