I więdnę,
Usycham jak roślinka,
Nie podlana w susze.
I słucham
Waszych słów,
Przez które
Dławię się
I duszę.
I umieram,
Żyjąc nadzieją,
Że gdzieś dalej
Ode mnie
Zwieją.
I nie będę
Musiała zgnić.
I nie przerwie się
Ta cienka
Psychiki nić.
I ocean uschnie
Słonych łez.
I mego cierpienia
To będzie kres.
Bo
Nie mam już sił.
Podnosić się,
Co chwilę.
Co kilka dni.
Już wolę umrzeć.
Te słowa mnie zabijają.
Gwoździe wbijają.
I W mej głowie mieszkają.
I wracają...
Wieją Chłodem.
I pojawiają się
Jak zjawa,
Często też przed zachodem.
I strach spać.
Bo mogą
Adrenaliny
Dawkę niebezpieczną dać.
I serce biec przestanie.
W sumie dobrze.
Dla mnie
Jak na zawołanie.
CZYTASZ
Życie nastolatki
PoetryŻycie nastolatki nie jest łatwe... Wiersze z mojego życia ... Mojego autorstwa.