20.Nieoczekiwane spotkanie

888 70 4
                                    

Rozchyliłam powieki, a światło słoneczne, które wpadało przez okno, oślepiło mnie. Wtuliła twarz w gorący tors Krisa i jęknęłam cicho. Brunet owinął ramię jeszcze ciaśniej. Uniosłam głowę i spojrzałam na spokojną twarz Krisa. Uśmiechnęłam się delikatnie. Był taki przystojny i ... mój. Wciąż jakoś czasami nie mogłam w to uwierzyć. Zmarszczyłam brwi, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Z natury jestem ciekawą osobą, więc delikatnie odsunęłam się od bruneta i wstałam z łóżka. Szybko ubrałam dżinsowe spodenki, bieliznę i błękitny top. Rozczesałam włosy i zrobiłam z nich kucyk na czubku głowy. Doszłam do wniosku, że chyba powinnam odwiedzić fryzjera. Moje włosy były już tak długie, że sam kucyk sięgał do tyłka.
-Masz przepiękne włosy- usłyszałam głos Krisa, który mnie wystraszył. Odwróciłam się do niego przodem. On mi czytał w myślach, czy co?
-Powinnam iść już do fryzjera- dotknęłam pasma włosów.
-Nie, są wspaniałe. Nie powinnaś. - wstał z łóżka. Przygryzłam wargę, na widok jego w samych bokserkach. Podszedł do mnie i bez wahania przyciągnął do swojego ciała. Położyłam głowę na jego torsie i westchnęłam.
-Kocham cię- szepnęłam. Kris jeszcze mocniej mnie przytulił.
-Też cię kocham, skarbie. Nie wiesz nawet jak bardzo- westchnął i pocałował mnie w głowę.
-Chodźmy coś zjeść. Jestem głodna - wyplątałam się z jego uścisku. Kris zaśmiał się i sięgnął po spodnie dresowe i czarną koszulkę.
-Poczekasz dwie minuty? Tylko umaluję rzęsy- wyciągałam kosmetyczkę i pognałam do łazienki. Szybko pomalowałam tylko rzęsy i umyłam zęby.
-Możemy iść- posłałam mu uśmiech. Brunet złapał mnie za dłoń i ruszyliśmy na dół. W kuchni stanął jak wryty. Siedziała tam blondynka. Była mocno umalowana- jakżeby inaczej i opalona. Miała założone krótkie spodenki i top, odsłaniający płaski brzuch.
-Kris!- zawołała i wstała z krzesła. Rzuciła się na niego, że aż prawie się wywrócił.
-Madison, co ty tutaj robisz?- zapytał ewidentnie będąc w szoku.
-Słyszałam, że przyjeżdżasz- jej słodki ton powodował, że miałam ochotę zwymiotować... na nią.
-Długo się nie widzieliśmy- byłam strasznie zazdrosna. Kolejna dziewczyna, z którą łączyły go relacje... zapewne łóżkowe.
-Tak.- przyznał.
-Powinnismy wybrać się na spacer popołudniu!- powiedziała z entuzjazmem.
-Jasne, czemu nie- uśmiechnął się. Zacisnęłam mocno zęby, aby nie wybuchnąć. Ugh, jak ja ich nienawidzę! Kris zrobił to specjalnie!
-Cześć - do kuchni wszedł brunet, którego jeszcze nie widziałam. Miał jakieś 190 cm wzrostu, ciemne oczy- jak oni wszyscy, jasnobrązowe włosy i zarost na twarzy. Spojrzał na wszystkich, a jego wzrok zatrzymał się na mnie.
-Witaj, jak masz na imię ślicznotko?- podszedł do mnie. Byłam w totalnym szoku.
-Jasmine, a ty?- zdołałam powiedzieć. Mój głos lekko drżał, ale na szczęście nie jąkałam się.
-Olivier- wyszczerzył się, pokazując idealnie proste zęby, bez żadnej szparki między nimi.
-Oli, jeśli jeszcze raz będziesz flirtował z moją NARZECZONĄ nie zawaham się uderzyć cię - warknął Kris, obejmując mnie w talii. Masz za swoje, teraz ty bądź zazdrosny- pomyślałam.
-Ty masz narzeczoną?!- pisnęła Madison. Wywróciłam oczami. Nie znałam jej, a już mnie denerwowała.
-A co, coś ci nie pasuje?- zapytał ją niemiłym tonem.
-Przecież ty taki nie jesteś- wydawała się załamana. Kris miał taką buzię,w której zakochiwały się dziewczyny, a on nie musiał dużo robić.
-No jaki?- spytał prowokująco. Wszyscy nas słuchali. No to się zacznie...
-Nie nadajesz się do związku.- wiedziałam, że trafiła w jego czuły punkt. Nie powinna tego mówić.
-A jednak się mylisz. Stworzymy z Jasmine prawdziwą rodzinę. - w żołądku poczułam łaskotanie. Miałam nadzieję, że nie jest to zwiastun fali mdłości.
-Co tu się znowu dzieje- do pomieszczenia wszedł Daniel.
-Znowu ty- jęknął niezadowolony, kiedy zobaczył Madison. Chciało mi się śmiać.
-Daniel- warknęła niezadowolona. Oparłam głowę o ramię Krisa.
-Chciałabyś pochodzić po sklepach później? - zapytał mnie cicho.
-Jasne, czemu nie- posłałam mu mały uśmiech.
-To jest tak tandetne, że rzygać mi się chce- warknęła, spoglądając na mnie.
-Dość tego, nie będziesz obrażać tej dziewczyny w moim domu- krzyknęła pani Joana. Madison wymamrotała coś pod nosem i wyszła.
-Nie przejmuj się nią. To córka sąsiadów, ma o sobie za wysokie mniemanie. - wytłumaczyła. Byłam zadowolona, że pani Joana stanęła w mojej obronie.
-Oli, dzisiaj ja, Kris i Jasmine wybieramy się do klubu. Idziesz z nami?- spojrzałam zdziwiona na Krisa.
-Daniel, nie ustalałeś tego z nami. Co, jeżeli ja i Jasmi mamy już plany?- Kristian wydawał się niezadowolony.
-Od kiedy straciłeś pamięć i związałeś się z nią stałeś się strasznym nudziarzem. Nie pamiętasz jak każdego weekendu chodziliśmy na imprezy? Chcę z powrotem mojego brata- powiedział z pretensją, spoglądając na mnie. Poczułam się strasznie źle. Nie chciałam stawać pomiędzy nimi.
-To nie jest wina Jasmine. Dobrze o tym wiesz. Zrozumiałem czego chcę od życia. Nie są to ciagle imprezy i laski na jeden raz. Chcę w końcu stabilności. Mam dość takiego życia!- krzyknął. Byłam w szoku.
-Skoro tak uważasz- westchnął.
-Ja nie dam się uwiązać na razie. Chce wykorzystać swoją młodość. Ty swoją zmarnujesz. Ja na twoim miejscu nie chciałbym mieć do czynienia z wiecznie ryczącym dzieckiem. Tak wyobrażasz siebie za parę miesięcy, jako przykładnego tatusia i narzeczonego, lub męża? - sądziłam, że Daniel mnie lubił, ale najwidoczniej się przeliczyłem. On uważał, że zabrałam mu brata.
-Nie zrozumiesz tego. Ja chce wziąć odpowiedzialność za Jasmine i moje dziecko. Kocham je. Dla mnie nie jest to marnowanie młodości - powiedział oschle. Gdyby mógł, Daniel leżałby martwy na ziemi. Słowa Krisa sprawiły, że w żołądku poczułam ciepło. Zamrugałam parę razy, aby pozbyć się łez.
-Widzisz Olivier? Weź przykład z Kristiana. Chcę już poznać moją synową!- uniosła się. Przygryzłam wargę, aby się nie roześmiać. To zabrzmiało tak zabawnie.
-Czemu znowu ja, a nie Martin?- jęknął niezadowolony.
-Bo to ty masz 25 lat i nawet nie chcesz słyszeć o własnej rodzinie.
-Mamo, my zjemy na mieście- powiedział Kris i wstał. Złapał mnie za dłoń, ciągnąc za sobą. Atmosfera robiła się ciężka.
-Skoczę tylko po portfel, zaczekaj- posłał mi uśmiech.
-Weź mój telefon- zawołałam za nim. W kuchni wciąż było słuchać podniesiony głos pani Joany.
Wreszcie zjawił się Kris i wyszliśmy z domu. W dzień okolica wyglądała jeszcze bardziej sympatycznie. Prawie każdy dom na ulicy był biały i posiadał niski biały plotek. To było urocze.
-Do centrum jest 5 minut drogi- poinformował mnie brunet.
-To przeze mnie wybuchła ta kłótnia- spuściłam wzrok.
-Wcale nie. To Madison zaczęła temat, a Daniel go podsycił. - westchnął.
-Byłem pewny, że Daniel jest po mojej stronie i mnie rozumie. - wydawał się zawiedziony.
-Pogodzicie się, zobaczysz- położyłam swoją drobną dłoń na jego plecach i pogłaskałam go.
-Przepraszam cię za niego.
-Nie czuję się urażona- skłamałam.
-Poniekąd cię  obraził.- stwierdził. To była prawda. Czułam się naprawdę źle, że uważał, iż to ja zmieniłam mu brata.
-Naprawdę wszystko w porządku- posłałam mu trochę nieszczery uśmiech.
-Najlepiej o tym nie mówmy- zaproponowałam.
-No dobra. Co chciałabyś zjeść?
-Mam o ochotę na naleśniki- zatarłam dłonie. Kris zaśmiał się, co sprawiło, że byłam szczęśliwsza.
-No dobra- powoli dochodziliśmy do centrum. Zaczęły pojawiać się sygnalizacje i pierwsze sklepy.
-Pamietam, że zaraz tu powinna być świetna knajpa z dobrym jedzeniem- pociągnął do mnie do restauracji o nazwie " U Asha".

Troszkę nudny ten rozdział. W rzeczywistości miał ponad 4 tysiące słów, ale stwierdziłam, że jest za długi i go podzieliłam. Jakoś zaczyna opuszczać mnie wena. Mam niby pomysł na główne wątki, ale brak pomysłów na przejściowe rozdziały. Dobrze, że napisałam ostatnio troszkę do przodu. Trzymajcie za mnie kciuki :).

Your Love|| Kristian Kostov [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz