61.Przeprosiny

465 46 8
                                    

KRISTIAN
Przeklęty telefon! Musiał się akurat rozładować! Cały wieczór nie miałem kontaktu ze światem, ale naprawdę dobrze się bawiłem. Myślałem, że nie będę chciał jej znać po tym co mi zrobiła, ale Natasza się zmieniła. Znowu była... urocza i miła. Powspominaliśmy stare czasy, opowiedziała mi się działo po moim wyjeździe. Ja też zdradziłem jej kilka faktów ze swojego życia. Była całkowicie zaszokowana, kiedy pokazałem jej obrączkę i oznajmiłam, że za niedługo będę ojcem. Tak bardzo się zagadaliśmy, że nawet nie zorientowałem się kiedy wybiła 2 w nocy. Wiedzielem, że Jasmine mnie zabije. Obiecałem jej wrócić niedługo
Kiedy dotarłem do mieszkania, światła się paliły, tak samo jak telewizor. Rolly od razu zaczął szczekać i skakać.
-Jasmine?!- zawołałem, ale odpowiedziała mi glucha cisza. Ruszyłem do sypialni. Pościel była rozkopana, a telefon dziewczyny leżał na szafce. Gdzie ona była? Zaczynałem się trochę niepokoić. Chociaż, może była z Jankiem. Z drugiej strony, zabrałaby telefon i zadzwoniła do mnie ... chwila, mój telefon był rozładowany. Podłączyłem go do ładowali, a moim oczom ukazało się multum nieodebranych połączeń, najwiecej od Janka. Co takiego się stało, że tyle razy do mnie dzwonił? Wybrałem niepewnie jego numer.
-W końcu raczyłeś odebrać, ty palancie!- krzyknął do słuchawki. Zmarszczyłen brwi. O co chodziło?
-Gdzie Jasmine?
-Gdybyś nie szlajał się niewiadomo gdzie, wiedziałbyś, że jest w szpitalu. Dostała skuczy- w jednej sekundzie poczułem jak robi mi się przeraźliwie zimno.
-Co się stało?- wyjąkałem. Cholera! Nie było mnie kilka godzin!
-Przyjedź to się dowiesz. Szpital św. Anny - po tym się po prostu rozłączył. Cholera, cholera, cholera! Zamurowało mnie. Nie wiedziałem co mam zrobić. Usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Przecież wszystko było dobrze! Jakim cudem dostała skurczy?! Wziąłem kilka głębokich wdechów. Musiałem się wziąć w garść. Jestem facetem, a nie babą.
Podniosłem się jak poparzony i puściłem się biegiem w stronę drzwi. Najpierw musiałem tam pojechać.
Po drodze złamałem chyba wszytakie możliwe przepisy. Przejechałem nawet na czerwonym świetle. Brawo dla mnie. Jednak tak mi się spieszyło, że nawet się tym nie przejmowałem.
Wbiegłem do recepcji, po drodze wpadając na jakiego mężczyznę. Ten tylko posłał mi wściekłe spojrzenie.
-Może mi pani powiedzieć gdzie leży Jasmine Kostov?- zapytałem pielęgniarkę, która siedziała na krześle.
-A pan z rodziny?- uniosła brwi. Wywróciłem oczami.
-Kristian Kostov, mąż - warknąłem zniecierpliwiony.
-Przepraszam. Jest na 2 pietrze w sali 7- nie słuchałem już co więcej ma do powiedzenia, tylko poszedłem w tamtym kierunku. Nie czekałem nawet na windę, tylko pobiegłem schodami. Kiedy znalazłem się na oddziele, zacząłem rozglądać się za właściwą salą.
-W którą stronę jest sala numer 7?- zapytałem przypadkowego faceta. Ten tylko wskazał za siebie i tyle mnie widział. Zatrzymałem się przed właściwym pokojem i spojrzałem do środka, przez szybę w drzwiach. Janek siedział tyłem do mnie, a Jasmine ... leżała taka bezbronna w tej białej pościeli. Ten widok ścisnął mnie za serce. Zawiodłem ją, kiedy mnie najbardziej potrzebowała. Czułem się z tym okropnie. Bałem się nacisnąć tą klamkę. Bałem się zmierzyć z rzeczywistością. Jasmine przeniosła wzrok prostu na mnie. Czyli nie było odwrotu. Musiałem wejść. Niepewnie nacisnąłem klamkę. Janek od razu odwrócił się w stronę drzwi. Jego oczy wyrażały gniew. Był na mnie wściekły.
-Gdzieś ty kurwa był?!- warknął, podnosząc się z krzesła. Zaczął iść w moją stronę.
-Jaś, dają pokój. Zostawisz nas samych?- głos brunetki był cichy. Jay posłał mi ostatnie spojrzenie, zanim wyszedł. Przekonałem ślinę i zacząłem stawiać kroki w stronę łóżka. Usiadłem na krześle i złapałem jej dłoń. Jasmine jednak wyplatała ją z mojego uścisku. Spojrzała w sufit.
-Gdzie byłeś? - obawiałem się, że zada to pytanie. Spuściłem wzrok na swoje dłonie.
-Kristian, gdzieś ty był?!- uniosła głos.
-Wiem, że nie byłeś z Shawnem, więc gdzie?- czułem na sobie jej palący wzrok.
-Nie bądź tchórzem i powiedz mi prawdę. Zdradziłeś mnie?- poczułem się urażony jej pytaniem. Naprawdę mnie o to posądziła?
-Oczywiście, że nie! Za kogo ty mnie uważasz?! Myślałem, że mi ufasz!- wiedziałem, że nie powinienem krzyczeć.
-Kristian, wyszedłeś gdzieś, okłamałeś co do tego z kim idziesz, a potem nie odbierałeś telefonów i wróciłeś przed 2 w nocy. Co ja sobie mogłam pomyśleć?! - wiedziałem, że ma racje.
-Jasmine, skarbie, nie zdradziłem cię. Musisz mi uwierzyć - złapałem jej dłoń jeszcze raz. Dziewczyna znowu patrzyła w sufit. Przygryza wargę. Zaraz po tym po jej policzkach pociekły łzy. To był najgorszy widok na świecie. Nienawidziłem widzieć jej w takim stanie.
-Jak mam ci uwierzyć? - szepnęła.
-Zaufaj mi- oparłem czoło o jej biodro. Pocałowałem jej dłoń.
-W tym problem, straciłam je. Powiesz w końcu gdzie byłeś?
-Byłem z Nataszą- szepnąłem. Dopiero po fakcie zorientowałem się, że to była najgłupsza rzecz jaką mogłem zrobić.
-Tą Nataszą? - przytaknąłem. Tylko to mogłem zrobić.
-Cały czas byliśmy w Starbucks. Jasmine, ty musisz mi uwierzyć- wstałem z krzysla i nadchyliłem się nad dziewczyną.
-Kristian...- zaczęła, ale jej przerwałem.
-Zrobię wszystko. Tylko mi uwierz. Naprawdę tylko rozmawialiśmy. Przysięgam, że już nigdy cię nie okłamię- spojrzałem jej w oczy. Później klęknąłem i złożyłem ręce jak do modlitwy.
-Czemu mi nie powiedziałeś, że idziesz się z nią spotkać? Mogłeś zaprosić ją do nas- szepnęła. Racja, mogłem. Zachowałem się na tchórz.
-Przecież to nie przestępstwo. Zakazałam ci spotykania się kimkolwiek? - jej pytania wywoływały we mnie jeszcze większe poczucie winy.
-Cholera, nie! Doskonale wiem, że nawaliłem. Nawaliłem na całej linii. Daj mi to naprawić, proszę. Daj mi jeszcze jedną szanse.- brunetka zamknęła oczy. Wiedziałem, że bije się z myślami. Nie była niczego pewna.
-Dobrze, ale będę cię obserwować - stwierdziła. Na moich ustach pojawił się gigantyczny uśmiech.
-Obiecuje ci, że to się już nie powtorzy- ponownie złapałem jej dłoń.
-Już kiedyś słyszałam to zdanie- stwierdziła.
-Co się właściwie stało?- to pytanie nurtowało mnie czy czas.
-Dostałam skuczy, kiedy dowiedziałam się, że nie jesteś jednak z Shawnem- czyli to była moja wina. To sprawiło, że czułem się jeszcze gorzej. Przeze mnie i moją głupotę naszemu synowi mogło się coś stać.
-Ale... wszystko okay? - ledwo mogłem cokolwiek z siebie wykrztusić.
-Dostałam leki, jeżeli wszystko będzie dobrze, wypiszą mnie do domu jutro rano. Zapewne będę musiała pójść do lekarza. Pani doktor powiedziała, że ciąża jest zagrożona- jej głos lekko sie załamał.
-Boże, jestem do niczego. Nie potrafię nawet utrzymać zwykłej ciąży.- zakryła twarz dłońmi.
-Hej, hej to nie twoja wina, okay? Nie możesz się obwiniać. Jeżeli ktoś jest tutaj winny to ja.
-Chcialabym się przespać - oznajmiła i odwróciła się do mnie plecami. Westchnąłem zrezygnowany. Zdjąłem buty i kurtkę. Usiadłem na łóżku. Zaskrzypiało śmiesznie. Położyłem się obok dziewczyny i przyciagnalem ją do siebie.
-Co ty znowu robisz?- zapytała.
-No jak to co? Leżę- mruknąłem w jej włosy. Jasmine westchnęła i przewróciła się na drugi bok. Tym samym leżała twarzą do mnie. Oparła czoło o moje ramię.
-Myszko, wszystko się ułoży. Wiem to- starałem się ją pocieszyć, chociaż sam nie do końca w to wierzyłem. Starałem się jednak być dobrej myśli. Musiało być dobrze.
-Boję się- w końcu przyznała. Chociaż... ja też się bałem.
-Kiedy tutaj jechałem umarłem niezliczoną ilość razy. - wyznałem.
-Jeszcze raz cię przepraszam- mruknąłem.
-Daj już spokój. Skończ to powarzać, tylko mnie przytul. - zrobiłem  to bez wahania. Mój skarb wtulił się we mnie, a ja w nią. Na chwilkę przestało mnie obchodzić gdzie byliśmy. Liczyliśmy się tylko my. Nasza 3. Wtedy w to uwierzyłem. Będzie dobrze.

Nie zdawałam sobie sprawy, że poprzedni rozdział wywoła takie emocje 😂😂. Dziękuje za wszystkie komentarze. Kocham Was ♥️♥️
Tak, ogóle rozdział miał być wczoraj, ale ... wyłączyli mi prąd na ponad 11 godzin 😂😂😂. Masakra jakaś.

Your Love|| Kristian Kostov [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz