49.Przysięga

587 57 10
                                    

Wstrzymałam oddech, cholera. On na głowę upadł?! Co on zrobił z włosami?! Pytanie brzmi, kiedy to zrobił?! Przez nieuwagę, nogi mi się lekko zatrzęsły. Shawn jednak trzymał mnie mocno, dlatego wciąż stałam prosto. Kiedy stanęliśmy obok Krisa, Shawn podał moją dłoń brunetowi. Posłał mu uśmiech, a później poszedł usiąść na swoje miejsce. Wtedy spojrzałam w oczy Krisowi. Znowu błyszczały w ten piękny sposób.
-Wyglądasz zjawiskowo- przyznał, spoglądając na moją suknie. Uśmiechnęłam się lekko. Kris nie puścił mojej dłoni. Usiedliśmy na krzesłach, które były postawione przed ołtarzem. Poprawiłam swoją sukienkę. Spojrzałam na bruneta, który także patrzył na mnie. Zaraz po tym pojawił się ksiądz.
Przez całą msze, aż do momentu przysięgi trzęsłam się jak idiotka. Palce miałam zimne jak lód. Dopiero kiedy stanęłam przodem do Krisa, stres wyparował. Patrzyłam w jego cudowne oczy i wszystko stawało się proste. Wszelkie wątpliwości czy to aby nie za szybko mijały.
-Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?-zapytał kapłan.
-Chcemy- powiedzieliśmy w tym samym czasie, patrząc sobie w oczy.
-Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu i w chorobie, dobrej i złej doli aż do końca życia?- zadał kolejne pytanie.
-Chcemy-powtórzyliśmy. Moje serce znowu zaczęło szybko bić. Byłam podekscytowana.
-Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?
-Chcemy- przełknęłam ślinę.
-Podajcie sobie dłonie- Kris zdecydowanie zrobił to o co poprosił kapłan. Następnie mężczyzna związał nasze dłonie stułą.
-Teraz słowa przysięgi-poinformował ksiądz. Ksiądz odwrócił się w stronę ołtarza. Poświecił nasze obrączki. Później nam je podał.
-Ja Kristian biorę sobie Ciebie Jasmine za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci- w żołądku poczułam ucisk. Wtedy wsunął pierścionek na mój palec. Wciąż nie mogłam w to uwierzyć. Jeszcze dzisiaj miałam przyjąć jego nazwisko. Zamrugałam parę razy. Wszyscy patrzyli na mnie. W oczach Krisa zobaczyłam lekką obawę. No tak, zamyśliła się. Posłałam mu uśmiech.
-Ja Jasmine, biorę sobie Ciebie Kristianie za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci- wyrecytowała. Powtarzałam to w myślach tyle razy, że nawet gdyby mnie ktoś obudził w środku nocy, to był to powiedziała bezbłędnie. Ja też wsunęłam na jego palec obrączkę.

-Czy ktoś z tutaj obecnych ma jakiś sprzeciw, aby ci oto małżonkowie się pobrali niech powie teraz, albo zamilknie na wieki- wzięłam głęboki oddech

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

-Czy ktoś z tutaj obecnych ma jakiś sprzeciw, aby ci oto małżonkowie się pobrali niech powie teraz, albo zamilknie na wieki- wzięłam głęboki oddech. Kapłan odczekał kilka sekund. Wszyscy siedzieli cicho.
-W takim razie ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą-zwrócił się do Krisa. Brunet pochylił się i złączył nasze usta razem.
-Nie zgadzam się!- kiedy usłyszałam ten głos świat wokół mnie zatrzymał się. Proszę, nich to będzie tylko snem.
-Nie możesz go poślubić. Kris jest mój!- zaczęła krzyczeć. Spojrzałam na blondynkę. Zeszłym razem wyglądała okropnie, ale tym jeszcze gorzej. Nie miała już długich dopada włosów. Była obcięta na krótko. Jej twarz była wychudzona, a policzki jeszcze bardziej zapadnięte.
-Ty jesteś mój!- krzyknęła ostatni raz i tak po prostu wybiegła. Stałam skołowana. Miałam nadzieje, że ślub nie zostanie unieważniony. Przeniosłam wzrok na Krisa. Ten westchnął zirytowany. Bez wahania objął mnie w pasie i przytulił. Oparłam policzek o jego pierś.
Byłam wdzięczna kapłanowi, który bez zbędnych pytań prowadził dalej ceremonię.
Po mszy wyszliśmy z kościoła. Przed nim stali już goście, których zaprosiliśmy. Obrzucili nas ryżem i grosikami. Sytuacja sprzed paru chwil poszła tak jakby w niepamięć. Wszyscy byli uśmiechnięci.
Kucnęłam, aby pozbierać parę groszy. Następnie ustawiliśmy się wszyscy do zdjęcia. Wynajęty fotograf zrobił kilka fotek. Po tym wszyscy ruszyli do lokalu.
Dopiero kiedy wsiadłam do limuzyny, moje nogi zaczęły się trząść. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Kris usiadł obok mnie. Złapał za moją dłoń i splótł nasze palce razem. Najpierw spojrzałam na nasze ręce, a później na jego twarz.
-Cholera- westchnął.
-Jakim cudem ona się pojawiła w kościele?- Kris wydawał się zły. Naprawdę zły.
-Nie denerwuj się. Nie daj jej tej satysfakcji. Nic nie może zniszczyć dzisiejszego dnia- spojrzałam na jego palec. Złota obrączka pięknie na nim błyszczała. Westchnęłam, lekko się uśmiechając. Nie mogłam wciąż w to wszystko uwierzyć.
-Wiem- pocałował mnie w skroń.
-Nie masz pojęcia jak bardzo obawiam się pierwszego tańca. Wiem, że ćwiczyliśmy go tak długo, ale mam wrażenie, że się pomylę już na początku- zaśmiałam się nerwowo.
-Nie pomylisz. Jestem tego pewny. Na lekcjach przecież szło ci lepiej niż mnie. - starał się mnie jakoś pocieszyć.
-Stresujesz się?- zapytałam. Przeniosłam na niego wzrok.
-Ja?- powiedział jakiś wysokim głosem. Zaśmiałam się po cichu.
-Oczywiście, że się stresuję. Ale ten dzień jest spełnieniem moich marzeń. W końcu będziesz miała moje nazwisko- szepnął. Oparłam głowę o jego ramię. Przemknęłam na chwile oczy, ale po paru sekundach otworzyłam je szybko.
-Teraz mi do cholery wytłumacz co ty zrobiłeś z włosami?!- uniosłam głos. Brunet, a w zasadzie już nie miałam pojęcia jak na niego mówić, podrapał się nerwowo po szyi. Uznałam jednak, że jego włosy są prawie czarne, wiec wciąż dla mnie będzie brunetem.
-No wiesz, trochę wypiliśmy i tak właściwie nie wiem jak to się stało- westchnął.
-Trochę? Chyba o wiele więcej niż trochę! - krzyknęłam zła.
-Szybko rosną mi włosy. Za góra miesiąc pójdę do fryzjera je ściąć. Obiecuję ci.
-Coś ty sobie myślał?! Co ci w nich nie pasowało?!- byłam bardzo na niego zła, ale nie chciałam robić wielkich awantur w takim dniu.
-Podobają ci się?- zapytałam, unosząc brwi. Starałam się uspokoić. W myślach zaczęłam liczyć do 10.
-O dziwo tak- przyznał. Westchnęłam. Jasmine spokojnie... spokojnie. Nie możesz się denerwować.
-To twoje włosy, robisz z nimi co chcesz- starałam się wysilić na spokojny ton.
-Jeżeli aż tak ci się podobają, to nie mogę ci tego zabronić.
-Pogięło cię?- spojrzał na mnie spode łba. Wybuchnęłam śmiechem.
-Ale to miłe z twojej strony- potarł kciukiem wierzch mojej strony.

Zaparkowaliśmy przed restauracją. Osobiście nie chciałam wesela z przepychem, z resztą Kris też nie. Jednak pani Eliza się uparła, że musi być wszystko jak z bajki. Stwierdziła, że wesele ma się raz w życiu i trzeba je zorganizować jak najlepiej. Zgodziliśmy się dla świetego spokoju. Boje się nawet pomyśleć jaką sumę wydali na to wszystko.
Kris wysiadł jako pierwszy, aby później pomoc mi wyjść. Co jak co, ale ta suknia była strasznie niepraktyczna. Splotłam nasze palce razem. Ruszyliśmy powoli w stronę wejścia. Wewnątrz byli już wszyscy.  Na środku sali stał stolik z szampanem, a wokół niego gości stworzyli półkole. Kiedy weszliśmy do środka zaczęli klaskać.
-Oto i nasza młoda para- powiedział organizator imprezy. Podszedł do nas z tacą z dwoma kieliszkami.
-Wiem, że jesteś w ciąży, dlatego dla ciebie mamy bezalkoholowego szampana- wręczył mi kieliszek. Kris dostał drugą lampkę. Organizator odwrócił się do gości przodem.
-A teraz wznieśmy toast za Kristiana i Jasmine- uniósł kieliszek do góry. Wszyscy zrobili to samo. Najpierw my wypiliśmy  szampana. Dopiero później goście.
-A teraz pora na pierwszy zwyczaj, tłuczenie szkła. Zróbcie kilka kroków do przodu i rzućcie kieliszki za siebie.- zrobiłam dwa kroki do przodu.
-Raz... dwa ... i trzy- wtedy rzuciłam szkłem za siebie. Kris też to zrobił, w tym samym momencie co ja. Naczynia rozbiły się z hukiem o kafelki. Wtedy znowu wszyscy zaczęli klaskać.
-Dobrze, skoro nabrudziliście, to wypadałoby posprzątać.- obok nas pojawiła się kelnerka z miotełką i szufelką. Wzięłam od niej obie rzeczy i spojrzałam na Krisa. Uniósł kącik ust do góry. W tym samym momencie kucnęliśmy i razem zaczęliśmy zamiatać. Miałam ochotę wybuchać głośnym śmiechem. Dlaczego cały czas miałam wrażenie, że to sen?
-Resztę zamiatania dokończy obsługa, a teraz czas na życzenia. - i w ten oto sposób zaczęła tworzyć się kolejka. Najpierw podeszła do nas pani Eliza. Najpierw rzuciła się na szyję Krisowi.
-Jestem z ciebie taka dumna- usłyszałam. Do mnie podszedł pan Adam.
-Dbaj o mojego syna i miej na  niego tak dobry wpływ dalej.- zamknął mnie w uśmiech. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Po tym nastąpiła zamiana. Znalazłam się w uścisku  pani Elizy.
-Witaj w rodzinie, kochanie- jej głos wyrażały tle entuzjazmu. Następnie przede mną stanęła moja mama. Poczułam, że moje oczy zaczynają piec. Przytuliła mnie.
-Mam nadzieję, że twoje,  w porównaniu do mojego będzie udane. A ty Kristianie dbaj o moją małą dziewczynkę. Nie chcesz być w swojej skórze, jeżeli ją zranisz- powiedziała poważnie. Zaśmiałam się. Taką pamiętałam moją mamę.
-No młoda, nigdy nie sądziłem, że wyjdziesz za mąż prędzej ode mnie - zażartował Shawn, który był od razu po mamie. Uśmiech, który miał na twarzy sięgał wręcz jego oczu.
-Ah i Kris?- brunet spojrzał na mojego brata.
-Fajny fryz- no i znowu się zaśmiałam.
-Wyglądasz zjawiskowo- stwierdził Jaś.
-Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia - dodała Ania, która stała obok niego. Bez wahania wtuliłam się w moje przyjaciela. Ten też od razu mnie objął. Wtuliłam nos w jego marynarkę.
-Łapy precz od mojej żony- zażartował Kris. Po raz kolejny wybuchnęliście śmiechem.
-Wiesz, że nie zawaham się cię uderzyć, jeżeli ona przyjdzie do mnie z płaczem?- głos Jasia był poważny.
-Zapamiętam- po tym był Daniel z Marie. Uważałam ich za cudowną parę.
-No brat, jestem wciąż w szoku. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi. - puścił nas oczko.
Minęła wręcz cała wieczność, zanim wszyscy z nami chociaż trochę porozmawiali. Było bardzo dużo gości z rodziny Krisa. Wiele osób dopiero poznałam. Była nawet Joana, Martin i Olivier.
Potem przyszedł czas na obiad. Byłam głodna, ale nie zjadłam wiele. Mój żołądek był jakby zawiązany w supeł. Czekało mnie jeszcze tyle stresów.

Your Love|| Kristian Kostov [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz