69.Przyszłość

558 57 21
                                    


Wszystkie przeskoki czasu odnoszą się do rozdziału 68.
9 miesięcy później.

Stałam przy blacie i kroiłam warzywa na obiad. Kris był jeszcze w pracy, a Will raczkował po całym mieszkaniu. Ostatnio miał w sobie tyle energii, że czasem nie można było za nim nadążyć. Był jak mała wyścigówka. Odwróciłam się, aby popatrzeć co robi. Mały siedział na podłodze obok moich nóg i bawił się samochodzikiem, który ostatnio kupił mu Kris. On zdecydowanie za bardzo go rozpieszczał. Conajmniej raz w tygodniu kupował mu jakąś zabawkę. Praktycznie pół pokoju było w półkach, na których poukładane były różne zabawki.
-Nudzisz się mały?- spytałam. Will przeniósł na mnie wzrok. Miał identyczne oczy jak Kris. Pani Eliza przyznała, że Will wyglada prawie identycznie jak Kris w dzieciństwie.
Maluch złapał się moich spodni i zaczął niezgrabnie podnosić. Robił to coraz częściej. Ostatnio, kiedy weszłam do jego pokoiku zobaczyłam jak chce wyjść z łóżeczka.
Will wystawił rączki w moim kierunku, przez co stracił równowagę i od razu upadł na pupę. Otworzył szeroko oczy i usta, ale zaraz po tym zaczął się śmiać. Pochyliłam się i wzięłam go na ręce, a następnie posadziłam na blacie.  Mały od razu sięgnął do warzyw, które pokroiłam. Złapał za kawałek marchewki i zaczął wymachiwać rączkami. W końcu rzucił ją na ziemię.
-Will, nie wolno tak robić- schyliłam się po warzywo.
-Mamamama- spojrzał na mnie i roześmiał, pokazując swoje „ ząbki". Na górze i na dole miał po 4 zęby.
-No co mamama? Tak nie wolno- pogroziłam mu palcem. Will tak czy siak śmiał się dalej. Jego śmiech był tak zaraźliwy, że także zaczęłam się śmiać.
-Tatata- znowu zaczął mówić. Chociaż, nie wiem czy mogłam nazwać to mową. Na razie nie przykładał uwagi do tego co powtarzał.
-Tata będzie tutaj niedługo. Napewno będzie głodny, a my nie mamy obiadu, no i co?- Will uniósł raczki do góry.
-Nie teraz, siebie- pocałowałam go w czoło i wróciłam do krojenia składników na obiad.
Rolly szczeknął na Will i zaczął wymachiwać ogonem. Mały jak na zawołanie się zaśmiał. Położyłam Will na ziemi, a on od razu zaczął głaskać psa.  Dzięki jego zainteresowaniu psem zdążyłam skończyć obiad przed powrotem Kristiana.
Will cały czas raczkował za Rollym, który nie dał mu się złapać.
Drzwi mieszkania się otworzyły.
-Jestem- Kris posłał mi uśmiech. Ostatnio znowu zmienił fryzurę. Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy myślałam, że go zatłukę za to. Ponad to, znowu rozjaśnił włosy. Pani Eliza prawie dostała zawału kiedy to zobaczyła.
Podszedł do mnie i przytulił od tylu. Oparł brodę o moje ramię, a następnie pocałował w policzek.
-Tęskniłem.
-Ja też- przyznałam.
-Tatata-  Will zaczął piszczeć. Kris puścił mnie i odwrócił się. Okazało się jednak, że Will ma w dłoni samochodzik i wymachuje nim na wszystkie strony, a nie woła Krisa.
-Cześć, maluchu. - podszedł do niego i wziął na ręce. Chłopczyk od razu położył głowę na jego ramieniu. Will był z Krisem bardzo zżyty.

Rok później.
Will jak zwykle uniósł rączki do góry, abym wzięła go na ręce. Ostatnio SAM, bez trzymania się niczego postawił pierwsze kroki. Popłakałam się jak idiotka. To jednak było takie przeżycie. Nigdy tego nie zapomnę.
Usiadłam z nim na kanapie. Maluch wplątał palce w moje długie włosy.
-Mama- moje serce stanęło ma krótką chwile.
-Mama- powtórzył. Przytuliłam go do siebie i po prostu się rozpłakałam.
-Coś się stało?- zapytał Kris wchodząc do salonu.
-Mama!- pisnął Will i roześmiał się się.
-Ta-ta- zawahał się trochę.
-Tata!- spojrzałam na Krisa. On też był w takim samym szoku jak ja. Stał w miejscu i patrzył jedynie na Willa, a ten chichrał się.

Prawie 5 lat później.
-Mamo, nie chce iść do przedszkola. A co jak mnie nie polubią?- zaczął marudzić Will mówił to przez ostatnie tygodnie. Dobrze wiedział że pójdzie do przedszkola. Miał już prawie 5 lat i dobrze wiedział, że musi pójść w końcu.
-Mamo- widziałam w jego oczach łzy. Objął moje biodra.
-Proszę- westchnęłam. Nie mogłam pozwolić mu nie iść pierwszego dnia.
-Will, skarbie spodoba ci się. Proszę daj temu szanse- kucnęłam przed nim, jednak olbrzymi brzuch bardzo mi to utrudniał. Byłam w 8 miesiącu. Tym razem miałam urodzić córeczkę.
-Mamo!- skarcił mnie Will
-Uważaj na Lisę!- zaśmiałam się.
-Dobrze, zuchu, będę - pocałowałam go w  głowę.
-No dobrze, mami, pójdę tam. Dla ciebie ... i dla taty.

5 lat później.

-Gratulacje, mają państwo córkę. - Kristian mocniej ścisnął moją dłoń. Byłam wyczerpana, ale szczęśliwa. W końcu miałam przy sobie moją córeczkę.
-Jestem taki dumny- przyznał Kris i pocałował mnie w czoło. Na szczęście tym razem obyło się bez takich niespodzianek jak przy Willu. Doktor owinął Lisę w biały ręcznik i podał mi. Mała spojrzała na mnie słodkimi oczami. Wtedy rozpłakałam się. Położyłam maleństwo na moją klatkę piersiową. Czułam się spełniona. 

Ponad 5 później.
-Will, nie bódź jej, proszę- wzięłam chłopca na ręce. Ostatnio obchodził swoje 5 urodziny. Był już dużym chłopcem.
-Nie obudzę, mamo- szepnął. Po tym pobiegł do salonu, pobawić się z Krisem.
Spojrzałam na malutką istotę, śpiącą w różowym łóżeczku. Uśmiechnęłam się delikatnie i po cichu opuściłam pokój.
-Śpi?- spytał Kris, układając puzzle z Willem.
-Tak. Chyba ząbkują. Jest strasznie niespokojna.
-Tatoooo, a nauczysz mnie grać na gitarze?- spytał niewinnym głosikiem. Zaśmiałam się.
-Jasne, czemu nie.

9 lata później
-Lisa, nie ubieraj tego wiaderka- jęknęłam już trochę zła. Ona był zupełnym przeciwieństwem Willa. On jeszcze potrafił zrozumieć, kiedy mówiłam mu nie. Lisa w ogóle się nie słuchała. Tylko Krisa, ale on bywał w domu coraz rzadziej. Przejął firmę po swoim ojcu, więc miał o wiele mniej czasu, niż wcześniej. Chociaż...byłam straszliwie zazdrosna o jego sekretarkę. Była to atrakcyjna 30 latka, która wypchała piersi, kiedy tylko nadarzała się okazja.
-Mamo, kiedy wróci tata?- jęknął marudnie Will. Westchnęła.
-Niedługo, skarbie- posłałam mu wymuszony uśmiech.
-On już nas nie kocha?- spytał, a mnie złapało coś za serce.
-Nie, tata ma mnóstwo pracy -Lisa biegła z wiaderkiem na głowie prosto na stół. Zanim zdążyłam zawołać, że ma uważać, ona wpadła na stół i odbiła się od niego. Upadła na ziemię, a zaraz po tym usłyszałam jej płacz. Podeszłam do Lisy i wzięłam ją na ręce.
-Mówiłam, że masz go nie ubierać?- przytuliłam ją do siebie.
Wtedy Kris wszedł do mieszkania.
-Tato, mam do ciebie pytanie- Will zaczął.
-Tak?
-Ostatnio nie lubisz być w domu, nie spędzasz ze mną, Lisą i mamą czasu. Czy ty nas jeszcze kochasz?- zamknęłam oczy. On naprawdę o to zapytał?
-Will...
-Kochasz nas jeszcze?!- krzyknął zrozpaczony 9 latek.
-Oczywiście, że tak! Jak mogłeś tak pomyśleć?!- Will pobiegł do swojego pokoju. Kris od razu ruszył za nim.
-Dlaczego tatuś nas nie kochaaa?- zapytała Lisa.
-Kocha, bardzo. Nie masz czym się martwić.- pogłaskałam ją po głowie.
Kristian wrócił jakieś 15 minut później, a za nim szedł Will
-Jasmine, wiem że ostatnio dużo mnie nie ma, ale to przejściowe. Mamy teraz duży kontrakt. Za jakiś czas będzie po wszystkim. - wstałam z kanapy.
-Idźcie się pobawić- poleciłam dzieciom. Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie.
-Masz romans z tą sekretarką? Tylko proszę, nie kłam.
-Oczywiście, że nie! Tyle razem przeszliśmy i to ciebie kocham- stanął obok mnie.
-Też cię kocham - wtuliłam się w jego ramię.

Został nam jeszcze jeden rozdział i epilog. Dziękuje Wam za prawie 20 tysięcy wyświetleń!
Ps, zapraszam na moje drugie ff o Krisie- Obsesję ♥️

Your Love|| Kristian Kostov [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz