45.Wyrzuty sumienia

571 63 17
                                    

-Jasmine, jesteś pewna, że chcesz iść na ten koncert?- zapytał Kris. Spojrzałam w lustro. Brunet opierał się o futrynę, uważnie mnie obserwując. Akurat byłam w trakcie malowania rzęs.
-Tak, chce iść. Czekałam na to przez ostatnie dwa dni. - trochę zaczynał mnie już denerwować. Wiedział, że bardzo chce iść na ten koncert, ale cały czas próbował wybić mi go z głowy. Kris westchnął.
-Zabiorę cię na kolacje. Spędzimy razem ten wieczór- zaproponował. Westchnęłam zirytowana.
-Do cholery Kris, nie zmienię swojej decyzji. Obiecałam Jasiowi, że z nim pójdę. Naprawdę chce iść. Nigdy nie byłam na prawdziwym koncercie.
-Też mogę cię zabrać na koncert- mruknął zły.
-Nie pamiętasz co mi obiecałeś? Miałeś go zaakceptować.
-Myślisz, że to takie proste? Jestem o ciebie tak cholernie zazdrosny. Dobrze o tym wiesz.
-Wiem, ale obiecałeś mi to. Jaś jest dla mnie bardzo ważny.
-Denerwujesz mnie- stwierdził i wyszedł z łazienki. Westchnęłam. Jaki on był irytujący! Nie zamierzałam tym razem ustąpić. To było dla mnie ważne.
Odłożyłam tusz do kosmetyczki. Wróciłam do pokoju, gdzie ubrałam się w przygotowane rzeczy- biały top na cienkich ramiączkach, na to koronkową bluzeczkę i czarne spodenki. Stanęłam przed lustrem. Nie było źle. Przełożyłam włosy na prawe ramię. Sięgnęłam po czarne trampki i ubrałam je. Złapałam za torebkę, którą wcześniej przygotowałam. Wyszłam z sypialni. W salonie zastałam Krisa, który siedział na kanapie i uparcie patrzył w telewizor. Jaki on był dziecinny!
-Wychodzę. Nie wiem jeszcze o której wrócę- oznajmiłam. Przez parę sekund patrzyłam na niego, oczekując reakcji. Nic jednak nie zrobił. Liczyłam, że chociaż powie głupie "pa", ale nie powiedział nic. Westchnęłam i wyszłam. Byłam na niego wściekła! Jak on mnie denerwował! Weszłam do windy i zjechałam na dół. Na parkingu czekał już Jaś. Wsiadłam do samochodu.
-Cześć- posłałam mu uśmiech. Jaś miał idealnie ułożone włosy ... i aparat na zębach!
-Hej- mrugnął do mnie.
-To jest takie słodkie!- stwierdziłam. Jay uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Teraz wyglądasz jakbyś dopiero co skończył podstawówkę - zażartowałam.
-Dziewczyny to kręci- przez parę sekund był poważny, ale po tym wybuchliśmy wielkim śmiechem.

-O mój Boże! To było wspaniałe!- wykrzyknęła, zachrypniętym głosem. Dostałam chrypki od tych pisków i wrzasków. Byłam pewna, że dzień później w ogóle nie będę mogła mówić.
-Nie chcesz wybrać się na małą imprezę?- zaproponował. Myślałam przez chwile. Co mi szkodziło. Kris nie wiedział  o której mam wrócić.
-Co mi szkodzi, ale na chwile- zaznaczyłam. Wsiadłam na miejsce pasażera, a Jaś wyjechał na drogę.
Jechaliśmy chwile, aż zatrzymał się przed klubem w centrum. Niepewnie opuściłam samochód. Od razu usłyszałam dudnienie muzyki. Skrzywiłam się.
-Masz prawo jazdy, no nie?- zapytał. Przygryzłam wargę.
-Tak, mam.
-Mogłabyś ty być kierowcą? Chciałbym trochę wypić, a ty i tak nie możesz.
-Jasne- posłałam mu uśmiech. Brunet wręczył mi klucze. Złapał mnie na łokieć i poprowadził do wejścia. Nie wiem jak to się stało, ale nie było kolejki. Byłam pewna, że spędzimy w niej jakaś godzinę, a tymczasem weszliśmy od tak.
W środku było słychaćo wiele bardziej. Wręcz mogłam wyczuć jak podłoga drży pod wpływem basów. Było dość ciemno, świeciły tylko kolorowe reflektory. Na parkiecie było sporo osób. Dziewczyny przeważnie miały krótkie spódniczki i wysokie szpilki. Cóż, trochę odstawałam z moimi trampkami. Jay poprowadził mnie do baru. Usiadłam obok niego na barowym krześle. Brunet zamówił jakiś alkohol, a ja tylko szklankę wody. Janek szybko wypił drinka, którego dostał, a zaraz po tym zamówił następnego. Ja sączyła powoli wodę przez słomkę, rozglądając się. Nie zauważyłam nikogo znajomego. Nie wiem właściwie ile tak wszystkich obserwowałam, ale musiało to trwać kilka minut. Kiedy spojrzałam na Jasia, ten miał już wypite kolejne dwa drinki.
-Masz już chyba dość- stwierdziłam krzycząc. Muzyk grała tak głośno, że musiałam znowu krzyczeć. Bałam się pomyśleć jak będę brzmieć następnego dnia.
-Chodźmy tańczyć- zamrugał kilka razy i zeskoczył z krzesła. Zachwiał się na nogach, ale po złapaniu za bar odzyskał równowagę. Złapał za moją dłoń i poprowadził na parkiet. Mimo, że muzyka była dość szybka, to on położył dłonie na mojej talii i przyciągnął do siebie. Zmarszczyłam brwi. Co on robił? To było dziwne. Mimo wszystko jednak położyłam głowę na jego ramieniu. Ładnie pachniał.
W pewnym momencie odsunął się ode mnie. Spojrzałam na niego zdziwiona. Jaś złapał moją twarz. Otworzyłam szeroko oczy. Niech nie robi tego o czym myśle- błagałam w myślach. Kiedy jednak spojrzał na mnie tymi hipnotyzującymi oczami nie wiedziałam co zrobić. Kocham Krisa i to on był tym jedynym. Byłam pewna, że nie czuje nic do Jaya, ale ... nie umiem tego wyjaśnić.
Przyłożył swoje usta do moich. Nie poczułam tych fajerwerków i motylków w brzuchu. Jasne, miał miękki i ciepłe usta, ale .... to nie było to. Oparłam ręce na jego klatce piersiowej i odepchnęłam go. Janek posłał mi szeroki uśmiech, jakbym go w ogóle nie odepchnęła. Zrozumiałam, że był tak pijany, że nie panuje nad tym co robi. To chyba nawet lepiej. Nie chciałam z nim rozmawiać o tym co się stało. Był moim przyjacielem i wolałam, aby tak zostało. Nie chciałam, aby jeden głupi pocałunek po pijaku zrujnował to. Był dla mnie zbyt ważny.
-Wracamy- oznajmiłam mu. Nie powinnam pozwolić mu tyle wypić, zdecydowanie. Brunet się wyszczerzył, pokazując aparat. Westchnęłam i pociągnęłam go w stronę wyjścia. Na dworze w końcu mogłam normalnie odetchnąć. Nie zdawałam sobie sprawy, jak powietrze wewnątrz było ciężkie.
Wpakowałam bruneta na siedzenie pasażera, a sama usiadłam jako kierowca. Odpaliłam samochód i powoli ruszyłam w stronę jego mieszkania.
-Shawn jest w domu?- zapytałam. Jaś niemrawo przytaknął. Kiedy zaparkowalam pod ich mieszkankami, wybrałam numer brata. Podczas rozmowy poprosiłam go, aby zszedł po pijanego przyjaciela.
-Boże, jak on się nawalił- stwierdził, kiedy zszedł minutę później.
-Poczekasz na mnie, to cię odwiozę?- przytaknęłam w momencie, kiedy Shawn zniknął w klatce schodowej. Wsiadłam na miejsce pasażera i wyciągnęłam telefon z torebki. Miałam 3 wiadomości od Krisa. 
Kris: Przepraszam, skarbie.
Kris: Wiem co łączy cię z Jayem, ale to wciąż nie jest dla mnie proste.
Kris: Tęsknię. Nienawidzę się z tobą kłócić. O której wrócisz? To łóżko jest takie puste.
Wiedziałam, że nie zrobiłam nic złego, ale poczułam  wielkie wyrzuty sumienia. Nie mogłam przyznać się do tego Krisowi. Zrobiłby olbrzymią awanturę i zapewne zabronił z nim kontaktować. A ja mimo wszystko nie chciałam go stracić. Jaś był moim przyjacielem.
-Dzięki, że go przywiozłaś. Nie pamiętam kiedy ostatni raz był tak zalany. - skomentował Shawn, wsiadając na miejsce kierowcy. Odpalił auto i wjechał na drogę. Prawdę mówiąc byłam już zmęczona. W końcu była już 1 w nocy.
Droga bardzo mi się dłużyła. Byłam w siódmym niebie kiedy w końcu brunet zatrzymał się przed naszym blokiem.
-Dzięki- posłałam mu lekki, nieszczery uśmiech. W ogóle nie miałam ochoty się uśmiechać. Moją głowę wciąż zaprzątała sytuacja z klubu.
-Pa- powiedziałam, a zaraz po tym opuściłam samochód. Wpisałam odpowiedni kod i weszłam do środka . Windą wjechałam na swoje piętro. Odszukałam klucze w torebce i otworzyłam drzwi. Myślałam, że Kris będzie już spać, ale zastałam go na kanapie. W ręce trzymał butelkę piwa. Od razu kiedy tylko mnie zobaczył, podniósł się.
-Jasmine, wiem że nie powinienem być taki zazdrosny o Jaya, bo to twój przyjaciel. Nie potrafię po prostu. Mam wrażenie, że on mi cię zabierze- przyznał. Odstawił butelkę na stół i podszedł do mnie. Westchnęłam i odłożyłam torebkę na szafkę. Rzuciłam mu się w ramiona i wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową. Wyrzuty sumienia zaczęły palić mnie od środka. Nienawidziłam go okłamywać... ale nie zamierzałam mu mówić o tym pocałunku. Najlepiej będzie jak oni on, ani Janek się o nim nie dowiedzą. On nic nie znaczył dla mnie. Coś innego, gdybym coś poczuła.
-Nie mówmy o tym. Jestem zmęczona- powiedziałam cicho.
-Nie będziesz mogła jutro mówić- jakbym tego nie wiedziała.
-Kocham cię, proszę cię nie zapominaj o tym. - szepnął. Oh Kris, wcale mi nie pomagasz. Musiałam być jednak nieugięta.
-Wiem, ja ciebie też- jeszcze mocniej wtuliłam twarz w jego koszulkę.
-Stało się coś?- czy przed nim nic nie ukryję? Niechętnie odsunęłam twarz od niego.
-Nie, a dlaczego pytasz?
-Jesteś jaka dziwna- złapał za kosmyk, który spadł mi na twarz i założył go za ucho.
-Wydaje ci się, po prostu się stęskniłam. Dobrze wiesz, że nienawidzę się z tobą kłócić.
-Chodźmy spać.

Zabijecie mnie? Mam nadzieje, że nikt nie jest zły. A przynajmniej nie chce mnie zabić 😂😂. Następny w piątek. Rozdziały tak będą się pojawiać - poniedziałek, piątek 👍🏼

Your Love|| Kristian Kostov [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz