32.Zraniona

729 65 40
                                    

-Emm... Jasmine?- usłyszałam niepewny głos Jaya i dotyk na odkrytym ramieniu. Nie przejęłam się tym jednak.
-Odejdź, szatanie- mruknęłam zła i wtuliłam twarz w poduszkę.
-Byłem już nazywany Bogiem, ale szatanem jeszcze nigdy- zażartował. Otworzyłam jedno oko i spojrzałam na jego roześmianą twarz.
-Ugh, musisz być taki irytujący?- mruknęłam w poduszkę.
-Pizza już jest - otworzyłam szeroko oczy i podniosłam się.
-Trzeba było tak od razu- wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Na stole już leżało to wspaniałe pachnące cudo. Shawn od razu kiedy tylko spojrzał na mnie zaczął się śmiać.
-Musisz być naprawdę głodna- zażartował.
-Mam prawo- mruknęłam tylko i złapałam za kawałek.
-Od razu widać kto był najbardziej głodny- tym zaraz Jay ze mnie zażartował.
-Śmiejecie się, śmiejcie, bo to nie wy macie w sobie pożeracza energii - mruknęłam, kiedy przełknęłam pierwszy kęs. Naraz obaj wybuchli śmiechem. Wywróciłam oczami i znowu ugryzłam swój obiad.
-Coś ty taka nieogarnięta dzisiaj?- zapytał Shawn.
-Uwierzysz, że Elena oskarżyła Krisa o gwałt? Byliśmy na komisariacie. Policjanci wpadli nam do mieszkania, jakby conajmniej zabił kogoś- uniosłam głos.
-Co?! Wczoraj się widzieliśmy, a później dzwoniłaś ty i od razu pojechał chyba do domu.
-Tak, był jakieś 10 minut później. Ona to zmyśliła. Jestem pewna. Kris był całą noc w mieszkaniu. - Shawn pokręcił głową.
- W twoim życiu ciagle się coś dzieje. Jak w jakimś filmie.- skomentował.
-Ta, mam nadzieje, że teraz zaznamy trochę spokoju- skończyłam swój kawałek pizzy. Shawn i Jay także zaczęli jeść. Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad drzwiami. Było już wpół do 4.
-A jak ciebie idzie w studiu?- zapytałam swojego brata.
-Świetnie! Mam już 2 piosenki. Teraz pracuję nad swoim tekstem. - powiedział podekscytowany.
-Pamietam, że ty zawsze lubiłaś pisać piosenki. Nie pomogłabyś mi z tekstem ?- zapytał.
-Jeżeli będę miała wenę, to mogę spróbować- posłałam mu uśmiech.
-Dzięki- wyszczerzył się. Bardzo się cieszyłam, że ponownie mam dobry kontakt z Shawnem. Moja komórka zaczęła dzwonić. Sięgnęłam po torebkę i wyciągnęłam telefon.
-Będę po ciebie za jakieś 20 minut - powiedział Kris.
-Jasne. Czekam- odpowiedziałam. Po tym się rozłączył.
-Kris przyjedzie po mnie za 20 minut.- poinformowałam chłopaków.
-Myślałem, że spędzimy razem więcej czasu- westchnął Shawn.
-Właśnie, muszę ci coś powiedzieć ...- zaczął. Uniosłam brwi, dając mu do zrozumienia, że ma kontynuować.
-Dostałem propozycje zostania Supportem na koncercie Demi Lovato w Nowym Jorku- zawołał szczęśliwy. Otworzyłam szeroko oczy i rzucałam mu się na szyję.
-O Boże, tak się cieszę- mocno to objęłam.
-Uwierz mi, ja też

Kris podczas drogi do mieszkania był jakiś cichy. Odpowiadał tylko na moje pytania. Później i ja postanowiłam się zamknąć. Nie czułam się dobrze. Czegoś się obawiałam, ale nie wiedziałam czego. Brunet zaparkował przed budynkiem i opuścił auto. Zrobiłam to samo i poszłam za nim. W ciszy weszliśmy do windy. Podróż też przebiegła bez rozmów. Kiedy jednak weszliśmy do mieszkania, nie wytrzymałam.
-Kris, co jest? Jesteś jakiś nieobecny- brunet spojrzał na mnie i westchnął.
-Umówiłem się z ojcem, że do końca lata będę u niego pracował. Zaproponował mi wyjazd z nim w delegację na tydzień- siedziałam cicho. Czego on ode mnie oczekiwał?
-Stwierdziłem, że to świetny pomysł- wciąż jednak nie wiedziałam do czego zmierza.
-Kris...
-Chciałbym zrobić sobie przerwę- powiedział cicho. Zmarszczyłam brwi.
-W czym?- podeszłam do niego.
-Między nami. Przyda nam się przerwa- nie mogłam uwierzyć w to co od niego usłyszałam. Przecież jeszcze wczoraj wszystko było dobrze.
-Ty sobie ze mnie żartujesz? - patrzyłam na niego z poważnym wyrazem twarzy.
-Jasmine- westchnął.
-Czasem jest tak, że bardzo czegoś chcesz, ale kiedy w końcu to jest twoje masz po pewnym czasie wątpliwości, czy to na pewno jest to czego chciałeś- wyjaśnił.
-Jesteś pierdolonym egoistą! Teraz kiedy mi się oświadczyłeś i z premedytacją zrobiłeś dziecko ty masz wątpliwości, czy to jest to czego chcesz od życia. Słyszysz się?! Nie mogłeś pomyśleć wcześniej?
-Przecież cię nie opuszczam na stałe. Chce tylko przerwy.
-Ta, a w tym czasie przelecisz kilka dziwek, a po tym wrócisz do mnie, oczekując, że wszystko będzie jak wcześniej.
-Lepiej powiedz, że przeraża cię wizja bycia ojcem. - z każdym słowem czułam coraz większy ucisk w żołądku, a w gardle  wielką gulę. Czułam się, jakbym leciała w wielką przepaść. Łzy przysłoniły mi pole widzenia. Poleciałam do naszej... a właściwie jego sypialni i wyciągnęłam sportową torbę z szafy. Zaczęłam pakować tam najpotrzebniejsze rzeczy. Łzy płynęły po moich policzkach, kapiąc na rzeczy, które pakowałam. Ubrałam w końcu bieliznę i ubrałam normalną bluzkę. Wpakowałam jednak jedną koszulkę Krisa do torby.
-Jasmine, dobrze wiesz, że nie chciałem cię zranić. Kocham cię, tylko się pogubiłem w tym wszystkim- nie chciałam tego słuchać.
-Nie chciałeś? A jednak to zrobiłeś. Jesteś kłamcą i nikim więcej! - wzięłam z łazienki kosmetyczkę i wpakowałam do torby. Pozbierałam też wszystkie swoje witaminy. Zapięłam "walizkę" i ruszyłam do wyjścia.
-Nie musisz się stąd wyprowadzać. To także twoje mieszkanie- stwierdził, idąc za mną jak cień.
-Nie, ono jest twoje. Ty za niego zapłaciłeś.- zanim jednak wyszłam, odwróciłam się do niego przodem. Patrząc mu w oczy, zdjęłam pierścionek ze swojego palca. Czułam jakby przebił moje serce nożem.
-Daj rękę- poprosiłam.
-Nie, Jasmine nie rób tego- spojrzał na mnie błagalnie. Szloch wstrząsnął moim ciałem, a łzy jeszcze bardziej rozmazały obraz. Pokręciłam głową i wręczyłam mu biżuterię.
-Wróć, gdy będziesz pewny czego chcesz- poprosiłam.
-Nie chcę z tobą zrywać! Chce tylko krótkiej przerwy!- krzyknął. Złapał się za swoje włosy.
-Nie, nie zgadzam się na to! Słyszysz?!- znowu krzyknął. Tej strony jego osobowości jeszcze nie widziałam. Posłałam mu wymuszony uśmiech i opuściłam mieszkanie. Dopiero kiedy stanęłam za drzwiami dotarło do mnie co tak właściwie się stało. Przygryzłam mocno wargę. Nie mogłam powstrzymać potoku łez. Ruszyłam do windy, chociaż nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Zanim do niej wsiadłam, usłyszałam, że w mieszkaniu coś się tłucze. A może to moje serce? Było w kawałkach, które boleśnie wbijały się w żołądek i płuca. Nie mogłam oddychać z nerwów. Kiedy drzwi windy się zatrzasnęły, zamknęłam oczy. Co miałam zrobić? Gdzie pójść? Do rodziców Krisa? Nie, od razu wypytywaliby co się stało. Do mamy? Też nie byłam tego pewna. Jakoś nie ciągnęło mnie tam. Ten dom przywoływał wiele wspomnień. Postanowiłam pójść do Shawna. Wiedziałam, że już dzielił mieszkanie z Jayem, dlatego mogło być ciasno. Było mi głupio się im, aż tak narzucać. Równie dobrze oni też mogli mnie tam nie chcieć.
Idiotko, co ty wygadujesz? Shawnowi nigdy nie będziesz przeszkadzać. Odezwała się moja podświadomość. Nie miałam jednak gdzie pójść, wiec wyciągnęłam komórkę z torebki i niepewnie wybrałam numer brata. Odebrał po kilku sygnałach.
-Jasmine, zapomniałaś czegoś? - zapytał wesoło.
-Mogłabym zostać u ciebie na parę dni? - mój głos na koniec zdania się załamał.
-Co on ci zrobił? - warknął. Widać był wściekły.
-Opowiem ci, jak przyjdę do was.
-Przyjdziesz? Cholera, Jasmine mieszkamy na drugim końcu Manhattanu. Wyślę po ciebie Jay, dobra? Ja już wypiłem piwo- westchnęłam.
-Jasne, będę czekać- powiedziałam cicho.
-Jay już wyszedł. Będzie u ciebie za jakieś 15 minut- poinformował mnie kilka sekund później.
-Boże zabiję tego gnoja, przysięgam- jego głos brzmiał naprawdę groźnie. Zrobiło mi się trochę cieplej na sercu.
-Przyszykuje górę lodów i czipsów.  Zrobimy sobie maraton filmowy, co ty na to?-zaproponował.
-Jestem za- nie miałam najmniejszej ochoty na to, ale nie chciałam go zasmucić, dlatego się zgodziłam. Starał się.
-Rozłączę się, poradzisz sobie?- zapytał.
-Jestem dużą dziewczynką- zażartowałam bez krzty radości.
-Jasmine...
-Nie bój się- powiedziałam, zanim się rozłączyłam. Dostałam SMSa.
Kris: "Wybaczysz mi kiedyś?"- prychnęłam. Sam chciał przerwy, więc go nie rozumiałam.
Ja: "Korzystaj z przerwy"- wiedziałam, że byłam oschła, ale czułam się tak bardzo zraniona, że nie obchodziło mnie to. Schowałam telefon do torebki i usiadłam na ławce. Czekanie na Jaya strasznie mi się dłużyło. Wiele razy spoglądałam na swoją dłoń. Już nie zdobił jej piękny pierścionek, tylko pasek jaśniejszej skóry w tym miejscu. Nagle zalała mnie fala wspomnień.
-Jasmine...- powiedział Jay z tym swoim akcentem. Od razu rzuciłam mu się na szyję. Może to zabrzmi dziwnie, ale czułam jakbym znała go o wiele dłużej, niż kilka dni.
-Chodź, zaraz będzie padać- zaprowadził mnie do auta. Wsiadłam na miejsce pasażera, a Jay kierowcy. Odpalił auto i wjechał na ulicę. Całą drogę się nie odzywaliśmy. Sama nie wiedziałam, czy to lepiej czy nie. Z jednej strony musiałam ochłonąć, ale z drugiej cały czas o tym myślałam.
Wysiedliśmy z samochodu, a ja od razu poszłam na górę. Tym razem musiałam sobie zrobić przerwę na 2 pietrze. Brunet nawet się nie zawahał, tylko wziął mnie na ręce i pokonał resztę drogi. Postawił mnie przed drzwiami.
-Dziękuję- szepnęłam. Wtedy drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się Shawn. Rzuciłam mu się na szyję, a łzy znowu zmoczyły moje policzki.
-Już dobrze- pogłaskał mnie po plecach. Weszliśmy do środka. Na stole w kuchni już czekała na mnie ciepła herbata i jakieś ciastko. Uśmiechnęłam się na ten widok. Usiadłam i od razu złapałam kubek w dłonie. Chłopaki usiadły przede mną. Nie miałam ochoty tego opowiadać , ale wiedziałam, że należą im się wyjaśnienia. Opowiedziałam im wszystko, ani razu nie spoglądając żadnemu z nich w oczy. Bałam się tego.
-Cholera, mam ochotę go porządnie uderzyć- powiedział zły Jay. Byłam trochę zdziwiona, że przejął się tak tym wszystkim.
-Daj spokój, nie warto, chociaż mu się należy- posłałam mu wymuszony uśmiech.
-Kurwa!- krzyknął Shawn i uderzył rękami o stół.
-A ja wczoraj jeszcze mu mówiłem, że ma o ciebie dbać. Czuję się jak pajac- stwierdził.
-A ja czuję się zraniona jak jeszcze nigdy- odpowiedziałam.
-On po prostu na ciebie nie zasługuje. - stwierdził Jay. Chociaż praktycznie mnie nie znał, był dla mnie ogromnym wsparciem.
-Chyba pójdę się położyć- stwierdziłam.
-Gdzie mogę pójść?- zapytałam, wstając.
-Jeżeli masz ochotę, możesz pójść do mojej sypialni, a wieczorem coś wymyślimy- zaoferował Jay. Byłam zmęczona, więc tylko przytaknęłam i poszłam do jego pokoju. Położyłam się na tym wygodnym łóżku i wtuliłam w poduszkę, która naprawdę przyjemnie pachniała.

Nie wiem od czego zacząć. Może na samym początku podziękuje za prawie 6,5 tys wyświetleń, niesamowite.
W drugiej kolejności chciałabym poruszyć sytuację z wczoraj. Otóż pewna dziewczyna oskarżyła moją koleżankę Pojear  o plagiat. Wyjaśniłam jej w komentarzu, że zgodziłam się na wykorzystanie tego pomysłu. Ta dziewczyna jednak zaczęła tak hejtować Pojear . W pewnym momencie stwierdziła nawet, że cieszyła by się z jej śmierci. W końcu jednak komentarz został usunięty. Naprawdę nie rozumiałam jej ataku. To straszne. Jak można tak bez powodu ranić ludzi? Nie będę wymieniać nazwy tej dziewczyny, to nie ma sensu. Po prostu... czuje się jakby to była moja wina. To ja zgodziłam się na wykorzystanie tego pomysłu. Gdybym powiedziała nie, to nic by się nie stało.
A co do rozdziału, pomyślałby ktoś, że Kris tak postąpi? Następny rozdział w piątek.

Your Love|| Kristian Kostov [POPRAWA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz